Dariusz Bitner – Z dziurawych kieszeni [3]

Zaranie

Nothing and everything, mitään ja kaiken. Tnn-ts. Pero algo, pero nada. Semmit és mindent. Ttttt-sssss… Byt tttt-b. Bezmiar. Nic. Aber etwas. Aber nichts. Qualcosa. La vastità dell’essere. Synkkyyden ja hehkua, l’immensité de l’être. Gloom and glow, tduunm tduunm śśśś-ii-ś… Questo, che era. Dieses, das war, to, co było i jest. Emptiness, darkness, nic. I wszystko. Jednak coś. Jednak nic. Szsz-hhh-szsz… Gwacter, tywyllwch, dim byd a phopeth. Praznina, tema, nič in vse, tutto e niente. El ruido, el silencio, y no está aquí y no aquí, allí y en todas partes. Ingenting och allt.

Ogrom bytu. Caligine et meridiem, šere a žiara. Die Weite des Seins. Mrok i blask. Dieses, das war. Quod erat et est. Quel a été et est – ce n’était.

Prázdno, tma, nic a všechno. Pustka, mrok, nic i wszystko. El vacío, la oscuridad, nada y todo. Nieistniejący i będący, tout ce qui n’était pas. Przemierzał galaktyki, prześlizgując się zgrabnie pomiędzy różnymi formami czasu. Trwał w bezruchu. Zalegał. Ici, là-bas, dessus et dessous. Partout. Szybko, szybko. Ieiunium, ieiunium, tardus, tardus, wolno, wolno, rápido, rápido, lento, lento, gyflym, cyflym, araf, araf. Tu, tam, ponad i pod.

Był wszędzie i nie było go. Byl všude a nebylo kam jít. Hluk, ticho, a není tady a ne tady, tam a všude. Hrup, tišina, in je ni tukaj in ne tukaj, tam in povsod. Incomprehensibilis, indefinite, esse omnipraesens et non esse ubique.

Szum, cisza, to i nie to, tu i nie tu, tam i wszędzie, hluk, ticho, a nie je tu a nie tu, tam a všade.

Przestrzeń dla bytu nie miała żadnego znaczenia. Stanowiła coś rodzaju cieplejszego lub chłodniejszego wiatru, wiatru, który owiewał go ze wszystkich stron jednoczenie. Prawdę powiedziawszy nic dla bytu nie miało znaczenia i mógł sobie byt w nieskończoność trwać i jednocześnie przenikać, przemieszczać się i być. Mabilis, mabilis, mabagal, mabagal. Nie zagrażało mu nic, nie przeszkadzało i nie ograniczało. Bystro, bystro, medlenno, medlenno. Byt był wszędzie i jednocześnie nie dałoby się go zlokalizować, gdziekolwiek był, zaraz go tam nie było i był znów. To był najpiękniejszy czas w jego historii. Trwał bez końca i zdawać się mogło, że trwać będzie wieczność. Nic nie zapowiadało, że mogłoby być inaczej. Do momentu, gdy pojawiła się myśl. I to już bez znaczenia, czego ta myśl dotyczyła. Czy zadała pytanie, czy tylko skonstatowała swe pojawienie się. Czy wyraziła zdziwienie, podziw, czy może obojętność – była jak kość. Ograniczyła nieograniczoność bytu i złapała go w cugle. Jaźń nagle oddzieliła się od bytu, byt nagle ogarnął nagły skurcz i już nie był nieskończonością. Wszystko się zaczęło.

.

Dariusz Bitner

(Z różnych książek moich, jak z dziurawych kieszeni).

 

O autorze:

Dariusz Bitner, rocznik 1954, gdynianin z urodzenia, szczecinianin przez zasiedzenie. Chciał być pisarzem od szóstego roku życia, do pięćdziesiątego piątego. Potem chciał przestać, ale się nie udało – pisze dalej. Udało mu się napisać dwie dziesiątki książek, z których wymienić można kilka najważniejszych w oczach autora, a więc: „Ptak” (1981), bo to pierwsza powieść, chociaż mikro; „Cyt” (1982), powieść rozwinięta w trylogię wydaną pod tytułem „Pst” (1997), bo w gruncie rzeczy to coś więcej niż powieść; „Kfazimodo (1989), bo jest to pierwsza i ostatnia powieść popularna; „Opowieści Chrystoma” (1992), bo to baśń, adresowana wcale nie do dzieci; „Trzy razy” (1995), bo to dość szalony tryptyk prozatorski, „Bulgulula” (1996), bo to bardzo szalone opowiadania; „Mna” (2000), bo to trzeci z tomów esejów o pisaniu, ujętych w cykl „Chcę, żądam, rozkazuję”; „Psie dni” (2001), bo to niedocenione, a dobre opowiadania; „Mała pornografia” (2005), bo to mała pornografia; „Książka” (2006), bo to zrealizowana, chociaż dyskusyjna, utopia o książce totalnej; „Jesień w Szczecinie” (2011), bo to eseje, ale i jednocześnie powieść, Bóg wie zresztą – co to. Pracował kiedyś jako dziennikarz, zajmował się reklamą, a także składem książek i adiustacją tekstów. W swoim wydawnictwie Basil wydał książkę autorstwa Henryka Berezy pt. „Epistoły”, poza tym powołał do życia i przez 9 miesięcy wydawał rozprowadzane bezpłatnie pismo „BABORAK. Kultura Szczecińska”. Otrzymał kilka nagród literackich, z których najważniejsza to Nagroda im. Edwarda Stachury za dzieło nieistniejące, za maszynopis książki „Sam w śmietniku słów”. Wspomina o tym wyłącznie na okoliczność tego tytułu, bowiem dziś wszystkie te nagrody nie mają już dla niego znaczenia. Ale są miłym wspomnieniem. Właściwie wszystko staje się powoli wspomnieniem.

 

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments