Grzegorz Zientecki – Dziennik [maj 2025]

Warszawa,
1 maja 2025

Mogę tylko powtórzyć za pewnym chińskim poetą z dynastii Tang: „ Moja wiosna jest zachwyceniem”.

Opisać swoje życie jest trudniej niż opisać świat. Marco Polo niewątpliwie miał łatwiej. Bo, czyż nie jest przypadkiem tak, że nasze życie to cesarskie Zakazane Miasto, którego sekrety pragniemy ukryć.

Morze. Ten klejnot przeistoczony w nieustannie pulsujące serce.

ZMIERZCH

Życie to czarny sztandar
Niemowlę już przywdziewa maski śmierci
A czas prowadzi z nami saperską zabawę odliczania
Słoje drzewa jak strzaskane szklane oko radaru

Tylko pulsująca nad jeziorem
Chmura jętek utrzymuje się
Przez całą wieczność

KOTWICZĄC NA REDZIE RABAUL

Zjawili się nagle jak duchy przodków
Matka i dziecko w prostej dłubance
Kobieta wiosłowała delikatnie nie kalecząc wody
A dziecko chyba spało
Patrzyłem na nich nie tyle z drugiego piętra nadburcia
Co raczej z innego wymiaru czasu
Przybysz z epoki globalizacji i chaosu

Drzewo niosło ich przez życie
Jak nas, ludzi Północy niesie przez śmierć
(wspomnienie z rejsu na m/s „ Profesor Rylke”)

Warszawa,
2 maja 2025

Nie tylko Ojczyzny. Trzeba bronić także wartości. Trzeba bronić stolicy swojego imperium: sumienia. Jeżeli je utracimy, mogą już z nami zrobić co zechcą.

Technika ogłupia człowieka, bo daje mu władzę. A wszystko co daje władzę, ogłupia.

Polityka kiedyś była mi obojętna. Ale coś, co staje się zagrożeniem nie może być już obojętne.

Gdybym nie miał tylu kwitów wokół siebie chyba bym zwariował.

Z Francuzów ufam już tylko Camusowi.

„ Człowiek sam z siebie jest niczym. To tylko nieograniczoną szansa. Ale też ponosi nieograniczoną odpowiedzialność za tę szansę. Sam z siebie skłonny jest tylko do rozproszeń”.
(Albert Camus)

Gdyby tak móc zarazić się od kwitów beztroską przemijania.

Planeta na pewno pamięta jeszcze te czasy kiedy myślało na niej tylko 8 000 000 ludzi. Teraz rozmyśla już 8 000 000 000. Nic dziwnego, ze światu grozi szaleństwo.

Warszawa,
3 maja 2025
Święto Najświętszej Panny Maryi Królowej Polski

Pod Twoją obronę uciekamy się Święta Boża Rodzicielko … I nasza Wybawicielko, Wybawicielko Polski, Wybawicielko naszego narodu. Ocal nas, o Przenajświętsza.

Historia jest bezzębna. Ale potrafi bezlitośnie miażdżyć.

Dwoje ludzi może być rozpaczliwie odległymi archipelagami.

Gdy nie pozwolimy się ukrzyżować, życie nas nie odnajdzie.

ODYS ODDALA SIĘ OD DOMU

Na skrzydle kapitańskiego mostka
Pod złotą kopułą kompasu
Oddychająca posadzka róży wiatrów jakby zmarli
Wzdychali z ekstaz i udręczeń

Czytam mapę jakby od tego zależał los całej ludzkości
Poza Słupami Herkulesa Mare Mythologicum będzie spokojniejsze
Kiedy doryckość lub jońskość kolumn podtrzymywała świat
Można było spać spokojnie
Ale teraz świat zmierza ku zagładzie

A ludzkość ?
Ludzkość to martwe artefakty z wraku
Chaotycznie porozrzucane na dnie

Warszawa,
4 maja 2025

Po paru ładnych, ciepłych dniach zmiana pogody. Ciężkie niebo i silne podmuchy wiatru. Wiatr, ten sprzymierzeniec żeglarza, jest wrogiem myśliciela. Niemal fizycznie widzę jak zdmuchuje mi myśli.

Człowiek, który nie umie sycić się krajobrazem jest równie ubogi jak ten, kogo nie porusza dzieło sztuki.

Myślę, że stosowniej byłoby rozpatrywać nie tyle linię, co raczej bryłę losu człowieka. Każdy bowiem jest więźniem jakiegoś koszmarnego osiemsetsześćdziesiątośmiuścianu.

Żywoty świętych. Najnormalniejsze z normalnych. Dlatego nieosiągalne.

Moja wnusia. O wielkich, mądrych oczach kumari.

Warszawa,
9 maja 2025

Wybrano papieża. Po raz pierwszy w historii został nim Amerykanin, Robert Prevos. Niestety jest to kardynał reprezentujący tak zwaną grupę z Sankt- Gallen. To odpowiednik Davos, tylko w wersji dla purpuratów. Duchowni ci reprezentują lewicowe, liberalne poglądy. Wszystko wygląda więc na to, że nawa Piotrowa nadal będzie pogrążona w globalistycznym dryfie. Pewną nadzieję daję tylko imię jakie przyjął obecny papież, Leon XIV. Jego poprzednik o tym imieniu napisał encyklikę potępiającą masonerią „ Humanus Genus”.

Warszawa,
10 maja 2025

Pochmurno i deszczowo. Poza tym przeraźliwy chłód. Tak właśnie w praktyce wygląda ocieplenie klimatu. Tak płonie planeta, jak wieści sekta klimatystów. Ten rekordowo chłodny maj niewątpliwie wywołały chem trails. Jakiś tydzień temu, gdy się obudziłem, zobaczyłem na bezchmurnym niebie mnóstwo białych smug kondensacyjnych. Były niesamowicie długie ( ciągnęły się aż po horyzont) i nienaturalnie szerokie. Poza tym utrzymywały się bardzo długo. W ten właśnie sposób „ troszczący się” o klimat zafundowali nam niemal zimowy maj.
Pisać pełnymi zdaniami. Myśleć pełnymi epokami.

Historia uzdrawia przez klęski.

Śmierć skrada się niepostrzeżenie. A życie zuchwale okrada nas w biały dzień.

O ile doba wydaje się czasem zbyt długa, to życie zawsze wydaje się zbyt krótkie.

Każdy ma swój krzyż, ale też każdy ma swój głaz Syzyfa.

Morze. W całym jego bezmiarze nie jestem w stanie odnaleźć żadnego fałszywego punktu.

O ile starzejąc się, mogę sobie wyobrazić bunt komórek, to ciężko byłoby mi zaakceptować zdradę neuronów.

Warszawa,
11 maja 2025

Powietrze cały czas lodowate. Klimatyści popsuli nam maj. Trzeba przyznać, że poczynili wielkie postępy. Potrafią psuć już nie tylko gospodarkę, psują także pogodę.

Znakomity fragment Dziennika Maraia, w którym przytacza on relację Bradforda o lądowaniu pierwszych kolonizatorów w Ameryce ( 1620). „ Pasażerowie Mayflower (żaglowiec, którym przybyli na kontynent -przypis mój) w Nowym Świecie przez pierwsze trzy lata żyli w regularnym komunizmie. Garstka niedobitków, która przeżyła pierwszą, bezlitosną zimę, zrealizowała w Plymouth idealny, praktyczny komunizm: wszystko było wspólne, ziemia, plony, praca, przedmioty codziennego użytku, żywność. [ … ]. Bradford opisuje dalej, że gospodarowanie na sposób komunistyczny zakończyło się całkowitą klęską: nikt naprawdę nie pracował, wszyscy sabotowali, kradli i po upływie roku osadnicy byli bliscy całkowitej nędzy. Wtedy – nagle- porzucili system komunistyczny, wynaleźli własność prywatną i profit, i w niewiarygodnym tempie zaczęli obrastać w piórka”.
Dzisiejsi eurokomuniści też chcą nas doprowadzić do bankructwa, by uzależnić nas do tego stopnia byśmy zostali ich niewolnikami. Tyle tylko, że teraz nie będzie już pobrzękiwania łańcuchów i ochrypłych rozkazów centurionów, a jedynie ledwo słyszalne kliknięcie komisarza bankowego czy partyjnego algorytmisty blokującego nam kartę czy konto cyfrowych srebrników.

Warszawa,
15 maja 2025

Wracam z pracy. Nad Wisłą zjawiskowe theatrum obłoków. Rozwstężenie barwy alabastru, bursztynu, popiołu. Pełne przepychu barokowe formy. Arktyczna surowość, fraktalny liryzm. Nie mogłem oderwać oczu od tego podniebnego Pamukkale.

Warszawa,
17 maja 2025

Chodzę w zimowej jesionce, okutany ciepłym szalikiem, w czapce i w rękawiczkach. Chodzę tak ubrany w połowie maja. Tak w praktyce wygląda to globalne ocieplenie. Nie mijają się z prawdą, ci co twierdzą, ze człowiek ma wpływ na klimat. Tyle tylko, że nie chodzi tu o tak znienawidzony i tępiony na każdym kroku przez klimatystów dwutlenek węgla. Człowiek ma wpływ na klimat, a precyzyjniej na lokalną pogodę poprzez chem trails. Pisałem już wcześniej jak pod koniec kwietnia obserwowałem na niebie ich „ popisy” i niedługo potem nadszedł ten arktyczny maj.

Jutro wybory prezydenckie. Z drżeniem i obawą myślę o przyszłości. Czy Polacy w ogóle czują jeszcze potrzebę bycia Polakami? Czy w tym całym wyborczym teatrze kukiełkowym będą w stanie postawić nie na marionetkę, tylko na żywego, prawdziwego i przede wszystkim prawego człowieka. Człowieka, który będzie prezydentem polskim i Polski. I TYLKO Polski.

Wczoraj wieczorem w kościele. Nabożeństwo ku czci świętego Andrzeja Boboli, patrona Polski. Świątynia wypełniona jedynie w połowie ( a przecież warzą się losy Ojczyzny). Pamiętam jak za czasów komunizmu chodziłem razem z rodzicami do kościoła należącego do KUL, czy do Garnizonowego przy Alejach Racławickich. Oba pękały w szwach! Ludzie lgnęli do kościoła bo czuli, że to wielka siła, że to wielka nadzieja, że to wielki opór wobec władzy. Dziś, niestety to zanikło. Wychodziłem z kościoła z pytaniem: Święty Andrzeju Bobolo, czy zdołaliśmy Cię przebłagać ?

Dziennik przypomina nieco toporny, posępny monument. Może dlatego mijamy go z taką obojętnością.

Warszawa,
18 maja 2025

Listopadowa chandra w maju.

Czy po upływie iluś tam lat podręczniki historii znów będą pisały o upadku Rzeczpospolitej ?

Aforyzm powinien być niedbale strzepnięty z pióra jak popiół z papierosa. Ale dziś nikt już nie wypala aforyzmu z taką gracją.

Co bawi mnie najbardziej? Brawurowa dezynwoltura pióra.

Życie to ocean. A śmierć – ucho igielne. Ale jeśli tylko będziesz zdolny położyć maszty pychy i egoizmu, prześlizgniesz się i przez tę cieśninę.

„ Przez wiele ucisków trzeba nam wejść do Królestwa Niebieskiego”.
( Dzieje Apostolskie)

Warszawa,
21 maja 2025

Wreszcie ciepły, cudowny dzień majowy. Świeża zieleń oszałamia i niemal czuję przepływ tego życiodajnego, optymistycznego chlorofilu w swoich żyłach. Rododendrony pełne dystynkcji w swoich pysznych, wersalskich perukach to prawdziwa arystokracja naszego ogrodu. Azalia japońska uśmiecha się ponętnie, karminowo niczym gejsza w zaułku Edo. Szkoda tylko, że przekwitły już bzy. Wielka szkoda.
Uczłowieczyć zegar.

Bardziej należy docenić i cieszyć się z tego, że nie będzie się żyło w futurologicznej przyszłości, niż z tego, że nie żyło się dwa wieki wcześniej.

Warszawa,
25 maja 2025

Chaos, cenzura, totalitaryzm, czy próba odzyskania niepodległości i reanimacji zdrowego rozsądku? Za tydzień wszystko wreszcie się rozstrzygnie. Jestem niezmiernie już tym zmęczony.

Człowiek mógłby zajść daleko, gdyby ciągle nie biegł.

Samotność. To cierń bez róży i narkoza jej aromatów.

Obłoki to mitologia.

Słowa są czyste niewinnością naszych urojeń.

Chciałbym pisać strofy chyże jak nawy Feaków.
Kiedy powraca mądrość, powraca też i wolność. To właśnie teraz dzieje się w Ameryce.

Co jest tlenem dziennika? Czas. Co jest tlenem powieści? Bohaterowie. Dlatego dziennik jest martwy, bo martwy i nieludzki jest czas. Żyje tylko powieść, bo żyją w niej ludzie.

Doczekać starości, aby pieszczotami móc obsypywać wnusię. To jeszcze najlepsze co mogłoby mi się przydarzyć w tym zmierzchu życia.

Życie to przyśpieszony kurs wieczności. Dlatego tak niewiele z niego wynosimy.

Warszawa,
26 maja 2025

Gwiazda Polarna, Róża Wiatrów i Najbezpieczniejsza Przystań. Matka.

Warszawa,
27 maja 2025

Dziennik pogrąża pisarza raczej w mrokach cienia niż oświetla go jasnym snopem szperacza.

Pisać należy tylko w porozumieniu z duszą świata.

Typ literaturożercy to właśnie ja.

Warszawa,
31 maja 2025

Wstrzymuję oddech. Jutro wybory. Jutr, najpóźniej pojutrze dowiemy się, czy jest jeszcze nadzieja, czy jest jeszcze Polska, czy wszystko już przepadło.

Te wybory będą też skrupulatną, dogłębną diagnozą społeczeństwa. Na ile zdążył go już stoczyć rak, a ile jeszcze zdrowych tkanek w nim pozostało.

Dawni komuniści mieli jeszcze w sobie resztki instynktu samozachowawczego. Mianowicie, nie zadzierali z Bogiem. Dziś ten instynkt zupełnie zatracili. Tym wcześniejsza będzie ich zagłada.

Homer mógłby być większym pisarzem gdyby odmówił Odyseuszowi powrotu do Itaki.

Każde zdanie jest jak kamień węgielny. Albo: każde zdanie jest jak kamień odrzucony od Grobu.

Ten tajemniczy ptak w ogrodzie. Jakbym jednocześnie słuchał Cycerona i Kawafisa. Logika i poezja w trelu tego ptaka.

Historia jest jak słońce. Nad niektórymi narodami wschodzi stymulując ich wzrost i dobrobyt, pieści ich złotymi pocałunkami i opromienia chwałą. Nad innymi zaś zachodzi, pogrążając je w ciemności głupoty, zbrodni i bezeceństw. I , co najważniejsze czyni to z regularnością astronomicznych tabel, a my ślepcy uważamy ją za córę Chaosu.

Dziennik to wierność. Cnota zapomniana.

Jak wszystko dobrze pójdzie wakacje spędzimy na Costiera Amalfitana. Ale już nie traktuję tej podróży jako marzenia. Raczej jako zadanie, jako hołd, który chciałbym złożyć Sandorowi Maraiemu. Tu bowiem, na tej ziemi, w tych miasteczkach cudownego wybrzeża Amalfitańskiego mieszkał, pracował, pisał i był szczęśliwy. Tu kapał się w morzu, które tak uwielbiał. Te kąpiele były dla pisarza niemal świętym rytuałem. Chcę tam pojechać, aby przez tych kilka dni móc obcować z dusza pisarza. Warto złożyć hołd człowiekowi, który pisał: „ Coś chcę ludziom powiedzieć – ale co? Czasami sądzę, że to: trzeba się buntować i protestować, gdy ktoś jeden czy jakaś grupa ludzi usiłuje zamknąć w System żywy, naturalny porządek życia. To chciałem powiedzieć, kiedy pisałem, wszystko jedno co i o czym. To był mój „ mój temat”, moje przesłanie”.

 

Grzegorz Zientecki

 

O autorze:

Grzegorz Zientecki – ur.1962 w Lublinie. Absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Na statkach Polskich Linii Oceanicznych odbył wiele podróży, m.in. trzy rejsy dookoła świata na m/s „Profesor Mierzejewski” i m/s „Profesor Rylke”. Następnie został zatrudniony na statkach Chińsko-Polskiego Towarzystwa Okrętowego „ Chipolbrok”, dzięki czemu mógł podróżować dalekowschodnim szlakiem Conrada, zwiedzając m.in. Singapur, Hong Kong, Bangkok, Dżakartę i porty Chin. Te liczne podróże stały się inspiracją jego twórczości, w szczególności utworów haiku i aforyzmów.

Dotychczas w krakowskim wydawnictwie Miniatura wydał następujące pozycje:

Tomiki haiku:
• Wiersze Podróżne- 2010r.
• Popiół i rosa -2012r
• Zoom Sindbada- 2012r -tom wierszy
• Pory zmroku- 2012
• Mile i wersy- 2013 r.
• Milion powodów do oświecenia-2015 r
• Urodzaj na nieobecność-2015 r.
• Nefrytowa ważka-2017 r.

Oraz następujące tomiki aforyzmów:
• Szlifierz Oka -2012r.
• Wspomnik-2013 r.
• Amneznik -2013 r .
• Wycisznik -2014 r.
• Resetnik-2015 r.
• Minutnik-2016r.
• Z 1001 nocy na oceanie – 2019 r.
• Żyję w słowach jak drzewo w liściach – 2021 r.

W 2015r. Grzegorz Zientecki otrzymał jedno z wyróżnień literackiej nagrody Naji Naamans w Libanie w dziedzinie aforystyki. Od 2016r. członek Polskiego Stowarzyszenia Haiku.
W sferze zainteresowań Grzegorza Zienteckiego oprócz literatury znajduje się także historia, sztuka, reportaż, astronomia, natura /jest kolekcjonerem egzotycznych muszli/.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments