Tamara Hebes rozmawia z Tomaszem Hrynaczem o „Corto muso”
Tamara Hebes: Tomku, dziękuję, że zechciałeś porozmawiać jeszcze o nowym tomie… Nadmieniam „jeszcze”, albowiem wiem, że sporo już powiedziałeś o nim, co skrupulatnie i dużą pieczołowitością zostało zebrane w książce „Igliwie” Rafała Kasprzyka, ale skąd tytuł… Kolejny raz „uciekasz” w sferę wieloznaczności i nieczytelności. Ostatni zbiór-„Lallen” pochodził z niemieckiego, teraz sięgasz po włoski.
Tomasz Hrynacz: No tak, rozmowa z Rafałem była niezwykle inspirująca, a kwestie, o które podpytywał, były wielowymiarowe i w swej nośności wielce odkrywcze, także i dla mnie jako autora. Dociekliwość i pozytywna „upartość” Rafała, poniekąd zmusiła mnie do takiego a nie innego „obnażenia się”. Skąd tytuł, zapytujesz? Fraza „corto muso”, istotnie, pochodzi z języka włoskiego i oznacza dosłownie „krótki pysk”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy, że do odniesienia zwycięstwa wystarczy niewielka przewaga. Określenie bezpośrednio nawiązuje do świata wyścigów konnych, ale w 2019 roku zyskało na popularności za sprawą włoskiego trenera piłki nożnej- Massimiliano Allegriego po porażce Juventusu z zespołem SPAL i szybko zyskało dodatkowy wymiar, wychodząc także poza kontekst futbolu. Z czasem znalazło się w kolejnym wydaniu włoskiego słownika „Treccani”, który jest odpowiednikiem „Słownika języka polskiego”. A z racji moich zainteresowań światem Calcio i kibicowania od ponad dwudziestu lata rossonerim tytuł wydał mi się pewną metaforyczną ilustracją, jeżeli można tak powiedzieć, charakteru wierszy, ale także pewnej idei, jaka towarzyszyła mi podczas konstruowania i układu samego tomu.
Przyznasz jednak, że tytuł „Corto muso”, przynajmniej dla mnie, sugeruje jakąś niepełność, skrócenie, a może również spojrzenie z innej, mniej oczywistej perspektywy.
No, tak, tutaj nie ma zbyt odkrywczych przestrzeni. W „Corto muso” nadal „badane” są tematy związane z egzystencją, przemijaniem, brakiem poczucia równowagi czy samotnością. To wiersze, które wyrastają z potrzeby poszukiwań i refleksji nad istotą bytu, życia, śmierci i miejsca człowieka we wszechświecie. Zbiór ten, jak wiele moich wcześniejszych, odwołuje się do tej nieustannej potrzeby zadawania pytań o to, co nieuchwytne, niezrozumiałe. W tym kontekście, owa „niepełność”, o której wspominasz, może być pewnym odniesieniem do zniekształconego obrazu rzeczywistości lub do poszukiwania nowych form wyrażenia, bo jednak będę się upierał, że „bohaterem” tego zbioru oprócz wyżej wymienionych kwestii jest zdecydowanie język.
O tym chciałbym za chwilę. Pozwól jednak, że wcześniej pokuszę się o refleksję ogólną. Według mnie „Corto muso” mieści się w konwencji już wypracowanej przez Ciebie, w nurcie poezji metafizycznej, której cechą jest dążenie do zrozumienia tajemnic istnienia poprzez choćby na szeroką skale użyte symboliczne obrazy i refleksje filozoficzne.
Bynajmniej, nie odkrywam tutaj „nowego świata”, ta książka nie jest żadną rewolucją. Podążam „starymi ścieżkami”. Często pojawiają się w niej pytania o sens, o to, co poza codzienną percepcją. Mój bohater często poszukuje odpowiedzi na fundamentalne pytania o sens życia, obecność Boga, czas i śmierć. Są to bez wątpienia motywy, które wskazują na dążenie do zrozumienia rzeczywistości wykraczającej poza to, co materialne, rzeczywiste. I to moje poezjowanie może być postrzegane jako forma kontemplacji, w której obecność, powiedzmy, Absolutu jest zarówno tajemnicza, jak i bliska. W ten sposób zgłębia ona duchowy wymiar codzienności. Mówiłem o tym fakcie– idei już wcześniej, ale powtórzę to raz jeszcze, bo wydaje mi się, że kontekst jest dosyć znamienny. „Corto muso” pisana była z pozycji kogoś, kto zastanawia się, w jaki stopniu mikrokosmos wiersza może „zmierzyć” złożoność świata swoją miarą i w jakim stopniu może unieść bezkształt i ruchliwość rzeczywistości. Pomieszczone w tym tomie utwory, zdaje się, tak je spostrzegam dzisiaj, nie walczą już o kolejne racje, bo, co my o racjach w ogóle wiemy, ale nade wszystko podważają tezę o poznawczej wartości wiersza, o jego trwałych odczytaniach „dookolności”. A czy jest to „metafizyczne”… Nie mnie to rozstrzygać i powiem szczerze zupełnie mnie to nie interesuje.
No dobrze… Wiedzę, że unikasz jednoznacznej odpowiedzi. Skoro rozmawiamy o koncepcji tomu, nie wiem, czy się zgodzisz, że “Rozbieg” jako wiersz otwierający i “Corto muso”– zamykający pozwalają dostrzec klamrę kompozycyjną, a zarazem zarys perspektywy, jaką przebywa podmiot liryczny na przestrzeni całego tomu.
Wcale nie unikam odpowiedzi. Po prostu po tylu latach obcowania z liryką, wiem, że nie ma sensu mówić o „jednoznaczności”. To nie ma sensu. Powiem tylko, że te teksty, o których wspominasz, wyznaczają początek i koniec poetyckiej podróży– od gwałtownego impulsu do wyciszenia i gestu akceptacji. “Rozbieg” to jakby poetycki rozruch, szybki zapłon – moment, w którym zaczyna się proces poetyckiego istnienia. Mam nadzieję, że da się to odczuć. Wskazuje na gotowość do konfrontacji i intensywne wejście w świat słów. Energia, pośpiech i konflikt zarysowują ton początku tomu. Tytuł tomu i zarazem finałowy wiersz sugeruje dojście do stanu równowagi. Uwaga przesuwa się z walki na akceptację, z języka jako oręża na język jako medium czułości i sensu. Ktoś niedawno mi nadmienił, że tytułowy wiersz brzmi jak modlitwa końcowa. To rodzaj jakiegoś „pożegnania”. Może i tak… Na pewno jest to świadoma refleksja – akt zamknięcia, ale nie zamknięcia się. Można to metaforycznie odnieść do tonu tomu – ostateczne zwycięstwo nie musi być głośne ani spektakularne. Może być ciche, późne i z dobrą wolą.
Właśnie chciałem się pokusić o podobny wniosek. „Rozbieg” i „Corto muso” to dwa teksty, które nie tylko wyznaczają granice formalne tomu, lecz stanowią również głęboko znaczącą klamrę kompozycyjną, ilustrującą przemianę, jaką przechodzi podmiot liryczny – od gwałtownego, pełnego napięcia wejścia w świat języka po wyciszone, dojrzałe jego opanowanie. Między tymi dwoma wierszami rozciąga się cała droga egzystencjalna, emocjonalna i poetycka. Analiza „Rozbiegu” i „Corto muso” pozwala dostrzec, że ten tom to nie tylko zbiór tekstów, lecz spójna opowieść o transformacji człowieka w świecie słowa.
Myślę, a zakładam, że jest to czytelne, a może nie (śmiech). „Corto muso” pokazuje, że język poetycki może być zarówno narzędziem ataku, jak i narzędziem budowania relacji. Widzę to tak, że wiersze „Rozbieg” i „Corto muso” to dwie strony tej samej monety – jedna wyraża napięcie i niepokój, druga – spokój i pogodzenie. Zderzenie „wcześnie i szybko” z „późno i wolno” to nie tylko gra czasu i rytmu, ale przede wszystkim obraz dojrzewania emocjonalnego. Zależało mi, aby pokazać, że nawet minimalna zmiana podejścia – „na corto muso” – może wystarczyć, by odnaleźć równowagę i sens. A czy mi się to udało… To już leży po stronie czytającego.
Dobrze, że o tym wspominasz. Dla mnie to dwa bieguny – początek i koniec procesu wewnętrznej przemiany. Od języka jako impulsu walki do języka jako gestu pojednania. Te krótkie utwory są esencją drogi, jaką może przebyć czytelnik – od napięcia i powiedzmy „młodzieńczej” reakcyjności do dojrzałości, empatii i wewnętrznego spokoju.
Z tym spokojem to bym nie przesadzał! Ale masz rację. Między tymi dwoma wierszami rozciąga się cała droga egzystencjalna, emocjonalna i poetycka. Już sam tytuł wiersza – „Rozbieg”– sugeruje początek, start, pierwsze tchnienie w przestrzeni poetyckiej. Nieprzypadkowo pojawia się tu słowo kojarzące się z ruchem, przygotowaniem do skoku lub biegu – metaforycznego wejścia w świat. Jednak nie jest to wejście łagodne. Wręcz przeciwnie – wiersz otwierają „powitalne zgłoski / na atak w zwarciu”. Język – zamiast być środkiem komunikacji czy kontemplacji – staje się tu bronią. Słowa zostają zaangażowane w bezpośredni konflikt, walkę, być może wewnętrzną, być może z rzeczywistością. Mamy do czynienia z agresywnym tonem, który potwierdzają kolejne wersy: „Weź na język”, jakby podmiot wzywał do przejęcia kontroli nad mową, nad jej siłą.
A „Corto muso” traktuje język jako gest pojednania?
Myślę, że to trafne spostrzeżenie. Wiersz zamykający przynosi wyraźną zmianę tonu i tempa. Choć forma pozostaje nadal oszczędna, niemal ascetyczna, jak w „Rozbiegu”, to sensy przesuwają się w stronę ukojenia. Przynajmniej ja tak to dzisiaj czytam. Już sam początek – „Finalne słowo / bierze na język” wprowadza nas w przestrzeń końca, pointy, refleksji. Powraca też fraza z wiersza otwierającego – „na język” – lecz znaczenie tego aktu zmienia się diametralnie. Nie chodzi już o agresywny gest przejęcia mowy, lecz o świadome, dojrzałe wypowiedzenie czegoś ważnego.
W kolejnych wersach pojawia się „nocna przyśpiewka” i „miara” – znaki rytuału, ukojenia, harmonii…
Pełna zgoda! To już nie jest zryw, lecz kontemplacja. Czas płynie „Późno / i / Wolno” – słowa te zestawione są w sposób identyczny formalnie z „Wcześnie / i / Szybko” z „Rozbiegu”, lecz ich sens działa przeciwstawnie. Zmieniła się perspektywa – od impulsywności do akceptującego, pełnego empatii spokoju. Ostatni wers – „Z dobrą wolą” – brzmi niemal jak błogosławieństwo lub modlitwa. Podmiot nie walczy już ze światem ani ze sobą. Wchodzi w ciszę, pogodzenie i gotowość przyjęcia rzeczy takimi, jakie są.
Czyli przemiana, jaka dokonuje się w podmiocie, nie musi być spektakularna!
W żadnym wypadku! Wystarczy drobny gest, symboliczny ruch, by z języka przemocy przejść do języka zgody. To poezja wygrana „na włosku”, na minimalnym odchyleniu intencji i tonu. Najważniejsze przemiany dokonują się nie w krzyku, lecz w szeptach. Nie w pośpiechu, lecz w zatrzymaniu. Nie w wojnie, lecz w dobrej woli.
W świecie, w którym język coraz częściej staje się narzędziem przemocy medialnej, politycznej, społecznej Twoja poezja czytana z tej perspektywy staje się cichym protestem i świadectwem alternatywnej możliwości: mówienia nie „szybko i wcześnie”, ale „późno i wolno, z dobrą wolą”.
Nie przesadzajmy z tymi wnioskami, bo to już jakaś ideologia się tworzy, a to byłoby najgorsze. Wiem jednak jedno: człowiek, oswoiwszy na swój prywatny użytek śmiertelność i chaos, odnajduje sens w uważnym, pokornym słowie. Nawet, jeżeli w tym nazywaniu ponosi porażkę albo zwycięża połowicznie, o „krótki pysk”. Dla mnie język jest materią, która nie służy prostemu opisywaniu świata, lecz staje się samodzielnym „bohaterem”, który odkrywa i ukrywa, błądzi i konstytuuje sens. To pole, na którym toczy się nieustanny dialog pomiędzy słowem a milczeniem, sensem a jego brakiem, rzeczywistością a językową wizją. Ale o tym można byłoby długo i na pewno nie tym razem…
Wnioskuję, że tutaj stawiamy kropkę…
Jak najbardziej. Reszta niech pozostanie w sferze dociekań i rozbłysków wrażliwości. Po prostu, czytajmy wiersze, bo to jest świat bez granic. Świat szeroko otwartej duchowości.
Tomasz Hrynacz ( ur. w 1971 r.) – poeta, redaktor kwartalnika literacko– kulturalnego „eleWator”. Autor kilkunastu tomów poetyckich. Ostatnio wydał Lallen (Instytut Mikołowski 2023) i Corto muso (Wydawnictwo „Forma” 2025). Jego wiersze znalazły się w kilku antologiach m.in. w amerykańskiej antologii polskiej poezji Contemporary Writers of Poland (Orlando 2005), Između Ohrida i Buga. Antologija slavenskih umjetnosti (Krosno 2011), hiszpańskiej antologii współczesnej poezji polskiej Poesía a contragolpe. Antología de poesía polaca contemporánea (autores nacidos entre 1960 y 1980) (Saragossa 2012) antologii serbsko- polskiej Нови духовни мост (Nowy Sad 2024). Tłumaczony m.in. na język angielski, chorwacki, czeski, macedoński, niemiecki, rumuński, serbski, słowacki, ukraiński.
.
Tamara Hebes ( ur. w 1967 r.) – poeta. Absolwent Wydziału Filozofii Uniwersytetu Wrocławskiego. Publikował m.in. w „Afroncie”, „eleWatorze”, „Odrze”, „Frazie”, „Tyglu Kultury”, „Pograniczach”. Wydał tomy poetyckie: ekstra nocne (1998), Ja oniryczne (2005), Muchoraj (2007), Błąd paralaksy (2015) Tak myśli-cielsko (2017), Lunarnik (2022).