Grzegorz Zientecki – Dziennik [czerwiec 2021]

Kłodzko,
1 czerwca 2021

Wczoraj ten zjawiskowy zachód słońca w paśmie Sudetów, kiedy dojeżdżaliśmy do Kłodzka. Najpierw objawiła się nam majestatyczna góra Ślęża. A kolejne widoki zapierały dech w piersiach. Łagodne górskie pasma w promieniach gasnącego słońca były niczym zapis kojącego adagia.

Niewielki hotel „ Śnieżnik”, w którym zamieszkaliśmy w pokoju numer 105, ma nieco siermiężny, komunistyczny styl, ale obsługa jest bardzo miła. Zwłaszcza dwaj młodzi recepcjoniści, którzy proponują nam różne trasy zwiedzania Hrabstwa Kłodzkiego.

Dziś odwiedziliśmy arboretum w Wojsławicach. Przepiękny, położony na obszarze 62 ha ogród botaniczny założony został w 1880 roku przez Fritza von Oheimba. Rodzina przez sześć pokoleń pracowała, aby uzyskać 600 odmian rododendronów. Te wspaniałe kwiaty i azalie były teraz w pełnym rozkwicie. Przeżyliśmy tam istny dywanowy nalot piękna. Zachwycałem się cudowną, filigranową, jak sama poezja , azalią „Byron”. W Wojsławicach doświadczyłem pierwszego spotkania z sekwoją. Od razu przypomniał mi się wiersz Herberta o tym wyjątkowym drzewie, w którym poeta patrząc na słoje pnia sekwoi przywołuje konkretne i wielce znaczące w historii wydarzenia. Ogromne drzewo robiło wrażenie, ale jeszcze większa niespodzianka czekała mnie, gdy dotknąłem jego pnia. Zaskoczyło mnie, że w dotyku w ogóle nie przypominało drzewa. Pod palcami czułem raczej ciepłą, miękką, włochatą nogę mamuta.
Innym imponującym drzewem okazała się szydlica japońska. Jest to narodowe drzewo Japonii, zwane tam sugi. Wiek najstarszego z nich, Jomon Sugi szacowany jest na około 5-6 tysięcy lat. Długa na ponad 65 kilometrów aleja tych drzew na wyspie Honsiu prowadzi do świątyni Togakushi. Pierwszy raz mogłem też podziwiać kwitnącą paulownię. Jej delikatne, błękitne kwiaty przypominały nieco dzbanecznika. Spacerowaliśmy też aleją bzów, gdzie ze względu na nazwę odnotowuję gatunek „ Znamia Lenina”.

Kłodzko to miasteczko jak z bajki. Miniaturowa Wenecja, gdzie domy i drzewa dotykają wody. Kilka lat temu, jak powiedział nam sympatyczny recepcjonista, pływały tu jeszcze gondole. Idziemy przez kamienny most św. Jana z przepięknymi rzeźbami. Przypomina most Karola w Pradze, ale jest o kilkanaście lat od niego starszy.

Kłodzko,
2 czerwca 2021

W Lądku-Zdrój. Uzdrowisko zachwyca rotundową konstrukcją basenu „ Wojciech”. Wzniesiono go w 1678 roku. Wewnątrz przykuwają uwagę nawiązujące do antyku piękne płaskorzeźby. W uzdrowisku gościł między innymi Goethe. Dodatkową atrakcją był koncert pewnego skrzypka. Wnętrze budowli sprzyjało akustyce i do tego można było rozkoszować się wspaniałą, chłodną wodą mineralną.

W Dusznikach- Zdrój odwiedziliśmy Muzeum Papiernictwa. Znajduje się tu jedyny w Polsce, działający do dziś młyn papierniczy zbudowany w 1605 roku przez rodzinę Kretschmerów. Papiernicy mieli wówczas wysoki status, bowiem w 1607 roku cesarz Rudolf II Habsburg przyznał Kretschmerom herb, a wkrótce potem dziedziczny tytuł szlachecki. Natomiast król Prus, Fryderyk II w 1750 roku nadał papiernikowi z rodu Hellerów dziedziczny tytuł nadwornego papiernika królewskiego.
Młyn ma kształt dworu. Jasną, kremowo-łososiową elewację przykrywa gontowy dach z pięknymi ślimacznicami. Wewnątrz ciekawa ekspozycja materiałów do pisania takich jak papirus, liście palmowe, czy polinezyjska tapa, a także dawnych urządzeń używanych przy produkcji papieru. Niektóre z nich przypominały stare lunety lub dawne przyrządy nawigacyjne, jak choćby sekstant ( aparat do oznaczania oporu przedarcia papieru firmy „ Elmendorf” z 1925 roku). W Muzeum nabyłem rycinę papierni oraz świetną sentencję Wacława Potockiego (1625-1696) spisaną oczywiście na papierze czerpanym:

.
Próżna ufność w marmurze
próżna i w żelezie
to trwa do skonu świata
co na papier wlezie

Kuracjuszem w Dusznikach był też Chopin. Odbył się też tutaj pierwszy zagraniczny recital kompozytora, a dochód z niego przeznaczył na pomoc czwórce dzieci osieroconych przez miejscowego sukiennika. To wydarzenie było też inspiracją dla Chopina, aby napisać Marsz żałobny c-moll.

Po powrocie do Kłodzka czekało nas niesamowite przeżycie. Idąc uliczkami Starego Miasta dotarliśmy pod mury kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Z zewnątrz kościół przypominał nieco katedrę w Sienie, wewnątrz zaś powitała nas istna orgia baroku. Mieliśmy szczęście, gdyż dotarliśmy do świątyni tuż przed zachodem słońca. Ostatnie promienie nadały temu miejscu wyjątkowej atmosfery.
Wnętrze wibrowało złociście, ożywiając wspaniałe rzeźby, a także przecudowny ołtarz projektu Christophora Tauscha. Jest on też autorem wspaniałego malowidła na konchowym sklepieniu przedstawiającym scenę Wniebowzięcia Matki Boskiej. Kunsztownie rzeźbioną ambonę wykonał znany na Ziemi Kłodzkiej , Michał Klahr Starszy. Organy to dzieło praskiego mistrza, Antoniego Streita. Czeska jest też genez powstania tej cudownej świątyni. Inicjatorem budowy był mianowicie arcybiskup praski, Arnost z Pardubic. Budowę zaplanowano na XIV wiek, a ukończono ok. 1500. Te wszystkie informacje czerpię z przepięknego folderu, „ Kłodzka Fara”, Grażyny Tomaszewskiej ze zdjęciami Tomasza Gmereka. Wynotowuję też z niego arcyciekawą informację, że „ W 1650 roku Antanasius Kircher opublikował traktat organologiczny głoszący równoznaczność praw optyki i akustyki, światła i dźwięku”. A folder jako ostatni już zwiedzający otrzymaliśmy od sympatycznej zakonnicy. Fara Kłodzka to niewątpliwie perła na naszym szlaku. Mieliśmy szczęście odwiedzić ją w tak zwanej złotej godzinie. Światło było naszym tajemniczym przewodnikiem, które niczym Palec Boży wskazywało nam kolejne cuda tego niezwykłego kościoła.

Henryków,
3 czerwca 2021
Boże Ciało

Jedziemy do dawnego opactwa Cystersów w Henrykowie. Docieramy tam lokalnymi, nieuczęszczanymi drogami. Pokonujemy jakąś żwirówkę, która spowija nasz samochód siwym tumanem, jakbyśmy pędzili przez Saharę. Wita nas rozległy park pełen olbrzymich, starych drzew. Słońce prześwietla cudowną o tej porze zieleń i kontrastujące z nią ciemno-purpurowe liście buków. Park przepełniony jest głosami najrozmaitszych ptaków. Twórca zakonu, św. Bernard z Clairvaux podobno uwielbiał drzewa. Wreszcie przed nami pojawiają się odnowione (utrzymane w kremowo-koralowej kolorystyce) mury klasztoru.
Ogromna budowla robi wrażenie. Ale prawdziwe cuda czekają w środku. Znów w świątyni jesteśmy sami i możemy rozkoszować się barokowym przepychem. Uwagę zwracają wielkie obrazy w złoconych ramach przedstawiające portrety świętych. Ich autorem jest „ śląski Rembrandt”, Michał Willmann. Wyjątkowe są też niezwykle bogato rzeźbione, dębowe stojące w podwójnych rzędach ławy. Nad ich oparciami umieszono kamienne płaskorzeźby Drogi Krzyżowej. Wszystkie postaci mają niepowtarzalne, zindywidualizowane rysy twarzy ( choćby ten szyderca nakładający Chrystusowi koronę cierniową zupełnie jakby przeniesiony został z płótna Hieronima Boscha). Przedstawione sceny pełne są dynamiki i dramaturgii. W pewnym momencie usłyszeliśmy śpiew uczestników zbliżającej się do świątyni procesji Bożego Ciała. Chwila była naprawdę mistyczna.

Wiekowe drzewa
Śpiew kosów i drozdów
Medytacja w starych cysterskich ławach

Warszawa,
4 czerwca 2021

Nadmiar piękna niweczy kontemplację.

Jeśli mam oddać hołd geniuszowi, wpierw muszę widzieć jak składa on hołd Rzeczywistości.

Warszawa,
5 czerwca 2021

Architektura porządkuje kosmos człowieka. Poezja zaś porządkuje jego serce.

Epoki są niczym bezlitosna prasa wieków. Albo coś wielkiego i szlachetnego uda się im wycisnąć z człowieka, albo tylko jego małość i podłość.

Święty Bernard z Clairvaux może dlatego wolał drzewa niż ludzi, ponieważ milczenie drzew łatwiej zrozumieć niż pustą gadaninę ludzi. A może dlatego, że drzewa przeżywając nas czasem o tysiąclecia posiadają głębszą wiedzę o wieczności.

To co możemy wyśnić
Rozsadzić nam może oczy
To co możemy zapamiętać
Rozsadzić nam może mózg
To co możemy przebaczyć
Rozsadzić nam może serce
Ale te trzy rzeczy
Warte są ryzyka:
Jak wejście na Mount Everest
Jak opłynięcie wokół Hornu globu
Albo jak wykradzenie plastra miodu
Tybetańskim pszczołom

.
Warszawa,
6 czerwca 2021

Słowo, w odróżnieniu od innych środków wyrazu, ma w sobie za dużo goryczy, za dużo żółci, za dużo cienia. Nawet w poezji mało w nim muzyki. Ale najczęściej człowiek posługuje się właśnie słowem i buduje światy właśnie ze słowa.

Po ostatniej podróży i nacieszeniu oczu tymi wspaniałościami jakie widziałem w Kłodzku i Henrykowie, dochodzę do smutnej konstatacji: nie ma już malarstwa, nie ma już rzeźby, a w szczególności nie ma już architektury. Ta ostatnia zapadła się w jakąś nicość. Koniec świata już nastąpił. To nie kataklizm, nie tsunami, nie Armagedon. To bezwład, stagnacja, to uwiąd marzeń i możliwości człowieka.

Z książki Patricka Leigha Fermora, zatytułowanej „ Czas milczenia”, wynotowuję zdanie, które mną wstrząsnęło. Wypowiedział je opat Gabriel Gontard z Opactwa św. Wandrille z Fontenelle: „ Tak, to cudowne. W świecie poza naszymi murami nadużywa się słowa”.

W snach otrzymujemy klucze. Ale niewprawny duch nie otworzy zamka.

Warszawa.
9 czerwca 2021

„Śmierć starego człowieka jest jak pożar biblioteki”. (sentencja z Mali).

Warszawa,
10 czerwca 2021

TAJFUN

Horyzont zdarzeń
Wrzał w wianuszku morskiej piany
Niczym wenecki krużganek
Sztorm punktował nas jak zawodowy bokser
Nocą raz po raz wytrącany z koi
Liczyłem ślepe uderzenia w żeliwne blindklapy
Nie był to rachunek sumienia
Raczej bilans nieprzeżytego jeszcze życia
Czyżbym miał odejść w wieku Chrystusa
10 000 mil od domu?

Nagle
Łagodne przejście z chaosu fal w chaos neuronów
Nie wiadomo kiedy zasnąłem
Widmowe twarze bliskich przesuwały się
Rozmyte jak na akwareli

(wspomnienie z m/s „Grunwald”, Pacyfik, 1994)

Warszawa,
12 czerwca 2021

Duch doktora Mengele unosi się nad światem. Bierzemy bowiem udział (świadomie czy nieświadomie) w globalnym eksperymencie medycznym. Czyżby to była kamuflowana zemsta za holokaust?

Nie ciągnij kogoś za język, bo możesz zostać obnażony.

Prawa optyki bywają też i takie, że dopiero po zdjęciu okularów zaczynamy coś dostrzegać.

Wszystkiego możemy spodziewać się po innych. Niczego zaś nie spodziewamy się po sobie. Dlatego „ja” nas zawsze zaskakuje.

Pisarze częściej ulegają demoniczności Logosu niż jego boskości.

Pisanie powinno wywoływać pewne tarcie. Przynajmniej tak uważam. Tarcie zaś wywołuje ciepło, a ciepło wynikłe z pisania powinno ogrzewać ludzką duszę.

Chwila, która czerwoną, lakową pieczęcią słońca zakleja horyzont i wysyła najtajniejszą wiadomość na drugą stronę świata.

Warszawa,
13 czerwca 2021

Najdalsza na firmamencie gwiazda może być najbliżej prawdy.

To nie światu, to człowiekowi wciąż brakuje niewinności.

Uwięziliśmy Boga w sztuce, a powinniśmy uwięzić Go w naszym uczuciu.

Warszawa,
15 czerwca 2021

Jak podle czuć się musi nieskończoność myśli w ograniczonym człowieku !

Artysta błędnie sądzi, że manipuluje rzeczywistością. Jest dokładnie odwrotnie: to rzeczywistość urabia artystę.

Sława jest trampoliną, ale też podlega sile ciążenia.

Doskonałość jest kwestią zamkniętą: ani do niej żadnego dojścia, ani żadnego wyjścia.

Warszawa,
18 czerwca 2021

Licząc na błędy innych, kalkulujemy szansę swojej kariery.

Nie ma innej przestrzeni nad przestrzeń oceanu –powie żeglarz. Nie ma innej przestrzeni nad przestrzeń kosmosu-powie astronauta. A co ma powiedzieć biedny poeta, który dusi się w przestrzeni Logosu?

Warszawa,
19 czerwca 2021

W genewskim pałacu Villa La Grange, na tle tysięcy oprawionych w skórę woluminów odbyło się spotkanie Biden –Putin. Komentatorzy polityczni twierdzą, że między przywódcami USA i Rosji nie było tak zwanej chemii. Być może. Ale jeśli zagłębić się w temat wcale nie jest takie niemożliwe osiągnięcie wspólnej płaszczyzny. Z jednej strony mamy bowiem byłego kagiebistę, a z drugiej lewaka.

Kobiety i kamienia nie pytaj o wiek.

Sztuka jest cudem reagującym na cud istnienia i ten cud w swoich dziełach zwielokrotnia. Jeśli zaś temu się przeciwstawia jest tylko kuglarstwem.

Starzejący się człowiek zaczyna odkrywać, że dysponuje czymś nieznanym i potężnym, zaczyna odkrywać swój organizm: jego mechanizm, jego prawa i jego kaprysy. Dotąd nie zdawał sobie sprawy z magii jego działania, a teraz cichymi zaklęciami pragnie go udobruchać, aby choć jeszcze tych kilka lat był dla człowieka jako tako działającym wehikułem.

To, że Budda zawsze jest przedstawiony jak ktoś zadowolony z siebie, jest jednym z powodów, że nie mogę mu w pełni ufać.

Najgorszym potępieniem jest to, że zaczynamy przyzwyczajać się do nieodwracalnej nieobecności najdroższej osoby. W takiej chwili, gdy to do nas dotrze, nie powinniśmy istnieć.

Dziennik równie dobrze mógłby nosić tytuł Otchłannika. Wszystko w nim bowiem przepada…

Jakże przenikliwa refleksja Jerzego Illga z jego ostatniej książki „ Mój przyjaciel wiersz”: „ Straszna zaiste jest cena płacona za nieobecność, nieuczestniczenie w życiu literackim, za przyjęcie losu wygnania i wierność samemu sobie”.

O zmierzchu. Światło w tej godzinie potrafi subtelnie podkreślić urodę świata, ale też i wydobyć jego szpetotę. Podobnie jak słowo, które w pełnym słońcu stawia człowieka, albo ujawnia jego nędzę.

Połówka księżyca wisi nad ogrodem. Jedna część oświetlona, druga skryta w mroku. Zupełnie jak półprawdy, którymi codziennie nas karmią.

Nawet jeśli dożyję transmisji lotu na Marsa, nie będę przeżywał jej z taką intensywnością jak lądowania na Księżycu. Mars nie jest tak romantyczny.

Warszawa,
20 czerwca 2021

Zapis jest pewnego rodzaju zawłaszczeniem. Jeśli opisuję kwiat, czuję że przez ten jedyny moment, moment pisania go posiadam. Jeśli opisuję górę, czuję że na tę chwilę biorę je w posiadanie. Marco Polo opisując świat był jego jedynym władcą , jedynym jego imperatorem. Bo zapis jest władzą, władzą najsubtelniejszą: przez krótką chwilę kontroluje myśl, logos i czas.

Niczego nie spodziewaj się po przyszłości, ale wszystkiego spodziewaj się po dniu jutrzejszym.

W upale czas staje się amorficzny.

Drzewa zaczynają mówić kiedy dotyka je wiatr. Im silniej wieje tym głośniej przemawia drzewo o tysiącu wargach. Człowiek przy gwałtownym wietrze milczy. Nie może otworzyć ust. Taki wiatr jest dla ludzi zbawienny.

Powróciłem do lektury włoskiego pisarza i reportera, Tiziano Terzaniego. W jednej ze swoich książek pisze, że pismo chińskie wymyślono do komunikacji z bogami. I tak powinno pozostać, gdyż w kontaktach z ludźmi pismo się degraduje.

Czerwcowy upał
Całe drzewko śnieżne
Zapach jaśminu

Cudownie jest żyć dla życia. I… nie da się żyć inaczej.

Warszawa,
21 czerwca 2021

Najdłuższa podróż słońca w tym roku. I znów będziemy osuwać się w mrok.

Warszawa,
24 czerwca 2021

Bardziej przerażające jest kiedy nie można dostrzec świtu, niż kiedy nie można dostrzec zmierzchu.

Poezja nie jest niczym nadzwyczajnym. To stan w jakim znajduje się poeta jest nadzwyczajny.

Czy choć jedna gwiazda, prócz Słońca przypomina oblicze Boga?
Niczego nie zostawiaj na ostatnią godzinę, ale wszystko zostawiaj wieczności.

Zrzędzenie losu.

Koniec końców kosmici zawsze opuszczali Ziemię, widząc że to fałszywy raj.

Warszawa,
27 czerwca 2021

Wczoraj oglądałem dokument o huraganie „Irma” pustoszącym Karaiby. Siła wiatru przekraczała 300 kilometrów na godzinę. Naukowcy mówili, że w pewnym momencie skończyła się już skala pomiarowa. Potęga żywiołu stała się więc niemierzalna. A czy istnieje jakaś skala ludzkiego szaleństwa? Jaki stopień mogło ono osiągnąć u takich ludzi jak Hitler, jak Stalin, Bokassa, Pol-Pot?

W ogródku rozkwitł złocisty ukwiał wiciokrzewu. Natura w jakichś niedostępnych nam manufakturach, kopiuje swoje formy i wzory i umieszcza je w krańcowo odmiennych światach. Czemu służą te eksperymenty? A może to ten nadmiar, który cechuje każdego geniusza?

Wisteria niczym rzeźba Laokona wije się w ażurach altany.

Jak mogła nie spodleć nam literatura, mając tylu bezkarnych piszących.

Tylko Demostenes znał prawdziwy ciężar słów.
Kielich z wiedzą o sobie samym, racz odsunąć ode mnie , Panie.

Człowiek sam sobie nie wystarcza. Jak wielu serc, jak wielu umysłów, par oczu i języków potrzebuje, by iść dalej.

W Polsce akcja szczepień osiągnęła apogeum absurdu. Bareja miałby teraz gotowe scenariusze. Otóż nasze władze wymyśliły, że będzie loteria dla zaszczepionych. Główna wygrana to milion złotych, ale codziennie uprzywilejowana kasta zaszczepionych będzie też mogła wygrywać niższe kwoty. Będą też nagrody rzeczowe, jak choćby samochody. Tak więc szczepionkowe szaleństwo trwa w najlepsze.

 

Grzegorz Zientecki

.

O autorze:

Grzegorz Zientecki – ur.1962 w Lublinie. Absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Na statkach Polskich Linii Oceanicznych odbył wiele podróży, m.in. trzy rejsy dookoła świata na m/s „Profesor Mierzejewski” i m/s „Profesor Rylke”. Następnie został zatrudniony na statkach Chińsko-Polskiego Towarzystwa Okrętowego „ Chipolbrok”, dzięki czemu mógł podróżować dalekowschodnim szlakiem Conrada, zwiedzając m.in. Singapur, Hong Kong, Bangkok, Dżakartę i porty Chin. Te liczne podróże stały się inspiracją jego twórczości, w szczególności utworów haiku i aforyzmów.

Dotychczas w krakowskim wydawnictwie Miniatura wydał następujące pozycje:

Tomiki haiku:
• Wiersze Podróżne- 2010r.
• Popiół i rosa -2012r
• Zoom Sindbada- 2012r -tom wierszy
• Pory zmroku- 2012
• Mile i wersy- 2013 r.
• Milion powodów do oświecenia-2015 r
• Urodzaj na nieobecność-2015 r.
• Nefrytowa ważka-2017 r.

Oraz następujące tomiki aforyzmów:
• Szlifierz Oka -2012r.
• Wspomnik-2013 r.
• Amneznik -2013 r .
• Wycisznik -2014 r.
• Resetnik-2015 r.
• Minutnik-2016r.
• Z 1001 nocy na oceanie – 2019 r.

W 2015r. Grzegorz Zientecki otrzymał jedno z wyróżnień literackiej nagrody Naji Naamans w Libanie w dziedzinie aforystyki. Od 2016r. członek Polskiego Stowarzyszenia Haiku.
W sferze zainteresowań Grzegorza Zienteckiego oprócz literatury znajduje się także historia, sztuka,reportaż, astronomia, natura /jest kolekcjonerem egzotycznych muszli/.

 

Subskrybcja
Powiadomienie
2 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Grzegorz Zientecki
2 years ago

Bardzo Panu dziękuję za to spostrzeżenie. Pytanie, kto i kiedy postawi temu tamę? Czy będzie nas stać na obronę wolności?