Marek Czuku – Cztery wiersze

Marek Czuku

 

Róża

.

Na przykład te zimne samotne dworce w małych
miasteczkach i ta kulawa młoda sprzątaczka
w niebieskim stylonowym fartuchu, której ni stąd,
ni zowąd dałem różę (z jakiej okazji? – z okazji

braku okazji), i ten powrót z przesiadkami i przygodami
do domu, i to przenikliwe skrzypienie i stukanie
wagonów, i ta piękna złota jesień, kiedy bez przerwy
myślę o tobie, i to pomieszanie pewności wieku

dojrzałego z młodzieńczą nieufnością i nienasyceniem,
i ten pusty żołądek i wypełnione obietnicami serce,
i ten właśnie mijany Teatr Polski we Wrocku, i ta
godzina 21:32, kiedy zaraz będę wysiadać, i ten wiersz,

którego nie mogę skończyć, chociaż powinienem
wiedzieć, że czekasz i nie pozwolisz czasowi się
zestarzeć ani chwili uciec w siną dal, bo ten moment
nie należy już do nas ani do nikogo innego na świecie,

bo czas jest właśnie tym Bogiem, który stworzył zimne
samotne dworce i małe miasteczka, i jest dobrym ojcem
tej młodej kulawej sprzątaczki w niebieskim stylonowym
fartuchu, której niespodziewanie podarowałem czerwoną

różę, bo miałem taką fantazję i pomyślałem, że ta
kobieta jest trochę podobna do ciebie, bo dzielą nas setki
kilometrów i miliardy ziarenek piasku na drogach, które
przewędrowaliśmy w ciągu miliardów sekund, jakie nas łączą,

i to przenikliwe zimno nocy, które zapowiada bliskie
nadejście zimy (lubię jak rzucasz we mnie śnieżkami
i się przy tym głośno śmiejesz, a potem turlamy się po
śniegu, tulimy i całujemy, a ty się nadal donośnie śmiejesz),

i nawet teraz, gdy siedzę na dworcu w Piotrkowie sam jak palec,
a wiatr tarmosi czarne jak noc folie w koszach na śmieci
i mija mnie jak powietrze ten szary bezdomny człowiek
w brudnych dżinsach, który żyje w zupełnie innym świecie,

to właśnie ta uciekająca chwila ma głębszy sens, bo innej
nie ma i nie będzie, i nigdy nie nadejdą jakieś inne lepsze
czasy czy lepsi ludzie, dlatego jadę do ciebie, byśmy się
wreszcie sobą nasycili, do utraty tchu, do utraty sił.

.

.

Najlepsza jest Metallica

.

Szpitalny billboard zaprasza: „Mam?
Mammografia da odpowiedź”. A ja mam
w uszach Fade To Black, a w piersi złote
serce wybrukowane dobrymi chęciami.

Cytrynowobiały lizak słońca podnosi się
w dymie zakręconych chmur nad rzędem
gomułkowskich bloków. Szukam ciebie
intensywnie u Kopernika. Pech chciał,

że jest ustawa o ochronie danych osobowych
i jedenaście oddziałów onkologicznych.
Wybacz, Romku, nie dałem rady, padłem
po dwóch godzinach na paliatywnym.

Nie pożegnamy się już nigdy, choć
żegnaliśmy się nie raz. Ostatnio w lipcu,
gdy prowadziłem twoje spotkanie w Kinie
„Charlie”. Powiedziałem wówczas:

„Chłopie, nie dawaj się!”. Czy w to wierzyłem?
Czy w to uwierzyłeś? I jakie mam teraz prawo
o tym mówić, gdy ja jestem tu, a ty jedną nogą
już tam. Ale kiedyś ja też tam trafię. Wtedy będę

mógł mówić, choć oczywiście niczego nie powiem.
Zupełnie tak jak teraz, mimo że cały czas piszę
ten wiersz o poecie, którego nie udało mi się
spotkać i który nawet na mnie nie czekał.

Wracam linią 57, mijam szpital Pirogowa,
gdzie Dorocie usunęli kamień, przejeżdżam
obok pogotowia słynącego z łowców skór,
doktor Potasik oraz wesołych sanitariuszy

dobijających delikwentów trepem. Niedaleko
stąd kisi się wspomnienie dzieci w beczkach
po kapuście, a butiki w Manufakturze
wyprzedają pamięć o Ziemi Obiecanej.

Tak, na ten przyjemny jesienny dzień
najlepsza jest Metallica i silna wiara,
że ustawa o ochronie danych osobowych
po tamtej stronie już nie obowiązuje.

.

.

Smoliste miasto nocy, naczynie rozkoszy

.

bo jesteśmy paranoikami
to nas łączy i dzieli
ty masz różowe włosy
ja czarne podniebienie
ty spływasz księżycową nocą
ja wolę planowane postoje

wchodzimy na zieloną górę
w obłęd łatwopalnego słońca
ty się nazywasz wolność
ja jestem nieznanym żołnierzem
armii niewidzialnego miasta
na froncie nieba w agonii

bo już się zaczęła wiosna
choć jeszcze trwa październik
mówisz że jesteś w ciąży
masz na myśli ten stan
gdy głowa tkwi na zewnątrz
a człowiek to brzmi dumnie

ty jesteś maria skłodowska
ja pancernik potiomkin
poznaję twoje ciało
smoliste ciało wiersza
nie mów mi że to przenośnia
i wszystko jest poezja

bo łączy nas kult nocy
gdy jedno się wiąże z drugim
twoja lewa ręka bolesna
i moje stracone złudzenia
nasza wieża babel powszechna
bo jesteś paranoiczką

.

.

Modlitwa

.

Czy po to rozmawiamy, by unikać trudnych pytań?
Mówię to z wdziękiem spawacza, który ma teraz
kłopoty z pracą: transformacja i postindustrialna,
plastikowa rzeczywistość. Wypowiadam te

czynszowe kamienice, z których wyrzucono
lokatorów, jak to się mówi, na bruk. Nie masz
dla mnie czasu, bo masz właśnie raka, a zresztą
chyba coś pokręciłem, może masz depresję

albo urojoną ciążę, nie dojdziemy prawdy
i wszystko się nam wydaje. Czy po to stale
uciekamy, by powracać do siebie? Mów
do mnie jeszcze, wypowiedz się w mojej

sprawie, aby pytania zadawane sobie
stały się podstawą tej naszej wspólnej
modnej modlitwy modliszki. Panie mój
i zbawco przebaczam ci wszystko,

a zwłaszcza błędy systemu,
ale gdzie są ci odchodzący
stąd ludzie, dlaczego po raz
kolejny cię nie ma?

.

Marek Czuku

..

Screenshot 2017-03-23 21.12.36

Marek Czuku, ur. w 1960 w Łodzi, gdzie mieszka do tej pory. Pisarz i dziennikarz, z wykształcenia fizyk i polonista (UŁ). Formy twórczości: poezja, proza, esej, recenzja, felieton, piosenka, publicystyka. Wydał dwanaście tomów poetyckich, ostatnio: Nietrwała kompozycja (2013) oraz Igły i szpilki (2016). Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (obecnie jest w Zarządzie Głównym) oraz do Academia Europaea Sarbieviana.

.

Prowadzi literacki blog: http://wforma.eu/wedrowniczek-marka-czuku.html

.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments