Grzegorz Kozyra – Mój jazz [21] – Thelonious Monk

 

 

Thelonious Monk i John Coltrane, dwaj jazzowi giganci, nagrali tylko jedną płytę w studio, ale za to jaką? Towarzyszą im m.in. Coleman Hawkins, Art Blakey, Wilbur Wire, Gigi Gryce. Kompozycje Monka Ruby, My Dear; Off Minor, Nutty, Epistrophy brzmią jakby trochę inaczej niż na innych płytach, i nie jest to tylko zasługa Coltrane`a grającego z delikatnością, bez jakiegoś większego impetu. Nawet w improwizacjach pełnych ekspresji słychać charakterystyczną nutę finezji i lekkości autora Indii. Monk, jak zwykle skoncentrowany, łamie zasady harmoniczne, dysonansowo wyprzedza innych, by po chwili zmienić tonację. Niełatwo za nim nadążyć. Off Minor to popis trzech saksofonistów: alcisty Gryce`a i tenorzystów Coltrane`a i Hawkinsa. Każdy dokłada jakąś piękną nutę do pejzażu Monka. Sekcja gra bajecznie. Fortepianowy geniusz autora Epistrophy ujawnia się w improwizacji karykaturalnej, przerysowanej, bez mała na pograniczu kiczu. Ale przecież tak zajadle nowoczesnej, że aż postmodernistycznej. A jest przecież rok 1957!

Taki był Monk. Jego portret można zbudować z kilku elementów. Tak jak na obrazach Picassa zniekształcić twarz, jedno oko wyrysować pod nosem, drugie na czole. Pozamieniać uszy – jedno ucho zupełnie odciąć… wypchnąć poza oblicze człowieka. Thelonious nie obraziłby się. W życiu był bowiem bezkompromisowy. Niezrozumiany. Jakby nie odnalazł się w czasach, w których żył. Zagubił się w przestrzeni, a czas targał nim niemiłosiernie i zrobił z niego geniusza absolutnego, takiego Jana Sebastiana Bacha w jazzie. Wykształcony, niezwykle osłuchany w muzyce klasycznej, zajadle komponował coraz dziwniejsze utwory, by znaleźć się w przedsionku sławy i nigdy nie wyjść z pokoju geniuszy.

Słuchając jego Round Midnight mam wrażenie, że noc go przerażała. Bał się wieczorów, a może przeczuwał, że nagle znajdzie się w ciemnościach psychicznej choroby. W czarnym tunelu bez wyjścia. Ostatnie lata życia spędził w domu swojej przyjaciółki Pannoniki de Koenigswarter z domu Rotszyld, wielkiej miłośniczki jazzu, a szczególnie bebopu.

W Monk`s Dream, kapitalnym bluesie o synkopowanym rytmie, jest taki fragment, którego można słuchać bez przerwy. Saksofon wygrywa jakąś melodię, jesteśmy zagubieni w tych dźwiękach, i nagle Monk kilkoma nutami jakby odwraca nasze myśli, fortepian snuje marzenia a może nawet śni snem muzyka o pięknym umyśle.

Body and Soul jest po prostu genialną improwizacją na temat może już ograny, ale jak jest to wykonane… kłania się cała pianistyka wszechmocnego jazzu od Harlemu po Teddy`ego Wilsona i Lenny`ego Tristano. Pianistyczne cacko. Monka trzeba pokochać, żeby go zrozumieć, trzeba go słuchać do ostatniej nuty. Jeżeli tego nie zrobisz, nie masz szans na zbawienie.

Grzegorz Kozyra

Fot.: Lee Tanner, Burt Glin.

..

Książka

“Mój Jazz”

już się ukazała

 ...

O autorze:Screenshot 2015-04-29 00.31.42

Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016).

.

.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments