Grzegorz Kozyra – Moje stare płyty (18) – Carlos Santana

Autorzy płyty Caravanserai zainspirowani naukami joginów próbują odnaleźć w muzyce namiastkę duchowej prawdy o ludzkim losie i podkreślić znaczenie wiary w życiu człowieka. Dla mnie osobiście ze względu na emocjonalne podejście do tej płyty, a po raz pierwszy słuchałem jej w audycji Piotra Kaczkowskiego Minimax, wszystko wydaje się w niej doskonałe – od mistycznych dźwięków saksofonu rozpoczynających cały album po genialne wręcz solowe gitarowe wyczyny lidera Carlosa Santany i jazzowe akordy organisty Gregga Rolie.

Na płycie można wyraźnie wyodrębnić prawie 20-minutową suitę (pięć utworów początkowych stanowi jedną całość). To Eternal Caravan of Reincarnation, Waves Within, Look Up (to See What’s Coming Down), Just in Time to See the Sun, Song of the Wind. Suitę rozpoczynają cykające świerszcze, saksofon zawodzi, ale w jakże mistycznej atmosferze ciszy pustyni. Gitara improwizuje w drugiej minucie. Cieszymy się z  tego, że znaleźliśmy się w świecie innej kultury, ale i ciekawych wyobrażeń o świecie i o naszym bycie.

 

W drugim fragmencie wyraźnie progresywnym i „ciężkim”, w którym główną rolę odgrywają instrumenty perkusyjne i gitary, tańczymy w rytmie poruszającej się karawany. Trzecia część jest już muzyką fusion stworzoną w kolorycie melodycznym takich kapel, jak Return to Forever czy Mahavishnu Orchestra.

Czwarty fragment, jedyny nieinstrumentalny, znów przynosi kapitalne wręcz momenty kontemplacyjne. Wokalista śpiewa: Rosnąca ciemność nigdy nie opuszcza mnie, nawet wtedy, w tym czasie, gdy widzę słońce. Jestem w tym świecie zagubionym podróżnym. Kto mi pomoże? Tylko Pan, który obmyje moje grzechy. Tę część kończą dźwięki gitary, która nagle cichnie; rozlegają się dzwonki, wchodzą organy i cudowne akordy wydobywające się z instrumentu Carlosa Santany.

Piąty urywek suity, najdłuższy sześciominutowy, pod tytułem Pieśń wiatru, zostanie w moich wspomnieniach na zawsze, tak jak inne wielkie przeboje grupy: Europa, Samba Pa Ti czy Black Magic Women. Sekcja rytmiczna gra w rytmie latynoskich melodii, a gitara improwizuje jakby w nieskończoności i radości wszechświata. Organy od czasu do czasu przygniatającymi akordami przypominają, że na pustyni nikt nie może czuć się bezpiecznie. Bohaterami na pewno nie będziemy. Wiatr także o tym napomyka.

Grzegorz Kozyra

 

O autorze:

Screenshot 2015-04-29 00.31.42

Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor trzech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013).

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments