Grzegorz Kozyra – Claude Debussy

Godziny z Polihymnią (14)

Claude Debussy to był geniusz Muzyki. Żył krótko, ale jak… Jego muzyka pulsowała, jego kompozycje męczyły aż do bólu, a jednak chciało się ich słuchać. Wsłuchany w Popołudnie fauna wybiegałem marzeniami gdzieś w daleką przestrzeń leśnych ostępów, kluczyłem wśród traw, rozsiadałem się wśród kwitnących mleczy i obserwowałem, jak w pobliżu konie piją wodę z rzeki. Nieopodal wiejska dziewczyna oblewała gorącą skórę wodą z potoku.
Flet rozpoczyna tę niezwykłą, prześwietloną, słoneczną uwerturę, za chwilę obój pogłębi atmosferę melancholii. Słońce oczywiście promieniami wywołuje tęsknotę za czymś nieoczywistym, może zachcianki fauna zostaną zaspokojone, ale to nie jest pewne. W tym niepokoju trwając faun jeszcze raz zagra na flecie melodię złudną, ale jakże charakterystyczną, będzie zapraszał nimfy do tańca.

Utwór miał być trzyczęściowy, powstała 10-minutowa genialna impresjonistyczna i malarska kompozycja, która kolorystycznie pasuje do każdego prawie obrazu Moneta, np. Impresji – wschód słońca czy Maków. Miałem także inne skojarzenia. W Muzeum Narodowym w Warszawie znajduje się obraz nieznanego holenderskiego malarza Satyr i nimfy, on może najbardziej przemawia do nas swoją niepowściągliwością, erotycznym kuszeniem, urokliwą zagadkowością, tak jak fragment muzyczny, który od początku do końca trzyma w napięciu i nie daje odpocząć, nie daje spać. Emocje bowiem są tu na pierwszym miejscu.
Debussy jest konsekwentny w swoich poszukiwaniach, będzie szukał nowych wyzwań, nie tylko harmonicznych, także subtelnych brzmień, kolorytu i ciekawych rozwiązań tonalnych. Jest także w jego muzyce oczywiście atonalność i stylizacja na folklor różnych regionów świata. W Preludiach i jego cyklach symfonicznych Nokturny oraz Morze jest to chyba najbardziej uchwytne.

Same tytuły preludiów już coś obiecują, trzeba tylko zauważyć te niuanse, oczekiwać na krople deszczu spadające z liści drzewa, przyjść na plażę, na której mgły nad wodą roztaczają cudowny widok, tak przypominający malarstwo Williama Turnera czy Augusta Renoira. Wiatr na równinie i Żagle kontynuują opowieści wietrzne, jakby senne i somnambuliczne. Słuchając preludiów w wykonaniu Krystiana Zimermana mam wrażenie, jakbym bujał w obłokach, jakby marzenia przeistaczały mnie w osoby z tego tygla dramatów pochodzących wprost z wyobraźni kompozytora.
Wróżki, Ondyna, Canope to tajemnicze tytuły, które już coś mówią, coś wywołują w naszych myślach. Czy Canope jest gwiazdą czy raczej młodzieńcem –przewodnikiem prowadzącym statki Menelaosa pod Troję? Nie jest to ważne… w morskich opowieściach Debussy czuje się świetnie, ja to czuję, ja to wiem, dlatego tak bardzo uwiodły mnie syreny w niezapomnianych, niezwykłych Nokturnach części trzeciej. Zamierałem wręcz, uciekałem w popłochu od tej muzyki. Nadchodziła noc, księżyc w pełni, odchodziło życie; ktoś kuszony śpiewem syren ginął w odmętach morza, ktoś inny lamentował i wariował słuchając żałosnej pieśni.

„Muzyka jest tworzona dla niewyrażalnego” – słowa Debussy`ego odnoszą się do każdego rodzaju muzyki. Nie da się oszukać słuchacza melodyką, harmonią, jeżeli one nie wyrażą niczego… a jednak tak ma być. Stąd te złudne harmonie, atonalności, dysonanse. Debussy chce niewyrażalnego, niepowszedniego, nieopisanego. Złudy potrzebuje. Czegoś, czego tak naprawdę nie ma. Niebywała moc jego muzyki płynie z daremności, z iluzji pochwycenia dźwięku. Jesteśmy blisko zrozumienia jego filozofii. A przecież nie o to chodzi. Zachwycać możesz się nastrojem, kwiatem magnolii, pięknem nimfy, śpiewem syren. Gra fal, plusk wody, mgła nad oceanem – to są elementy, które można oddać dźwiękiem, ale trzeba od tego uciekać. Ważniejsze są nasze wrażenia, nasze uczucia, nasza błogość powodowana… Niewyrażalnym.

Skupiony, troszkę zdezorientowany ciepłem Południa, jeszcze raz włączam gramofon z symfonicznym poematem Morze, czule się uśmiecham do Polihymnii, która, wiem to doskonale, znajduje się już w innym świecie, i trwa w stanie hibernacji; odnajduję fragment drugi pod tytułem Gra fal, zauważam leżącą na biurku reprodukcję obrazu Williama Turnera Campo Santo, i delektuję się sztuką absolutną, z której wypływają olśnienia, objawiania oraz iluminacja. Kolory mienią się barwami, dźwięki są samogłoskami i spółgłoskami, barwy lata mieszają się z barwami jesieni.

.

Grzegorz Kozyra

…..,

Nowa książka autora
“Podróży z Orfeuszem”
i “Mojego jazzu”,
współpracownika witryny
POLSKA CANADA
Wydawnictwo
POLIHYMNIA
Lublin 2018
.
Do nabycia w Wydawnictwie
“Polihymnia”
ul. Deszczowa 19,
20-832 Lublin
.
lub przez internet, kontakt:
,
,
.

O autorze:Screenshot 2015-04-29 00.31.42

Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016), MÓJ JAZZ (2017), Pieśni dla Żywych i Umarłych (2018), Godziny z Polihymnią (2018)

 

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments