Grzegorz Kozyra – Mój jazz (18) – Braxton Quartet

Ze zdumieniem odkrywałem, że muzyka awangardowa spod znaku Ornette Colemana i jego przyjaciół m.in. Erica Dolphy`ego, Cecila Taylora czy Sun Ra, jest fascynującą przygodą muzyczną. Na przykład Circle, kwartet Braxtona, Corei (tak, tak, tego Chicka Corei), Hollanda i Altschula był wzorową kapelą free music z manifestacyjnym, wręcz ekspresyjnym awangardowym brzmieniem instrumentów. Saksofon Braxtona poruszał się we wszystkich prawie rejestrach; dzwonki, trójkąty, marimba, wibrafon uzupełniały wizję światów dźwiękowych o nowe zaskakujące elementy. Quartet Piece no 1, 2, 3 brzmi jak muzyka eksperymentalna spod znaku Xenakisa, ale więcej odnajdujemy tutaj inspiracji Art Ensamble of Chicago; Corea wali w fortepian absolutnie przypadkowo tak jak John Cage, a Holland polirytmicznie pobudza napięcie.

Geniusz Braxtona najpewniej ujawnia się na Circling in, na stronie trzeciej i czwartej analogowej płyty. W utworach Chimes i 73 – A Kalvin podporządkuje wszystko idei zbiorowej improwizacji, w której nic nie ma znaczenia oprócz wolności, swobody twórczej. Cisza ma takie natężenie, że kiedy słyszymy jedną nutę wydobywaną z fletu, cieszymy się, że ją odnajdujemy, i że za chwilę będziemy w pobliżu nut następnych.

Ale najdoskonalsza jest płyta Corei, Hollanda i Altschula A.R.C., już nie tak odlotowa i free, z kapitalną sekcją rytmiczną, z pomysłami wręcz żonglerskimi na pianinie. Cieszyły mnie przede wszystkim spoistość oraz jednolitość kompozycji. Patrzyłem na longplay trochę przez pryzmat fortepianowego geniuszu Corei, a przecież sola Hollanda w Nefertiti czy w Vedanie były grane z taką precyzją, jakby od nich zależało zbawienie świata.

Pierwszy raz wysłuchałem dwóch fragmentów płyty w Dwójce – to była absolutna rozkosz. Ballad for Tillie rozpoczyna się jak rozmowa kochanków, słyszymy szepty w alkowie, zwiewne akordy fortepianu i bas rozciągnięty aż do nieskończoności. I cudowne napięcie tytułowego A.R.C., powagę dźwięków, powtarzanie tego samego motywu aż do granic wytrzymałości. Nic, absolutnie nic na tej płycie nie jest przypadkowe. Games może brzmi miejscami jak ułuda free. Ale tylko tak nam się wydaje. Można grać w szaleństwie przypadkowości, ale można także refleksyjnie figlować, bawić się dźwiękami. Corea, Holland i Altschul tak robią. Płynnie przechodzą od nuty do nuty, miejscami hulają, wznoszą toasty, by po chwili zamienić się w propagatorów idylli, sielskiego życia na łonie natury. Płyta nagrana u Eichera w ECM na początku lat 70. zdobyła poklask, a przecież w natłoku zdarzeń i wielu wirtuozowskich kompozycji mogła zniknąć. Jednak nie odeszła do lamusa i tak jak inne ECM-owskie nagrania z lat 70. wciąż ma swoich wyznawców.

Grzegorz Kozyra

Książka “Mój Jazz” już się ukazała:

 ..

O autorze:Screenshot 2015-04-29 00.31.42

Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016).

.

.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments