Waldemar Żyszkiewicz – Krakowiak napowietrzny

Screenshot 2015-04-19 13.19.56

Motyle nad kurhanem 

 

Gęstniał opar. Zmierzch tężał wieńcząc przesilenie.

Wśród zórz rozbłysła Wenus na czerwcowym niebie.

Dyżur zakończył strażnik przeprawy promowej na Wiśle

gdzieś pod Tyńcem.

.                                   Ponad Kopcem Kraka

w ten legendowy wieczór tańczyły motyle.

Z oddali kruk zakrakał. A może to nie kruk był

lecz Krak – syn Ludoli?

.

Tym miejscem rządzi wieczny

krakowiak napowietrzny. Hop dziś!

.

Klasztor na Srebrnej Górze opactwo tynieckie

z kurhanem Kraka od stuleci tworzą ważny trójkąt.

Pomroki słowiańszczyzny – tak jak chciał Stach

z Warty. I cnoty dwóch zgromadzeń osiadłych

nad Wisłą. Życie wiarą – bez której mozół znój mitręga

alienują człowieka miast go doskonalić. Życie nadzieją

– bez której z półmitycznych plemion nie zdołałby się

zrodzić szczep dumnych Polaków.

.

Panorama Krakowa pełna zamgleń i półtonów. Słońce płytko

pod horyzontem. Klasztor Kamedułów chowa się za telewizyjną

wieżą na Krzemionkach. Robi się ciepło wokół serca dusząco

i słodko. Odwieczne miasto? Wykluczone – to aura Miodyni.

.

Metafizyka Krupniczej 22

.

Ruskie pierogi na Krupniczej robiły karierę. Zwłaszcza

kiedy za barem stała pani Muszka. Jej smakowity uśmiech

z kresowym pomrukiem zaraz przywodził na myśl

miąższość obwarzanka. Do pierogów wskazał mi drogę

Tadeusz gdy z uczelni wracaliśmy pieszo przez miasto.

Kuzyn Ireny był od zawsze czuły na snobizmy: mieszkał

w Cichym Kąciku, liceum w Afryce, teraz od lat oswaja

przestrzenie Kanady. Stołówka literatów? Nie wiem

czy wciąż hołubiłby przaśny czar Krupniczej którym

dzielił się ze mną w latach sześćdziesiątych.

.

W tym mieście rządzi wieczny

krakowiak napowietrzny. Hop dziś!

.

Stolik młodych poetów. Literackie harce przywiodły mnie

na Krupniczą o dekadę później. Tak, Miłosz nie dopił wody.

Machejek się wściekał że to zemsta po Sierpniu. Jednak

nie miał racji. Generał okrutniejszy od Hammurabiego

zadał ostry cios zimą w obronie Machejka.

.

Suche strąki fasoli – mój plon zeszłoroczny. Szlachetna

szarość. Papuziobarwne kwiaty ze strzelnicy. Pani Ewa

wciąż jeszcze porusza się z gracją choć tancerką przestała

już być przed pół wiekiem. Jej mąż – potomek ziemian

znajomek Witolda – przez trzy dekady prezesem

był tu przy Krupniczej. I zbyt młodo (do młodych

mówiąc) pożegnał się z życiem.

.

Kręte schody do nieba ogród Mehoffera rozmowy

z Czyczem z lat osiemdziesiątych to znowu inna

epoka na Piasku. Andrzej w noc krzyczy: Szajowo

i Ty Pani Lolu. Z nagła ciska sprzętami. Wanda karmi

koty – wnet znajdzie jedną z kotek sztywną od trucizny.

Przy trzepaku Bogusław w metafizyk głębie wiedzie

chętnych słuchaczy. Jaś wraca z Groteski. Roman gdzieś

zagranicą, Zbyszek w Ameryce… Pisarze już nie mają

odczytów w fabryce. Nie ten czas nie to miejsce.

.

Dotąd rządził tym wieczny

krakowiak napowietrzny. Lecz dziś?

.

Bronek już dawno temu wodę po Miłoszu przestał

dzielić pomiędzy wybranych kolegów. Prezes Bogusław

dziś na Półwsiu gdzie chadzał Broniuszyc – teraz on

przez telefon roztacza narracje. Kąpieli w Kryspinowie

Czycz nie kultywuje. Z Krupniczej do Krzeszowic

na zawsze powrócił.

.

Róg Dolnych Młynów. W noc upalną słodka woń akacji

odurzała przed laty gdy szedłem do siebie. Upojna i namiętna

rozkosznie zaborcza. Jak burzan co porasta nasyp kolejowy.

.

Liszaj mocno się wgryza w tynki kamienicy. Mimo starań

podupadł ogród Mehoffera. Skruszały złotej ważki delikatne

skrzydła. Mania w Gorzeniu Górnym – bardzo górnym – w niebie.

Nie ma już Zbyszka Wandy Jana Bolesława. Bez pani Loli

dziwnie pusto na kręconych schodach. W dawnej stołówce

literatów karmią wegetarian. Cicho swych dni dożywa

stara kamienica.

.

Bogactwa starowieku

.

Rozsypane w powietrzu złoto marmury ołtarzy

– Mariacki o poranku ma piękność przeźroczy

na których Zbysław Maciejewski zapisywał kunszta

dawnych mistrzów: ich zachwyt nad Transcendencją

rzadką dziś pokorę. Praktycznie nieobecną.

.

Minione piękno mrocznych sieni starowiecznych

parków wirydarzy rozjarzonych akrylowym słońcem

utrwalił na swych płótnach. Tam mają szansę przetrwać

dłużej niż ich twórca niczym sekretne wizje motywy

z dzieciństwa.

.

W mieście rządzi odwieczny

krakowiak napowietrzny. Hop dziś!

.

Ale z pejzażu ktoś wymazał już antykwariaty

wszędzie za to panoszą się piwne przybytki.

Widomy znak że czas krakowski dokonał obrotu.

.

Wartko spłynęły z brudem niegdysiejsze śniegi

duch epoki zdziecinniał i stanął na głowie.

Zmieniły właściciela zgromadzone skarby

innym już zapisano miejskie realności.

.

Nowe fiakry z zapałem obwożą klientów. Nie ma

czasu na drzemkę pod Mariacką Wieżą.

.

Waldemar Żyszkiewicz

w maju 2013

.

www.waldemar-zyszkiewicz.pl

Waldemar Żyszkiewicz urodził się w 1947 roku w Rzeszowie. Inżynier budownictwa lądowego (Politechnika Krakowska, 1971) i magister filozofii (Uniwersytet Jagielloński, 1975). Zadebiutował w roku 1972 na łamach prasy literackiej. Wydał sześć tomów poezji: Nazwij to Nowy Radosny Dzień (1980),Wieczerza w towarzystwie trzech niewiast (1981), Nibylandia, Szwecja i inne stany duchowe (1984), Pieśni między mężczyzną (1994), Passim (1997),Zmienny kształt powabu (2007). Jest autorem scenariuszy teatralnych,
m.in. wystawionej w Teatrze Nowym w Łodzi adaptacji Pornografii,
według Gombrowicza (1985), oraz zrealizowanej przez TVP Historii Witolda Gombrowicza (1989). Napisał kilka sztuk dla dzieci, z których największą popularnością cieszy się widowisko pt. Jak zdobyć korzec złota, od ponad dwudziestu lat grane z powodzeniem przez wiele teatrów lalkowych w Polsce. W latach 1997–2012 był publicystą Tygodnika Solidarność.
Członek SPP, SDP, ZAiKS.

fot. Aleksander Rybczyński

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments