Krzysztof Niewrzęda – W trosce o ludzkość i planetę – [3]

(fragment kroniki z czasu pandemii)

W pierwszej części tego cyklu, powołując się na pracę naukową „Multidecadal variation of the Earth’s inner-core rotation” (Wielodekadowa zmienność rotacji wewnętrznego rdzenia Ziemi), która pod koniec stycznia tego roku została opublikowana w prestiżowym czasopiśmie naukowym Nature, pisałem o tym, że wewnętrzne jądro Ziemi zmienia kierunek obrotu, po cyklu trwającym około 60 do 70 lat. Autorzy tej pracy stwierdzili, że „Ta sama wielodekadowa okresowość jest również dobrze obserwowana w ziemskim systemie klimatycznym, zwłaszcza w przypadku średniej globalnej temperatury i wzrostu poziomu morza”. Dodając, że „wielodekadowa okresowość systemu klimatycznego może również wynikać z oscylującego systemu rdzeń-płaszcz”. Wspominałem również, że w 2016 roku badacze z amerykańskiej agencji kosmicznej NASA ustalili, iż „podwyższone stężenie dwutlenku węgla w atmosferze może zwiększyć efektywność wykorzystania wody w uprawach i znacznie złagodzić straty plonów spowodowane zmianami klimatu”. W tak zwanych krajach rozwiniętych decydenci całkowicie ignorują te fakty. Wciąż powtarzają, że należy ograniczać emisję CO2, żeby zapobiec globalnemu ociepleniu, bo inaczej ludzkość wyginie niczym dinozaury. Sami jednak w ogóle w to chyba nie wierzą. Świadczące o tym przykłady można mnożyć. Kilka tygodni temu w znanym brytyjskim dzienniku The Guardian ukazał się artykuł „Private jet emissions quadrupled during Davos 2022” (Emisje z prywatnych odrzutowców wzrosły czterokrotnie podczas Davos 2022). A dochodzi też do takich przypadków: „Privatjet für 47 Kilometer – Kritik an EU-Kommissionschefin von der Leyen” (Prywatny odrzutowiec na 47 kilometrów – krytyka szefowej Komisji Europejskiej von der Leyen) – o czym informowano w 2021 roku na łamach Die Welt. Ta krytyka jednak nic nie daje. Bo takie podróże stały się powszechne. Choćby w Niderlandach. „Korte privévluchten voor een tijdwinst van 20 minuten: ook regering doet er aan mee” (Krótkie prywatne loty dla 20-minutowej oszczędności czasu: rząd też bierze w tym udział) – co zakomunikowano rok później w witrynie najpopularniejszej holenderskiej telewizji informacyjnej RTL Nieuws: „Liczba ultrakrótkich lotów z holenderskich lotnisk i z powrotem stale rośnie. Prywatne odrzutowce należące do biznesmenów oraz rządowe wykonują każdego roku setki bardzo krótkich lotów. (…) Jak wynika z badań RTL Nieuws, rząd regularnie pozwala na to, by puste samoloty leciały w celu zabrania ministrów nie tylko na ultrakrótkich trasach. Na przykład 18 maja tego roku, PH-GOV odleciał pusty z Tel Awiwu do Rotterdamu. Zrobiono to, aby następnie przewieźć premiera Rutte i ministra Jettena, tam i z powrotem, na konferencję na temat zrównoważonej energii w Esbjerg w Danii. Następnie samolot przeleciał ponad 3000 kilometrów bez ładunku z Amsterdamu z powrotem do Tel Awiwu, aby odebrać ministra Hoekstrę”.

W listopadzie minionego roku na portalu polskiej telewizji TVN24, która szczególnie ceniona jest przez lewicowych i liberalnych odbiorców, zameldowano, że „125 ludzi emituje milion razy więcej gazów cieplarnianych niż przeciętni mieszkańcy Ziemi”: „125 najbogatszych miliarderów świata rocznie produkuje średnio trzy miliony ton dwutlenku węgla na osobę. Stanowi to ilość ponad milion razy większą od średniej emisji CO2 pozostałych ludzi, która wynosi 2,75 tony na osobę. Autorzy raportu organizacji Oxfam podkreślają, że »ilość emisji generowanych przez styl życia miliarderów, w tym ich prywatne samoloty i jachty, jest kilka tysięcy razy większa od ilości emisji przeciętnej osoby, co samo w sobie jest nieakceptowalne. Jeśli jednak dodamy do tego emisje pochodzące z prowadzonych przez miliarderów inwestycji, wówczas generowana przez nich emisja dwutlenku węgla będzie milion razy większa«. (…) Łącznie inwestycje tych miliarderów generują ślad węglowy porównywalny ze śladem węglowym takich krajów, jak Francja, Egipt czy Argentyna. Większościowy, i wciąż rosnący, udział bogatych osób w ogólnej emisji gazów cieplarnianych jest rzadko brany pod uwagę w trakcie tworzenia polityki klimatycznej”. A jest wśród nich bardzo wielu takich, którzy nawołują do tego, by za wszelką cenę ograniczyć ilość CO2. „Globalna komisja – w skład której wchodzą miliarder Bill Gates i były szef ONZ Ban Ki-moon – wezwała narody do inwestowania już teraz w celu ochrony przed skutkami zmian klimatu” – ogłoszono w 2019 roku na łamach anglojęzycznego serwisu publicznej rozgłośni niemieckiej Deutsche Welle, w artykule „World must invest $1.8 trillion against climate change” (Świat musi zainwestować 1,8 biliona dolarów w walkę ze zmianami klimatycznymi). Dwa lata później w The Guardian ujazwniono, że „Bill Gates joins Blackstone in bid to buy British private jet services firm” (Bill Gates dołącza do Blackstone, aby kupić brytyjską firmę oferującą korzystanie z prywatnych odrzutowców). Ale z tego tekstu można się dowiedzieć, że już przed kupieniem owej firmy, pan filantrop zostawił za sobą spory ślad węglowy: „Według badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu w Lund, Gates jest jednym z największych superemitentów na świecie ze względu na regularne podróże prywatnym odrzutowcem. Zgodnie z raportem odbył 59 lotów w ciągu roku, przemierzając ponad 200 000 mil. Oszacowano w nim, że podczas podróży prywatnym odrzutowcem Gatesa wyemitowano około 1600 ton dwutlenku węgla. Można to porównać ze średnią światową wynoszącą mniej niż pięć ton na osobę. Naukowcy odkryli, że prywatne odrzutowce emitują do 40 razy więcej dwutlenku węgla na pasażera niż odrzutowce komercyjne. Gates, który w przedmowie do swojej przyszłej książki napisał, że spędził dekadę badając przyczyny i skutki zmian klimatu, nie odpowiedział na prośby o komentarz na temat jego poglądów dotyczących śladu węglowego prywatnych odrzutowców. Wcześniej miliarder przyznał, że posiadanie prywatnych samolotów jest jego »grzeszną przyjemnością«”.

Politycy oraz burżuje latają zatem bez opamiętania, emitując megailości gazów cieplarnianych i straszą ludność klimatycznym kataklizmem, żeby stworzyć odpowiednią atmosferę do wdrożenia swoich pomysłów. Zgodnie z zasadą ujawnioną przez Naomi Klein w „Doktrynie szoku”. Bo przerażeni ludzie będą nawet jeść robaki, żeby uchronić się przed rzekomą zagładą. Tym bardziej zgodzą się zatem na wyższe ceny za ogrzewanie oraz prąd, dzięki czemu będzie można przeprowadzić energetyczną transformację. Co prawda niektórzy tak się w to wkręcili, że mają już ostrą korbę. Wdzierają się do galerii oraz muzeów i oblewają jakimś świństwem wybitne dzieła, po czym przykleją się do nich. Albo do jezdni, uniemożliwiając zwykłym ludziom dotarcie do zakładu pracy lub powrót do domu po harówie, za średnią pensję, która starcza zazwyczaj jedynie na szamanko, opłaty i jakieś potrzebne tegesy. Dochodzi też do gorszych sytuacji. W samym Berlinie jesienią ubiegłego roku „Klimatyczni przyklejacze opóźnili 14 akcji ratowniczych” – co obwieszczono choćby w poczytnym dzienniku Berliner Morgenpost: „Notfälle – Klimakleber verzögerten 14 Rettungseinsätze”. Doszło nawet do tego, że kobieta zmarła, ponieważ nie udzielono jej w odpowiednim momencie pomocy. Na stronie internetowej renomowanego tygodnika niemieckiego Die Zeit, w połowie listopada ogłoszono: „Tödlicher Radunfall in Berlin: Senat sieht Verzögerung von Rettungseinsatz durch Klimaprotest” (Śmiertelny wypadek rowerowy w Berlinie. Senat dopatruje się opóźnienia w akcji ratunkowej z powodu protestu klimatycznego): „Dwa tygodnie po śmierci rowerzystki sprawa była omawiana przez berlińską Komisję Spraw Wewnętrznych. Sekretarz stanu Torsten Akmann przydzielił aktywistom klimatycznym część odpowiedzialności”. Nie jest więc to wszystko zbyt miłe. Ale młodzi klimatyści myślą zapewne, że działają w słusznej sprawie. W Niemczech nazwali się Letzte Generation (Ostatnia generacja), ponieważ wydaje się im, że następnej już nie będzie, bo wskutek efektu cieplarnianego zagotują się wszystkim mózgi. Aczkolwiek są wśród nich tacy, którzy ciągną z tego niezłą siopę. Na początku stycznia w serwisie internetowym dziennika Bild, który ma największy nakład w bundesrepublice, ujawniono, że „Klima-Kleberin lebt von 800 Euro Spenden im Monat” (Klimatyczna przyklejaczka żyje z darowizn w wysokości 800 euro miesięcznie). Nie jedna z pewnością, ale ta konkretna: „Porzuciła szkołę średnią, pracuje na cały etat jako przyklejaczka klimatyczna. Jaki jest jej dochód? Lina E. (lat 20) uśmiecha się i mówi: »Żyję całkowicie z datków, od 600 do 800 euro miesięcznie!«. (…) Dla takich jak ona to »bunt ostatniego pokolenia« z powodu kryzysu klimatycznego. Dla poszkodowanych są to przestępstwa karne: przymus w stosunku do kierowców, opór wobec funkcjonariuszy organów ścigania, niszczenie mienia publicznego. Lina E. mówi, że toczy się przeciwko niej ponad »30 postępowań«. (…) Od kilku dni przebywa w więzieniu, od 20 dni prowadzi strajk głodowy. (…) »Wiem, że za swoją działalność skończę w sądzie« – mówi patetycznie: »Ale kim są prawdziwi przestępcy? Rządy otwierają nowe pola naftowe i gazowe! Nie mogę nic zrobić, jak tylko walczyć w ten właśnie sposób, jak najdłużej!«. Ze śledztwa Welt am Sonntag wynika, że dużo pieniędzy dla Letzte Generation przekazywane jest z Climate Emergency Fund w USA. (…) Obsługę konta, z której korzysta Letzte Generation, finansuje niemieckie Ministerstwo Gospodarki i Klimatu pod kierownictwem Roberta Habecka (Zieloni)”. Co to jest Climate Emergency Fund? Już w 2019 roku w The Guardian pojawiła się odpowiedź na to pytanie, jako „US philanthropists vow to raise millions for climate activists” (Amerykańscy filantropi obiecują zebrać miliony dla aktywistów klimatycznych): „Trevor Neilson, inwestor i filantrop, który pracował z niektórymi z najbogatszych rodzin na świecie, połączył siły z Rory Kennedy – córką Roberta Kennedy’ego – i Aileen Getty, której rodzinny majątek pochodzi z przemysłu naftowego, aby uruchomić Climate Emergency Fund. Neilson, który pracował z takimi postaciami jak Bill Gates oraz Richard Branson, powiedział, że fundusz został zainspirowany przez szwedzką nastolatkę Gretę Thunberg i protestujących w ramach Extinction Rebellion w Wielkiej Brytanii”.

Dlaczego jednak „Obsługę konta, z której korzysta Letzte Generation, finansuje niemieckie Ministerstwo Gospodarki”? To przecież ewidentne wsparcie ze strony władz dla ludzi, którzy występują tak naprawdę przeciwko państwu, czego przykładem jest choćby tylko „opór wobec funkcjonariuszy organów ścigania, niszczenie mienia publicznego”. Wsparcie to jest bowiem generowaniem obywatelskiego niby nacisku na te właśnie władze, żeby musiały, rzekomo ze względu na społeczne oczekiwania, ograniczać emisję dwutlenku węgla oraz zwiększać dbałość o środowisko naturalne. I właśnie dlatego trzeba – jak głoszą – doprowadzić do wymiany samochodów spalinowych na elektryczne oraz zwiększenia ilości farm wiatrowych a także fotowoltaicznych, mimo że są to drastycznie nieekologiczne rozwiązania – co wykazałem w drugiej części tego cyklu. Tak się przy tym uwijają, że nie wszyscy zauważyli nawet, iż „EU lawmakers approve effective 2035 ban on new fossil fuel cars” (Prawodawcy UE zatwierdzili obowiązujący od 2035 roku zakaz sprzedaż nowych samochodów z napędem kopalnym) – co 14 lutego stało się nagłówkiem w witrynie agencji Reuters. Przy okazji wykombinowali też, jak ograniczyć ludziom podstawowe prawa obywatelskie. Tego samego dnia bowiem na stronie Dziennik Gazeta Prawna – jednego z tych źródeł informacji, które są najczęściej cytowane w Polsce, ogłoszono: „Trzeba jeść mniej mięsa i pozbyć się aut – uznali przywódcy prawie 100 miast na całym świecie. Wśród nich jest Warszawa”. Jak wyjaśniono „W trosce o klimat kilkanaście lat temu rządzący metropoliami zrzeszyli się. Do C40 Cities należy m.in. Berlin i Londyn. Cele stowarzyszenia? Działanie na rzecz ograniczenia globalnego ocieplenia oraz budowa zdrowych, sprawiedliwych i odpornych społeczności. (…) Aby uniknąć załamania klimatu, emisje powinny zostać zmniejszone o połowę do 2030 roku. (…) Celem większości rekomendacji jest ograniczenie konsumpcji. Co m.in. zalecają do 2030 r. (patrz również: tabelka)? 16 kg mięsa rocznie na osobę lub – w bardziej ambitnym wariancie – wykluczenie go z diety w ogóle. Dziś przeciętny Polak zjada ponad 70 kg mięsa. 90 kg nabiału na osobę rocznie (cel progresywny) lub ambitny – 0 kg. W Polsce to dziś średnio ponad 200 kg. (…) Zmniejszenie liczby posiadanych samochodów – do 190 na 1000 osób lub do zera w celu ambitnym. Obecnie w Polsce jest ponad 600 aut na 1000 mieszkańców”. Dodatkowe ciekawostki zaprezentowano w wymienionej tabelce: Nowe ubrania 8 sztuk na osobę rocznie (cel progresywny) lub ambitny – 3 sztuki. Loty samolotem w dwie strony (mniej niż 1500 km) raz na 2 lata (cel progresywny) lub ambitny – raz na 3 lata.

Nie ulega wątpliwości, że jest to doskonała wręcz pacyfikacja ludności, która będzie może nawet dumna z tego, że przyczyni się do uratowania planety, co jest rzekomo dziejową koniecznością. Chodzi jednak wyłącznie o to, że „Dobrze prosperujący przedsiębiorcy i kupcy są żywotnie zainteresowani tym, aby silna, bezwzględna i dysponująca środkami przymusu władza państwowa tłumiła wszelkie zarzewia napięć, zanim osiągną one punkt zapalny” – jak napisał Zygmunt Bauman w jednym z esejów wydanych w zbiorze „Żyjąc w czasie pożyczonym”, gdzie znajduje się również takie zdanie: „Trzeba przyznać, że demokratycznie wybrane rządy spisują się znakomicie w roli agentów rynku towarowego oraz akwizytorów jego światopoglądu” Warto zatem przypomnieć, że najwięcej samochodów elektrycznych produkowanych jest w fabrykach Elona Muska – jednego z dziesięciu najbogatszych ludzi na świecie. Kolejnym na tej liście jest właściciel giganta internetowego Amazon – Jeff Bezos. W 2019 roku na stronie internetowej tej firmy został zamieszczony komunikat: „Amazon Continues Investments in Renewable Energy – Announces Two New Renewable Energy Projects in U.S. and EU; Now Has 66 Projects Globally, Including 51 Solar Rooftops” (Amazon kontynuuje inwestycje w odnawialne źródła energii – ogłasza dwa nowe projekty w zakresie energii odnawialnej w USA i UE. Obecnie ma 66 projektów na całym świecie, w tym 51 dachowych powierzchni solarnych). Następnym kolesiem z tego grona jest Warren Buffett. W ubiegłym roku na portalu agencji Bloomberg poinformowano, że „Buffett’s Berkshire Pitches $3.9 Billion Iowa Wind and Solar Project” (Berkshire Buffetta przedstawia projekt wiatrowy i słoneczny w Iowa o wartości 3,9 miliarda dolarów): „Należący do Warrena Buffetta Berkshire Hathaway Inc. planuje wydać 3,9 miliarda dolarów na zwiększenie produkcji energii wiatrowej i słonecznej w Iowa w ramach projektu, który może być jednym z największych w branży energii odnawialnej”. Do tego grona należy też oczywiście Bill Gates, nadzwyczaj aktywny w dziedzinie obrony ludzkości przed globalnym ociepleniem. Nie ma więc szans na to, żeby wymienić w tekście, który nie może być zbyt obszerny, wszystkich jego form zaangażowania. Przykładem niech będzie artykuł z 2015 roku „Bill Gates to invest $2bn in breakthrough renewable energy projects” (Bill Gates zainwestuje 2 miliardy dolarów w przełomowe projekty energii odnawialnej) opublikowany w witrynie The Guardian. Najfajniejsze jest to jednak, jak napisano wówczas: „Bill Gates ogłosił, iż zainwestuje 2 mld dolarów (1,3 mld funtów) w inicjatywy związane z technologiami odnawialnymi, ale odrzucił apele o pozbycie się udziałów w firmach z branży paliw kopalnych, które spalają węgiel w stopniu ignorującym międzynarodowe porozumienia o ograniczeniu globalnego ocieplenia”. I tak to działa. A mogło być inaczej. Tym bardziej że „Ludzie emitują około 29 miliardów ton CO2 każdego roku: nieco mniej niż 1% obecnego atmosferycznego CO2” – co wykazał w 2017 roku autor opracowania „How Much CO2 Does A Single Volcano Emit?” (Ile CO2 emituje pojedynczy wulkan?), które zostało opublikowane w witrynie elitarnego magazynu Forbes. To doktor astrofizyki Ethan Siegel – laureat nagrody dla twórcy i autora najlepszego bloga dotyczącego nauki. Przy czym dodać należy, że wyróżnienie to firmowane jest przez Institute of Physics, a więc głównej organizacji zrzeszającej fizyków, którzy prowadzą działalność naukową w Wielkiej Brytanii oraz Irlandii. Należy do niej jednak w sumie około 40 000 członków z całego świata. Nie sposób więc podważyć danych, na które powołał się doktor Siegel.

Równie ważne jest to, co ogłoszono w 2009 roku na portalu Rzeczpospolita: „Nawet jeśli mit ocieplenia klimatu zostanie doszczętnie skompromitowany, to nie należy się spodziewać całkowitego zwrotu: zbyt wielu ludzi, instytucji, biznesmenów, polityków i państw zbyt wiele zainwestowało w walkę z globalnym ociepleniem”. Autorką tych słów jest Agnieszka Kołakowska – filozof, tłumaczka i publicystka, która wraz z rodzicami wyemigrowała z Polski Ludowej w 1968 roku, ze względu na to, iż jej ojciec Leszek Kołakowski został pozbawiony przez ówczesną władzę prawa do publikacji oraz prowadzenia wykładów. A w 2009 roku na stronie European Journalism Observatory – Europejskiego Obserwatorium Dziennikarskiego – sieci instytutów powołanych do badań nad mediami, w celu promowania najlepszych praktyk w dziennikarstwie w Europie oraz Stanach Zjednoczonych i wspierania wolności prasy Rzeczpospolita została wymieniona wśród najbardziej opiniotwórczych polskich dzienników obok Gazety Wyborczej. Warto więc zacytować kilka fragmentów z komentarza „Agnieszka Kołakowska: Globalne oszustwo”: „Podobno coraz mniej ludzi wierzy w globalne ocieplenie – to znaczy w to, że klimat się ociepla, że ociepla się wskutek wzrostu ilości dwutlenku węgla, który to wzrost z kolei jest skutkiem ludzkich działań, i że ocieplenie to stanowi ogromne zagrożenie dla całej planety. (…) Ponieważ jednak nie można dopuścić, by przemysł strachu upadł – ludzie muszą przecież zarabiać, dbać o swoje pozycje, instytucje muszą się jakoś utrzymywać – widać uznali oni, że wskazana jest przezorność: skoro tak naprawdę nikt nie ma pojęcia, co będzie, lepiej mówić o zmianie, niż o ociepleniu, bo jakaś zmiana klimatu kiedyś z pewnością nastąpi. A jeśli będzie ona raczej oziębieniem niż ociepleniem, to można liczyć na krótką pamięć publiczności: nikt nie będzie pamiętał, że ci, co teraz mówią o zmianie, kiedyś grozili ociepleniem”. Wówczas jednak ilość gazów cieplarnianych, a więc także dwutlenku węgla, powinna być większa, a nie mniejsza, żeby uchronić ludzkość przed skutkami mrozów.

Zdaniem Kołakowskiej chodzi o coś innego, ponieważ „dowodem zmiany klimatu może być każde mniej lub bardziej niespodziewane meteorologiczne zjawisko. Wszystkie wybryki pogody – susza, powodzie, deszcze, burze, huragany, mrozy, tsunami, lodowce topniejące i rosnące, poziom morza rosnący i obniżający się – w mierze, w jakiej w zeszłym roku, a jeśli nie w zeszłym, to ileś lat temu, nie pojawiły się w dokładnie tym samym miejscu o dokładnie tej samej porze roku, albo są trochę silniejsze czy trochę słabsze, niż poprzednio, mogą uchodzić za zmianę i służyć jako kolejne dowody na zmianę klimatu. (…) Warto również zauważyć, że im mniej objawów ocieplenia, i im jaskrawszy brak dowodów na korelację między ociepleniem a wzrostem dwutlenku węgla, tym większa histeria cechuje wypowiedzi proroków apokalipsy; im większe wątpliwości, tym ostrzejsze i głośniejsze ich okrzyki potępienia – potępienia wszelkiego sceptycyzmu jako »negacjonizmu« i potępienia tych, co ten sceptycyzm wyrażają, jako cynicznych i skorumpowanych krypto-faszysto-imperialistycznych pachołków, opłacanych przez wielki przemysł itd itp.  Nieuczciwość wielkiej części obrońców ocieplenia od dawna była widoczna. Od lat słyszymy o rzekomym »consensusie«, którego nie ma; od lat słyszymy, że »debata na temat globalnego ocieplenia jest skończona«. Już same tego typu wypowiedzi ze strony naukowców, połączone z innymi próbami zagłuszania wszelkich głosów sprzeciwu, od początku wzbudzały podejrzenia, co do bezinteresowności tychże naukowców i wiarygodności ich badań. Dzięki wieloletniej pracy ludzi takich, jak Steve McIntyre (www. climateaudit.com), wiedzieliśmy też o manipulacji danymi, o ich tendencyjnej selekcji, o „wygładzaniu” krzywych w wykresach. Wiedzieliśmy o pominięciu Ciepłego Okresu Średniowiecznego, tudzież Małej Epoki Lodowcowej, w słynnym wykresie IPCC, jak i o nieobecności tych okresów w bazie danych – wszystko wskazywało na to, że autorzy wykresu w kształcie kija hokejowego świadomie wykluczyli te okresy z bazy danych. Wiedzieliśmy, dzięki pracy McIntyre’a i szeregu innych naukowców, że model komputerowy, na podstawie którego powstawały wykresy, zawsze daje krzywą w postaci kija hokejowego, niezależnie od danych, jakie się do niego wprowadza. Wiele już o tym pisano. Wiedzieliśmy też, że niektóre naukowe pisma od lat nie przyjmują do recenzji artykułów kwestionujących jakiekolwiek aspekty globalnego ocieplenia. (…) Tak więc nie powinno właściwie dziwić, że oto, nareszcie, wszystkie manipulacje i zniekształcenia ociepleniowców, ich presje i szykany oraz sposób postępowania, a także ich naukowa nieuczciwość, a po części nieudolność, zostały dobitnie potwierdzone, w postaci rozpowszechnionych w Internecie tysięcy plików oraz maili z Climate Research Centre na Uniwersytecie Wschodniej Anglii, ponoć wykradzionych przez hakerów. (…) Jest to, istotnie, skandal ogromnych rozmiarów. Na pracy CRU opiera się bowiem cały ociepleniowy przemysł: raporty IPCC, protokoły z Kioto, i polityka państw. (…) Mówi się o »największym skandalu nowoczesnej nauki« i o »skandalu wieku« w dziedzinie globalnego ocieplenia. O dokumentach z CRU była już na tych łamach mowa. Są wśród nich maile dotyczące zniekształcania, ukrywania i usuwania niewygodnych danych, poprawiania i wygładzania wykresów, bojkotowania naukowych pism, które dopuszczają na swoich łamach głosy sprzeciwu i organizowania kampanii przeciwko ich redaktorom. Są też kody komputerowe i komentarze do nich, które mówią same za siebie; manipulacja i selekcja danych są tu jaskrawe (bardzo często powtarzają się w nich słowa: „zatrzymać się w 1960 roku, by ukryć spadek”). (…) Ale ociepleniowcy nie poddadzą się bez walki; czy mimo swoich manipulacji wierzą w tezy, które propagowali, czy nie, i nie zrezygnują tak łatwo ze swoich pozycji oraz funduszy. Rządy też nie zrezygnują tak łatwo z nowych podatków, ani z rozszerzenia sfery centralnego planowania. Wspaniały to zbieg okoliczności, że rewelacje te spadły, jak grom z nieba, tuż przed konferencją ONZ w Kopenhadze, gdzie to nasze rządy będą się zastanawiały, ile dalszych miliardów wyciągnąć z kieszeni podatników na zwalczanie globalnego ocieplenia i w jaki sposób je wydać”.

Niestety w ostatnich latach znów nachalnie wciska się ludziom, że globalne ocieplenie jest niebywałym zagrożeniem. I że wszelkie lodowce stopnieją, co spowoduje nieomal nowy potop. Chociaż w 2015 roku ogłoszono, iż „wzrost akumulacji śniegu na Antarktydzie, który rozpoczął się 10000 lat temu, obecnie zwiększa ilość lodu na tym kontynencie, przewyższając zwiększone straty z jego topniejących lodowców” – co zostało udowodnione w badaniach, które podsumowano w publikacji „NASA Study: Mass Gains of Antarctic Ice Sheet Greater than Losses” (Badanie NASA: Masowe przyrosty pokrywy lodowej Antarktydy większe niż straty), dostępnej na stronie tej amerykańskiej i rządowej agencji. Tym samym „Wyniki podważają wnioski z innych badań, w tym raportu Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmian Klimatu (IPCC) z 2013 roku, w którym napisano, że Antarktyda ogólnie traci lód lądowy”.

W 2018 roku na stronie agencji Associated Press, ukazał się artykuł „Catastrophic man-made global warming is a complete hoax” (Katastrofalne globalne ocieplenie spowodowane przez człowieka to całkowity przekręt). A przecież Associated Press jest poważną amerykańską agencją prasową. Trudno zatem wyobrazić sobie, żeby w tej agencji bezpodstawnie zaprzeczano, iż nadchodząca katastrofa klimatyczna to efekt ludzkiej działalności. Co jest więc tego podstawą? Otóż to, że „30 000 naukowców (z imienia i nazwiska) oświadczyło, że »Katastrofalne globalne ocieplenie spowodowane przez człowieka jest kompletnym oszustwem«, a badania naukowe są fałszowane. Wydawało się więc, że Douglas County Global Warming Coalition na pewno złoży sprzeciw, używając wyświechtanego słowa »negacjonizm«. Pytanie jakie się nasuwa do naszych lokalnych ekspertów: czy 30 000 naukowców kłamie? A może nie są oni tak mądrzy jak gromada z DCGWC? Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia ze zwykłym przykładem typowej przyczyny – pieniędzy. Narody afrykańskie są rozżalone z powodu możliwego załamania się porozumienia klimatycznego, a General Dynamics zauważył, że Europejczycy są zawiedzeni, bo wraz z wycofaniem się prezydenta Trumpa z paryskiego porozumienia klimatycznego, nie będą już mieli darmowych przejazdów. Następnie mamy Ala Gore’a. Jego bogactwo wzrosło z 2 milionów dolarów w 2001 roku do 100 milionów dolarów w 2016 roku, w dużej mierze dzięki inwestycjom w firmy pseudo-zielonej technologii. I nie zapominajmy, że jest jeszcze wielki eko-maniak George Soros (socjalista/liberał). Czy wiecie, że w zeszłym roku wydał 160 milionów dolarów na firmy produkujące paliwa kopalne?”. Miesiąc później w tytule swojego komentarza, który ukazał się w magazynie Forbes, Michael Shellenberger zapytał „Why Apocalyptic Claims About Climate Change Are Wrong? (Dlaczego apokaliptyczne twierdzenia o zmianach klimatu są błędne?). I odpowiadając na nie, napisał między innymi: „Dziennikarze zajmujący się ochroną środowiska i jego obrońcy poczynili w ostatnich tygodniach szereg apokaliptycznych prognoz dotyczących wpływu zmian klimatu. (…) Z Extinction Rebellion płyną głosy, że »Miliardy umrą« i »Życie na Ziemi umiera«. (…) Niewielu podkreśliło jednak zagrożenie bardziej niż młodzieżowa aktywistka klimatyczna Greta Thunberg i zwolenniczka Nowego Zielonego Ładu, parlamentarzystka Alexandria Ocasio-Cortez, która powiedziała: »Świat skończy się za 12 lat, jeśli nie zajmiemy się zmianami klimatycznymi«. Thunberg zaś stwierdziła, że »Około 2030 roku będziemy mieli do czynienia z nieodwracalną reakcją łańcuchową poza ludzką kontrolą, która doprowadzi do końca naszej cywilizacji, jaką znamy«. (…) Takie apokaliptyczne wypowiedzi mają wpływ na świat rzeczywisty. We wrześniu grupa brytyjskich psychologów uznała, że dzieci coraz bardziej cierpią z powodu niepokoju związanego z przerażającym dyskursem dotyczącym zmian klimatu. (…) Istnieją solidne dowody na to, że katastroficzne ujęcie zmian klimatu jest samobójcze, ponieważ alienuje i polaryzuje wielu ludzi. A wyolbrzymianie zmian klimatycznych może odwrócić naszą uwagę od innych ważnych kwestii, w tym tych, nad którymi możemy mieć większą kontrolę w najbliższej przyszłości. (…) Po pierwsze, żaden wiarygodny organ naukowy nigdy nie wykazał, że zmiana klimatu grozi upadkiem cywilizacji, a tym bardziej wyginięciem gatunku ludzkiego. (…) Jakie są naukowe podstawy tych twierdzeń? Andrew Neil z BBC zapytał o to w zeszłym miesiącu, wyraźnie niezadowolonego z tego powodu, rzecznika Extinction Rebellion. (…) »Większość naukowców się z tym jednak nie zgadza« – stwierdził Neil: »Przejrzałem raporty IPCC i nie widzę żadnej wzmianki o miliardach ludzi, którzy umrą, albo że obecne dzieci umrą za 20 lat«. (…) W styczniu ubiegłego roku, po tym, jak klimatolodzy skrytykowali deputowaną Ocasio-Cortez za stwierdzenie, że świat skończy się za 12 lat, jej rzecznik oświadczył: »Możemy spierać się o frazeologię, czy to egzystencjalną, czy dotyczącą kataklizmu«. I dodał: »Widzimy wiele problemów związanych ze zmianami klimatu, które już wpływają na życie«. Ta ostatnia część może być prawdą, ale prawdą jest również, że rozwój gospodarczy uczynił nas mniej podatnymi na zagrożenia, dlatego liczba ofiar śmiertelnych z powodu klęsk żywiołowych spadła o 99,7% od szczytu z 1931 roku. Wówczas w wyniku klęsk żywiołowych zginęło 3,7 miliona ludzi. W 2018 roku dotknęło to zaledwie 11000 osób. A spadek ten nastąpił w okresie, w którym światowa populacja wzrosła czterokrotnie. (…) A co z zarzutami dotyczącymi nieurodzaju, głodu i masowej śmierci? To science fiction, a nie nauka. Obecnie produkujemy wystarczającą ilość żywności dla 10 miliardów ludzi, czyli o 25% więcej niż potrzebujemy, a instytucje naukowe przewidują wzrost tego udziału, a nie spadki. Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) przewiduje, że plony wzrosną o 30% do 2050 roku. A w najbiedniejszych częściach świata, takich jak Afryka Subsaharyjska, przewiduje się wzrost o 80 do 90%. Nikt nie sugeruje, że zmiana klimatu nie wpłynie negatywnie na plony. To jest możliwe. Ale takie spadki należy postrzegać z konkretnej perspektywy. Plony pszenicy wzrosły na całym świecie o 100% do nawet 300% od lat 60-tych XX wieku, podczas gdy wyniki z 30 modeli badawczych wykazały, że plony spadałyby zawsze o 6% w przypadku wzrostu temperatury przy każdym kolejnym stopniu w skali Celsjusza. Tempo przyszłego wzrostu plonów zależy znacznie bardziej więc od tego, czy biedne narody uzyskają dostęp do traktorów, nawadniania i nawozów, niż od zmian klimatu, wskazuje FAO. Wszystko to pomaga wyjaśnić, dlaczego IPCC przewiduje, że zmiana klimatu będzie miała niewielki wpływ na wzrost gospodarczy. IPCC prognozuje, że do 2100 roku światowa gospodarka będzie od 300 do 500% większa niż obecnie. Zarówno IPCC, jak i laureat Nagrody Nobla z Yale, William Nordhaus, przewidują, że ocieplenie o 2,5°C lub 4°C obniży produkt krajowy brutto (PKB) o 2% lub 5% w tym samym okresie”.

Wiele wskazuje jednak na to, że musimy przygotować się nie na globalne ocieplenie tylko na ochłodzenie. Na portalu TVN24 pod koniec 2014 roku ukazał się artykuł „Czeka nas mała epoka lodowcowa?”. Dlaczego? Ponieważ „Naukowcy obserwują zmniejszenie ilości plam słonecznych na Słońcu. Poprzednia taka sytuacja skutkowała ochłodzeniem klimatu. Według badaczy spadek aktywności słonecznej będzie miał wpływ na temperaturę na naszej planecie”. W 2019 roku prognozy te zostały potwierdzone na portalu Interii, która w rankingu Instytutu Monitorowania Mediów jest uznawana za jedno z najważniejszych źródeł informacji w Polsce. „Chłód, zamiast ocieplenia. Epoka lodowcowa nadejdzie w 2021?” – zapytali redaktorzy Interii w nagłówku, pod którym napisano: „Według rosyjskich naukowców po 2021 roku magnetyczna aktywność Słońca spadnie o 60% i nastanie kolejna epoka lodowcowa. Może niedługo będziemy jeździć na łyżwach po Wiśle lub Tamizie, ale pozostałe następstwa takiego ochłodzenia nie będą aż tak przyjemne. (…) Wielu naukowców jest przekonanych, że aktywność słoneczna do 2028 roku spadnie o 60%. Ich obliczenia opierają się na regularnym cyklu słonecznym, który znamy już od 200 lat. Pod koniec każdego etapu aktywność słoneczna osiąga maksimum, co możemy zaobserwować wokół siebie – ostatnie lata są bardzo gorące, a zimy nie tak surowe, jak bywało kiedyś. Możliwe, że to nie globalne ocieplenie zawładnęło naszą planetą, ale do głosu dochodzą ostatnie podrygi ciepłego cyklu. Szokujący jest także raport, przygotowany dla amerykańskiego rządu przez grupę najwyższej klasy naukowców, potwierdzający wyliczenia rosyjskich badaczy. Mówi się w nim, że za kilka lat w Wielkiej Brytanii i Skandynawii nieznośne mrozy nie pozwolą mieszkańcom na wychodzenie z domu. Na południowych plażach, na których dziś opalają się turyści, pojawi się gruba warstwa lodu i śniegu, a transport wodny umożliwi jedynie lodołamacz. Według sprawozdania, lotniska na północy zostaną zamknięte, a pociągi i autobusy przestaną kursować. Mroźne zimy wpłyną na wyczerpanie się zapasów pożywienia, a wszyscy będą z nadzieją oczekiwać przyjścia wiosny. Jeśli w ogóle to nastanie”.

No i co teraz? Wieści z pierwszych tygodni tego roku są takie, jakie są. „Burze paraliżują Półwysep Iberyjski. W niektórych gminach odwołano zajęcia lekcyjne” – o czym poinformowano na portalu TVN24: „Hiszpańska Krajowa Agencja Meteorologiczna (AEMET) wydała na północy i wschodzie kraju pomarańczowe ostrzeżenia przed intensywnymi opadami śniegu, silnym wiatrem i wysokimi falami. (…) W efekcie największych od lat w Portugalii opadów śniegu – w środę w północnej i wschodniej Portugalii wiele dróg było nieprzejezdnych”. Wirtualna Polska: „Wielki mróz. Takich temperatur nie było od 81 lat”: „Jak podaje TVN Meteo, tylko w środę rano w europejskiej części Rosji termometry wskazywały -29 stopni Celsjusza. (…) Na Syberii w niektórych miejscach bite są rekordy niskich temperatur sprzed kilkudziesięciu lat. W miejscowości Żylinda wczoraj zanotowano -61,9 stopnia Celsjusza”. BBC: „Extreme cold spreads across Asia” (Ekstremalne zimno rozprzestrzenia się w Azji): „W niektórych częściach Chin panuje najzimniejsza aura od dziesięcioleci, a temperatury spadają do blisko -50 stopni Celsjusza. Mróz rozprzestrzeni się dalej na Chiny, a następnie na Półwysep Koreański i Japonię w nadchodzących dniach”. Turecka państwowa agencja informacyjna Anadolu Agency: „Heavy snow hits Turkiye’s largest city Istanbul” (Obfite opady śniegu uderzają w największe miasto Turcji, Stambuł): „Gubernator Stambułu Ali Yerlikaya powiedział, że z powodu obfitych opadów śniegu trasy z północno-zachodniej Turcji do Stambułu są zamknięte do odwołania. (…) Główny międzynarodowy węzeł lotniczy Turkiye w Stambule, również został zamknięty dla lotów w poniedziałek z powodu opadów śniegu”. TVN24: „USA. Wielki mróz w Nowej Anglii. Zimniej niż w Arktyce”: „Potężny podmuch arktycznego powietrza przetoczył się w piątek przez północno-wschodnie stany USA, obniżając temperatury do niebezpiecznych poziomów w całym regionie. Na górze Mount Washington w New Hampshire przy silnym wietrze temperatura odczuwalna spadła nawet do -79 stopni Celsjusza”.

W październiku minionego roku w Nature – a więc lepiej już się prawie nie da – opublikowano pracę naukową „Low Antarctic continental climate sensitivity due to high ice sheet orography” (Niska wrażliwość klimatu kontynentalnego Antarktyki spowodowana wysoką orografią lądolodu), w której stwierdzono: „Kontynent antarktyczny nie ocieplił się w ciągu ostatnich siedmiu dekad, pomimo monotonicznego wzrostu stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze”. A w witrynie The Wall Street Journal pod koniec minionego miesiąca ukazał się komentarz Bjorna Lomborga „Partisan Fact Checkers Spread Climate-Change Misinformation” (Partyzanccy weryfikatorzy faktów rozpowszechniają dezinformację dotyczącą zmian klimatycznych). Jego autor tak został przedstawiony „Pan Lomborg jest przewodniczącym Konsensusu Kopenhaskiego, gościem w Instytucie Hoovera Uniwersytetu Stanforda i autorem książki False Alarm: How Climate Change Panic Costs Us Trillions, Hurts the Poor, and Fails to Fix the Planet” (Fałszywy alarm: jak panika związana ze zmianami klimatu kosztuje nas biliony, szkodzi biednym i nie pomaga odświeżyć planety). W swoim komentarzu napisał: „Posłużyłem się solidnymi statystykami na temat populacji niedźwiedzi polarnych, a Agence France-Presse nazwała je »wprowadzającymi w błąd«. (…) Na początku tego miesiąca zamieściłem rzetelny post na Facebooku o rosnącej populacji niedźwiedzi polarnych. Post podważył alarmistyczne narracje klimatyczne, więc został błędnie oznaczony jako fałsz. Aktywiści od dziesięcioleci wykorzystują niedźwiedzie polarne jako ikonę apokalipsy klimatycznej, ale dokładne dane pokazują, że ich ilość nie maleje, tylko rośnie. Oficjalne szacunki wiodących naukowców badających te zwierzęta – Grupy Specjalistów ds. Niedźwiedzi Polarnych w ramach Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody – określają obecną populację na świecie na 22 000 do 31 000. To więcej niż 5000 do 19 000 niedźwiedzi polarnych, co naukowcy oszacowali w latach 60-tych”.

 

Krzysztof Niewrzęda

.

O autorze:

Krzysztof Niewrzęda (ur. w 1964 r. w Szczecinie) – poeta, prozaik i eseista. Za twórczość literacką nagrodzony Złotą Sową Polonii (2017), przyznawaną przedstawicielom światowej Polonii za dokonania twórcze i artystyczne. Dziesięciokrotnie nominowany do finału Nagrody Artystycznej Miasta Szczecina (2006-2015). Finalista Nagrody Poetyckiej Silesius (2011) i Europejskiej Nagrody Literackiej (2009). Stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2009). Nominowany do Literackiej Nagrody Mediów Publicznych COGITO (2008). Laureat konkursów poetyckich i prozatorskich m.in. Europejskiego Konkursu PEGAZ – EUROPA (1997) oraz Nagrody im. Marka Hłaski (2003). Autor tekstów do utworów grupy SBB oraz Herbst In Peking. Współautor tłumaczenia z języka niemieckiego książki Olafa Kühla „Gęba Erosa. Tajemnice stylu Witolda Gombrowicza” (2005). Wydał tomy wierszy: „w poprzek” (1998), „poplątanie” (1999), „popłoch” (2000), „popołudnie” (2005), „popiół” (2012), „lockdown” (2022), powieść poetycką „Second life” (2010), zbiór esejów „Czas przeprowadzki” (2005) oraz powieści: „Poszukiwanie całości” (1999, 2009 – wydanie drugie, poprawione), „Wariant do sprawdzenia” (2007), „Zamęt” (2013) „Confinium. Szczecińska opowieść” (2020). Był redaktorem ukazującego się w Niemczech pisma „B-1”, stałym współpracownikiem dwumiesięcznika „Pogranicza”, kwartalnika „Elewator” oraz felietonistą „Gazety Wyborczej” i polskiej sekcji radia RBB. Publikował w licznych pismach literackich i społeczno-kulturalnych oraz antologiach w Polsce, a także w tłumaczeniach na języki obce m.in. w Chorwacji, Japonii, Francji, Niemczech i Ukrainie. Mieszka w Berlinie.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments