Grzegorz Kozyra – Mój jazz (11) – Weather Report

 

Jednym z ulubionych albumów moich kolegów w latach 70. był Heavy Weather Weather Report z Jaco Pastoriusem na basie elektrycznym, ja miałem jednak jakieś opory i pomimo wielkich sukcesów komercyjnych (płyta dotarła nawet do 1 miejsca jako jazzowy album roku w USA i zdobyła Grammy), nie cieszyła mnie tak bardzo dźwiękowym krajobrazem jak Mysterious Traveller czy Black Market. Generalnie lubiłem te fragmenty, które wnosiły coś nowego do jazzu i eksponowały melancholię lub były nowatorskie. Czy jazz-rockowy Teen Town Pastoriusa był rzeczywiście tak bardzo oryginalny?.. Z ciekawą linią basu i ekspansywną melodią – tak…, może tak? Awangarda to jednak nie była.

Co by nie mówić o szczególnej odkrywczości Zawinula (on jednak był liderem i producentem wielu płyt), cały jazz-rockowy konglomerat pomysłów zamykał się w cudownej melodyce, elektronicznych refleksjach, syntezatorowych pędach i wzlotach. Czy będzie to Birdland czy Nubian Sundance, Zawinul zawsze wymyśli jakiś element zaskoczenia, przedstawi nuty, które będą nas pobudzać do refleksji a może nawet do marzeń… Czym jest bowiem tajemniczy nubijski taniec słońca? Może jakimś obyczajem związanym np. ze ślubem plemiennym, a może po prostu tańcem szamana, który oddaje cześć swojemu bogu? W stylistyce Weather Report brakowało mi Shorterowskiej melancholii, było jej zdecydowanie za mało, ale z drugiej strony przecież fusion to nade wszystko radość, zespołowa emocjonalność, kreatywna wspólnota improwizacji.

Weather Report pozostał dla mnie zespołem kilku genialnych utworów. Po latach, kiedy wspominałem ich muzykę, przypominałem sobie niektóre dźwięki i nuciłem jakby w transie, bo przecież z tańcem, z solowymi popisami na scenie łączy się rytm, impet, szybkość i ta mozaika tematów począwszy od Nepalu (Scarlet Woman z pięknym solem Shortera na sopranie), poprzez afrykańską dżunglę (Jungle Book z unikatowym, smutnym fortepianem Zawinula) aż po rumbę i amerykańskie tango (Rumba Mama i American Tango z popisami żonglerów od perkusji i basu).

Na jednym z ulubionych moich utworów z albumu Black Market pod tytułem Three Clowns nie ma uśmiechów, jest poważna mina jednego, drugiego klowna, taka nietypowa, nieracjonalna postawa prześmiewców z gębą i minami polskiego Stańczyka. Prosty temat przekształca się w filozoficzną saksofonowo – syntezatorową zadumę. Można by powiedzieć, że odnaleźliśmy się w swojskich klimatach. Dobrze. Czasami jest tak, że smutek może nas nie zbawi, ale uratuje naszą duchowość. Herandnu ma podobny klimat. Oryginalna linia basu buduje temat, ale najcudowniejsze są sola: Shortera i Zawinula. Głębia przyzywa głębię, rytm przyzywa rytm, żałość przyzywa żałość. Instrumenty się kochają, albo tylko nam się tak wydaje?

Na zakończenie posłuchajmy jeszcze Elegant People z tej samej płyty Black Market i już w rytmach bardziej latynoskich, ciepłych, z tangiem i różą w zębach, z karnawałem i pięknymi kobietami na fotografiach, odsapnijmy trochę, podumajmy i przenieśmy się około północy do miejsca odkupienia, do naszego czasu odnalezionego.

.

Grzegorz Kozyra

…….

O autorze:Screenshot 2015-04-29 00.31.42

Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor trzech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016).

.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments