Grażyna Banaszkiewicz – Wartość życia. Wartość sztuki

Czy można nie umrzeć ?

Można.

Jeżeli zostawimy po sobie coś tak trwałego, co złamie czas limitowanego życia, co  będzie funkcjonowało poza czasem, a jedynie oznaczone datą powstania.

W pakiecie żyjących poza czasem trwałych obiektów mieści się bez wątpienia sztuka. Nie ta doraźna, wpisująca się w spektakularne zamówienia, efekciarska, robiąca oko do ewentualnego odbiorcy, czy napompowana beztalentnym zadufaniem, ale ta z trzewi, z bólu, z – często – z choroby duszy, która wyzwala prawdę – tę podstawę wszelkiej wielkości, wyzwala realny talent.

No i niech się teraz rzucają na mnie podręcznikowi krytycy sztuki, nie wychodzący poza przyjęte środowiskowo formuły, teorie zasłyszane i z poklaskiem przyswojone…

We mnie każda wystawa otwiera nowe kryteria. Poza tym podstawowym – czy praca, przed którą stanęłam nie tylko hipnotyzuje mnie,  ale czy realnie ze mną pozostaje, czy otwiera mi jakąś nową przestrzeń myślenia o sobie i otoczeniu dalszym niż czubek mojego nosa  oraz „elitarne grono klakierów”.

Co nie znaczy, że nie rozmawiam, nie czytam, nie przyswajam ważkich spostrzeżeń i ocen. Ja tylko nie umawiam się z nikim na sezonowy krój i kolor balowej sukni …

I jak rzadko która, potwierdziła mi ten sposób tropienia tego, co w życiu warte szczególnie obecna wystawa w Muzeum Narodowym w Poznaniu.

Wystawa „CHOROBA JAKO ŹRÓDŁO SZTUKI”.

Wystawa o sztuce u podłoża inspiracji której stały długotrwałe cierpienia fizyczne i psychiczne, codzienne przewlekłe dolegliwości, stan, kiedy ciało traci swoją kondycję, kiedy jaźń niejako oddziela się od człowieka, kiedy uporczywy ból stawia go na granicy każdego dnia.

Wystawa pokazująca, że sztuka może być rejestratorem napięć, ich odgromnikiem, obszarem odrealnienia rzeczywistości, albo rejestracją uciążliwej, nieprzewidywalnej lub już oznaczonej rzeczywistości.

Wystawa pokazująca także jaką wartością może być i jest sztuka, unaoczniająca nam, że dobre samopoczucie bywa niedocenianym skarbem, nazbyt oczywistą oczywistością, znieczuleniem, uśpieniem wyobraźni i empatii, niedocenieniem siły “gromu z jasnego nieba” jakim może być tląca się w nas, albo nagle tnąca nasze realia niedyspozycja, choroba, kalectwo.

Przed laty w Telewizji Polskiej zapoczątkowałam cykl dokumentalnych portretów ludzi malujących ustami i nogami. Dla każdego z nich stanie lub siedzenie przed sztalugą było tyleż uciążliwe, co szczęśliwe. Tworzyli swój alternatywny świat. W nim mogli przedstawić, zasygnalizować to czego nie mogli już z powodu zaburzenia, albo i utraty mowy, czy też  z powodu  oporów wewnętrznych,  wcześniej sobie opowiadać. To zresztą nie był u nas w Polsce czas, a niedawne ich w Sejmie protesty pokazały, że w pewnych kręgach nadal go nie ma na społeczne przyjmowanie osób niepełnosprawnych, z bagażem ich fizyczności, z ich emocjonalnymi i materialnymi potrzebami. Marginalizacja ich problemów sprawia, że czują się dotkliwiej jeszcze zdegradowani.

Wydawało mi się więc, że jestem przygotowana na ten temat w sztuce, na to by raczej poznawczo, czy na zasadzie przypomnienia (wszak wiele prac na tej wystawie eksponowanych wcześniej już w różnych galeriach i muzeach widziałam, o niektórych – jak o Alinie Szapocznikow – pisałam, vide: “Ona była pierwsza…”

A jednak … do wersu Stanisława Grochowiaka (1934-1976): “Ból nie przemija – ból się ustatecznia” (wiersz “Do S…”) – teraz powracam. Dodając na marginesie, że to Stanisław Grochowiak niebywale wrażliwy poeta-turpista, nie wolny od psychicznych zachwiań, zmagający się ze swoim alkoholizmem, kiedy poznał Józefa Gielniaka (1932-1972) – zachwycił się nim absolutnie i swoją rękę znacząco przyłożył do spopularyzowania twórczości tego niezwykle wrażliwego, i utalentowanego, a nękanego gruźlicą, życie spędzającego w sanatoriach twórcy.

Idąc na wystawę “CHOROBA JAKO ŻRÓDŁO SZTUKI” nawet tak nagle jakoś pomyślałam – a czy będzie tam i Gielniak?

Jest. Są – jego niebywale misterne, delikatne, poetyckie w formie, jak prace “Przeciw chorobom”, “Z okna sanatorium”, czy “Warunki ciała” – na bibułkach odciskane linoryty!

Niemniej i wiele innych z prezentowanych na wystawie prac tkwi teraz we mnie pod skórą.
Do nich należą Andrzeja Okińczyca (1948) prace zatytułowane “Studium” i “Zdarzenie” – technika własna.

Zwłaszcza  “Zdarzenie 3”:  czerń półłukiem rozcięta, w rozcięciu czerwień (rozcięcie podeszłe krwią) oraz  “Zdarzenie 4” – na bieli w łuku przeciwnym do obrazu z nacięciem, czarny, chirurgiczny szew.

Minimalizm niezmiernie poruszający. Wręcz empatycznie.

Znałam jego portretowe obrazy. Ma przecież doskonałą markę portrecisty. Choć ja osobiście (mino, że zrealizowałam filmowy dokument “Andrzeja Okińczyca portretowanie” (1995)), za tymi obrazami nie przepadałam.

Obrazy z cyklu “Pejzaże”, “Draperie”, “Parawany” traktowałam wybiórczo. Ale już z “Przesłonami” identyfikowałam się,  podobnie jak z wcześniejszymi impresjami dotykającymi wizerunku zachodzącego słońca.

Jednak żadne z wcześniejszych obrazów nie były tak osobiste.

Te potwierdzają, że minimalizm, operowanie tylko konkretnym znakiem i kolorem wraża się w odbiorze obrazu w sposób nagły i szczególny!

Ale i tkanina Zbigniewa Rogalskiego (1974) “Łzy”  – że tak to nazwę: przytrzymała mnie.

W osobnej sali na półpiętrze nowej części Muzeum, zawieszony na ścianie, lejcy się dalej na podłodze tren, haft nicią na materiale wełnianym, ca. 150 x 900 cm.  –Ten pas czarnego materiału nawiązuje do kinowego ekranu z przewijającymi się napisami końcowymi filmu, odczytywanymi pobieżnie przez zaszklone ze wzruszenia oczy…

.=

Bunt wobec bólu, czego dowodem są na omawianej wystawie wszystkie prace, nie przemija i nie ustatecznia się. Malarstwo, rzeźba, grafika, rysunek, asamblaże, video, kolaże, fotografia, tkanina są nie tyle sposobem radzenia sobie z bólem,  co – cytuję za obszernym i wnikliwym katalogiem do wystawy – drogą do jego manifestacji.

Sztuka objawia się przy tym jako jeden z wyrazów cierpienia, a nie chorobą.

Wystawa pokazuje twórczość polskich artystów XIX, XX wieku oraz  nam współczesnych pracujących w warunkach długotrwałej fizycznej niepełnosprawności.

Maksymilian Gierymski (1850-1901), czy Artur Grottger (1837-1867) mimo choroby na swoich płótnach nie zostawiali jej śladu, nie sygnalizowali jej.

Jacek Malczewski (1854-1929) znaczył ją w swoich autoportretach. Z własnym, okaleczonym chorobą wizerunkiem konfrontował się Zygmunt Waliszewski (1897-1936).

Autor “Teorii widzenia” – Władysław Strzemiński (1893-1920) powstanie jego kompozycji unistycznych zawdzięcza prawdopodobnie dysfunkcji swojego wzroku.

Maria Jarema (1908-1958) koncentrowała się na organicznych strukturach, kierując uwagę oglądających jej obrazy ku wnętrzu ciała.

Podobnie wspomniana już Alina Szapocznikow (1926-1973). Walkę z nowotworem, destrukcją organizmu, życie w cieniu śmierci oswajała rzeźbą, odciskami własnego ciała. Na wystawie, m. in., uderza jej “Fetysz III” z poliestru i pleksiglasu z koronką.

Jako swoistego medium własnej twórczości traktuje też swoją chorobę Katarzyna Kozyra (1963), zakotwiczając się jednocześnie w historii sztuki. Jej bowiem “Olimpia” – fotografie barwne naklejane na płytę, są wyraźnym nawiązanie do przestrzeni czasu, do “Olimpii”  Edouarda Maneta, który swój obraz z kolei oparł na motywie “Wenus z Umbrio” Tycjana.

Tak samo artystycznie postępują: Beata Ewa Białecka (1966) w obrazie olejnym  na płótnie pt. “Ja Wenus”, oraz Małgorzata Dawidek (1976) – fotografie z cyklu “Soothing Project” i “Body Texts”.

Nie jest to jednak wystawa o chorobach, ale o sztuce, która powstaje z ich udziałem. To nie jest wystawa o chorobach  – podkreśla jej kuratorka  – tylko o ciele sztuki.

.

,

Adam Soćko – p.o. Dyrektora Muzeum Narodowego w Poznaniu w swoim wstępie do katalogu tej mocno poruszającej ekspozycji stwierdza, iż: – Mniej więcej od czasów Michała Anioła Buonarottiego i Żywotów najsławniejszych malarzy, rzeźbiarzy i architektów Giorgio Vasariego ludzie coraz częściej skłonni byli przyznawać twórcom dzieł sztuki nadzwyczajną pozycję w społeczeństwie.

Wrodzony talent artysty w okresie nowożytnym zaczęto postrzegać jako przejaw ingerencji boskiego geniuszu. Skłonność do ubóstwiana twórców po przełomie oświeceniowym wyzwoliła proces absolutyzowania i autonomizacji samego dzieła sztuki.

Dawne przykościelne niedostępne i strzeżone skarbnice relikwiarzowe w wieku XIX ustąpiły prestiżem jak najbardziej dostępnym publicznym muzeom. Okres dynamicznego rozwoju akademickich badań nad sztuką w ciągu XX stulecia sprawił, że mikrokosmos niejednego obrazu stał się dziś niezbywalną zdobyczą cywilizacji i punktem odniesienia współczesnej kultury globalnej. Mimo dwóch wojen światowych i dwóch totalitaryzmów XX w. ma moc i ma się świetnie. […]

– Przytaczam ten fragment, wypowiedzi p. Soćki, bo jakkolwiek nie odnosi się on detalicznie do każdej z eksponowanej na przytaczanej wystawie prac, to generalnie i o niej stanowi. Ten bowiem – tu tematyczny – chorobie twórców dedykowany temat ekspozycji, pokazuje zarówno kondycję psycho-fizyczną artystów, jak i, tj. – nade wszystko – efekt ich zmagań ze sobą zamkniętych w ramach takiego, czy innego dzieła oraz to, że ważne dla nas są konfrontacje z określonymi dziełami. Sztuka ma moc otwierania nas na samych siebie.

Budowania w nas tzw. wartości wyższych. Wyzwala nie tylko stany zachwytu, ale i empatii, i niezgody, buntu. Jak na tej wystawie. Tak głęboko ludzie.

I każdy z prezentowanych nań artystów może być pewien: Non omnis moriar.

Nie wszystek umrę, nie cały umrę. Bo będę żył w moich dziełach, że przypomnę cytat z “Pieśni” Horacego nawiązujący do nieśmiertelności sztuki i artysty.

 

Grażyna Banaszkiewicz

– dziennikarz, reżyser –

(zdjęcia autorki)

.

.

Muzeum Narodowe w Poznaniu

CHOROBA JAKO ŹRÓDŁO SZTUKI

(28 kwietnia 2019 – 11 sierpnia 2019)

 

Prace artystów: Marta Antoniak, Michał Bałdyga, Zuzanna Bartoszek, Ludomir Benedyktowicz,Grupa Bergamot, Beata Ewa Białecka, Adam Chmielowski, Małgorzata Dawidek, Andrzej Dłużniewski, Józef Gielniak, Maksymilian Gierymski, Artur Grottger, Magda Hueckel, Maria Jarema, Emilia Kachnicz, Lidia Kot, Katarzyna Kozyra, Viola Kuś, Ludwik de Laveaux, Jacek Malczewski, Andrzej Okińczyc, Władysław Podkowiński, Witold Pruszkowski, Joanna Rajkowska, Jan Rembowski, Zbigniew Rogalski, Julian Stańczak, Marian Stępak, Władysław Strzemiński, Alina Szapocznikow, Tomasz Tatarczyk, Zygmunt Wasilewski, Karolina Wiktor, Witold Wojtkiewicz, Stanisław Wyspiański.

.

Obiekty z kolekcji: Muzeum Narodowego w Poznaniu, Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki, Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Niepodległości w Warszawie, Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku, Akademia Sztuk Pięknych w Wiedniu, Instytut Sztuki PAN oraz osób prywatnych i artystów.

 

Kuratorka wystawy: dr Agnieszka Skalska

Aranżacja: Raman Tratsiuk

.

O autorce:

Screenshot 2015-10-20 20.57.07

Grażyna Banaszkiewicz – reżyser, dziennikarka, poetka, ur. 24.01.1953r. w Poznaniu, autorka Witryny Poetyckiej „Poszukiwanie” (1973), tomików wierszy „Mężczyźni od których umieramy” (1990, 1994), „Własne-cudze życie” (1998), „Wyznania-Bekenntnisse” (2003) oraz opowiadań drukowanych w prasie literackiej, a także scenariuszy telewizyjnych programów poetyckich i filmów dokumentalnych.

 

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments