Grzegorz Kozyra – Mój jazz [23] – Chet Baker

Chet Baker to nostalgiczny gość z trąbką. Na portretach z młodości wygląda jak laluś. Ale potrafi zabrzmieć jak dobry Miles. Nie jest jednak Milesem. I nie chodzi nawet o klasę zadęcia. Jest zupełnie inny. Jego wykonania My Funny Valentine, Almost Blue, Sweet Lorraine, You Don`t Know What Love Is, w których nie tylko gra, ale i śpiewa, są w jazzie czymś zupełnie unikatowym. Jazz odzyskuje walory muzyki melancholijnej, kontemplacyjnej. Porażające są posępność i smutek płynące z jego trąbki, a już absolutnie cudowny jest jego timbre, barwa głosu przygnębionego zniszczonego ciężkim życiem człowieka.

Płyty z Gerry Mulliganem, szczególnie koncerty z Europy z lat 50. oraz słynny występ w Carnegie Hall z 1974 roku w składzie z Johnem Scofieldem, Ronem Carterem i Bobem Jamesem na pianie do dzisiaj słyszę i oczywiście bez przerwy do nich wracam. Ten ostatni koncert miałem nagrany na magnetofonie ZK 120 i słuchałem go wciąż i wciąż. W Carnegie Hall wszyscy są w doskonałej formie, z każdej improwizacji emanuje szczerość, wzniosłość, energia. Muzycy pobudzeni, zrelaksowani, wiedzą, czego chcą.

Mulligan swoim barytonem mimochodem odwraca uwagę od wszystkiego, co dzieje się wokół. Słyszymy tylko jego dźwięki. Niskie tony saksofonu budują nastrój chwili. Dotknięcie strun gitary przez młodego Scofielda jest tak reprezentacyjne, że czasami mamy wrażenie, że w duszy gra cały swing świata. K-4 Pacific przez 12 minut odwołuje się do najlepszych kart jazzowej improwizacji. Nie ma tutaj ani jednej sekundy przestoju. Muzycy mkną jak dobrze naoliwione parowoziki do mety.

Prawdziwy cool Cheta Bakera odkrywamy na płycie Chet, wręcz genialnemu połączeniu nostalgii i smutku trąbki Bakera z liryzmem fortepianu Billa Evansa. Zaczyna się cudownym standardem Alone Together i dźwiękiem niezapomnianej trąbki, potem jest barytonowe solo Peppera Adamsa, największego barytonisty wśród jazzmanów, Herbie Mann gra na flecie i saksofonie tenorowym, na alcie Zoot Sims, na gitarze Kenny Burrell, na basie Paul Chambers i na perkusji Joe Jones. Zespół marzeń, który tworzy muzykę naszych urojeń i pragnień. W tym samym roku, w którym powstała płyta Milesa Kind of Blue.

How High The Moon to kolejna perła jazzowej melancholii. Sekcja delikatnie sączy dźwięki a Herbie Mann fletowymi nutami wskazuje na srebrną siostrę. Bill odpowiada ciepło, ale czeka już na Cheta, który kończy utwór kapitalnym przyklaśnięciem. O każdym utworze można by napisać krótki wzniosły esej. Ale niech podsumowaniem naszego błądzenia w tych smutnych analizach będzie elektryzujący Early Morning Mood, wskazujący nie na pejzaż, ale na nasz wewnętrzny stan – na nastrój człowieka, który budzi się po nocy pełnej wrażeń, po godzinach muzycznego podróżowania. I znów Chet Baker i Bill Evans dokonują cudów. Ich obopólne porozumienie przypomina przyjacielskie poklepywanie, poważne rozmowy Polaków około północy.

..

Grzegorz Kozyra

....

Książka

“Mój Jazz”

już się ukazała

 .

O autorze:Screenshot 2015-04-29 00.31.42

Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016).

.

.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments