Barbara Gruszka – Zych – Schody i winda

Screenshot 2015-05-02 23.36.51

.

Na dziesiątym piętrze tego hotelu wynajął pokój 610. Miała przyjść za sześć godzin. Zjawił się rano, jeszcze zanim zaczęła się doba hotelowa. Ale wpuścili go, bo gości było niewielu. Przyniósł całą walizkę potrzebną, żeby udał się ich wspólny wieczór. Wino francuskie i szampana. Oliwki i marcepany. Talerzyki i serwetki. W prezencie butelkę drogich perfum pachnących łodygami róż i pelargonii. Z wygrawerowaną literką „p” jak „Poeme” czyli poezja. Czarne zawijasy liter ekskluzywnej nazwy wisiały w złotej cieczy jak skrzydła i nogi ważki. Nie bał się, że może odlecieć, unosząc ze sobą zapach. Dla dziesięciu róż kupił specjalnie szklany dzban z uszkiem. Żeby każdy szczegół był perfekcyjnie dopasowany. On też musiał się przygotować. Wszedł do wanny i długo się moczył, żeby żaden zbędny zapach nie zawieruszył się w szczelinie pośladków czy pod stopami. A potem nieubrany stanął w oknie i patrzał z góry na miasto. Najpierw chciał wyśledzić ją, w szarym płaszczu, z czarną kropką czapki nad głową. Zaraz jednak zdał sobie sprawę, że jeszcze nie pora. A poza tym – jak mógłby ją rozpoznać wśród tych pionków poruszających się na ulicach jak na planszy „Chińczyka”? Zobaczył w dali ażurowy zarys kopalnianego szybu, różowe, prawie kiczowate, jak na kuchennej tapecie światło zachodzącego słońca… Uchylił okno i śnieg smagnął go w goły brzuch. Ale nie wzdrygnął się. Coś musiało mu przypomnieć, że jest na ziemi, bo wznosił się do nieba.

Tydzień temu zamknęli ten hotel. Mijał go unosząc głowę, żeby odszukać czarny czworokąt okna na dziesiątym, martwym piętrze. „Restauracja”, „Kawiarnia”, „Fryzjer” – te kuszące napisy nad wejściem dziś przypominały nekrologii. Tylko środek gmachu przecinał biały pas świetlnego pyłu jak zarys kręgosłupa na zdjęciu rentgenowskich. To były hotelowe schody oświetlone jarzeniowym światłem. Jednak wtedy nimi nie wchodzili. Na dziesiąte piętro wjechał z nią windą, której nie dało się zobaczyć.

.

Barbara Gruszka-Zych

Fot.  Aleksander Rybczyński

.

 

O autorze:

Barbara Gruszka-Zych (fot. Grzegorz Hajkowski)

Barbara Gruszka-Zych jest poetką i dziennikarką „Gościa Niedzielnego”. Wydała kilkanaście zbiorów wierszy. Ostatnio „Szara jak wróbel” 2012 (książka znalazła się w dwudziestce tytułów nominowanych do nagrody „Orfeusz” 2013), „Koszula przed kolana” (2014), „Nie ma nas w spisie” (2014). Wybory jej wierszy ukazały się też w kraju – „Mężczyzna i kobieta przed kremacją” (2011), i „Dowody na istnienie ciemni” (2014) oraz za granicą – polsko-litewski „Śpię z tobą pod skórą” (Kowno 2006), rosyjsko-polski „Dzban pełen ognia” (Sankt -Petersburg 2009), „Dwoje o miłości” z Juliusem Kelerasem (Wilno 2012). Jest autorką dwóch zbiorów reportaży: „Mało obstawiony Święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle” (2002), i „Zapisz jako…” (2004), oraz wspomnienia o Czesławie Miłoszu „Mój Poeta” (2007). Jej wiersze tłumaczone były na litewski, rosyjski, ukraiński, białoruski, niemiecki, czeski, węgierski, włoski, serbski, rumuński, angielski, arabski.

W 2015 roku za tomik „Koszula przed kolana” została uhonorowana nagroda ks. Jana Twardowskiego.

.

Fot. poetki: Grzegorz Hajkowski

.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments