Aleksander Rybczyński – Zagłada przeszłości

Prawdziwym marzeniem cenzora jest palenie książek. Stosy nieprawomyślnej, niebezpiecznej literatury, akapity niepoprawnych politycznie tekstów, poematy obnażające zbrodnie tyrana i artykuły ujawniające kłamstwa przywódców, przebranych w nowe szaty cesarza – tysiące, miliony stron płonących wysokim, piekielnym ogniem aż do nieba.

Ten obraz totalitarnej hańby naszej cywilizacji, mimo wyrafinowanej propagandy, potrafiącej całkowicie przenicować znaczenia i wartości, nadal źle się kojarzy z najczarniejszymi kartami historii. Nie pasuje do sloganów o “wolnym świecie”, “demokracji” i “wolności”, nie mówiąc już o najbardziej skompromitowanej wartości Zachodu – “wolności słowa”, które tak chętnie i często powtarzają władcy świata.

By nie budzić uśpionych społeczeństw, znaleziono doskonalsze formy cenzury, przewrotnie uzasadnianej wyższym dobrem, służbą prawdzie i sprawiedliwości oraz koniecznością uhonorowania pokrzywdzonych i prześladowanych. Stosując tę sztuczkę, można dzisiaj wykreślać całe akapity, niewłaściwe sformułowania i słowa klasycznej literatury, drukować je na nowo w “poprawnej wersji”, a stare wydania wycofywać z bibliotek, tak, by zostały na zawsze zapomniane. Nie wykluczone, że doczekamy się czasów, kiedy odpowiednie służby, specjalne oddziały policji będą wpadać do naszych mieszkań i przeglądać prywatne biblioteki, wyszukując zakazane grzbiety w szeregach na półkach. Takie czystki i odpowiedni recykling, mogłyby być z entuzjazmem promowaną w mediach kolejną akcją walki ze zmianami klimatycznymi. W świetle tych wyrafinowanych i przewrotnych zmian, jak nieporadni wydają się anonimowi cenzorzy z ulicy Mysiej, których pamiętamy jeszcze z czasów komuny i którzy mozolnie próbowali powstrzymać niepublikowane jeszcze słowa prawdy, przemycane w przygotowanych do druku szczotkach maszynopisów, .

Współcześni cenzorzy systematycznie zaczynają od podstaw, zabierając się do “udoskonalania” lektur dzieci, ale nie zapominając także o bibliotekach dorosłych, poddawanych innej, wyrafinowanej strategii sterowania umysłami. Jak widać, nową świadomość i “nowego człowieka”, o którym marzyły wszystkie totalitaryzmy, trzeba stworzyć od podstaw, docierając do umysłów i serc najmłodszych tak, by skierować ich wrażliwość w stronę społeczeństwa, działającego, jak sprawna maszyna, zbudowana z identycznych, bezmyślnych trybików. Ta strategia edukacji “zrównoważonego rozwoju” ma już niestety wiele “sukcesów”.

.

Exploiting Children’s Literature

 

Według Gary Benoit, redaktora naczelnego portalu “The New American”, “to co robi się z książkami dla dzieci, nie jest dziecinną zabawą”. Nagminnie stosowane przeredagowywanie klasyki literatury dziecięcej ma na celu zbudowanie na gruzach klasycznych wartości, zupełnie obcej, nowej kultury. W rozmowie z Benem Faulknerem, autorem i badaczem literatury, który przygotowuje poważną publikację na ten temat, porusza aktualny temat dywersji na literaturze dziecięcej, zaznaczając, że szwadrony politycznej poprawności nie ograniczają się do ataku na najmłodszych. Przytacza najgłośniejszy przykład klasyka gatunku Roalda Dahl, wizjonera i autora książek, którymi zachwycają się nie tylko dzieci. Są wśród nich pozycja tak popularne jak, “Charlie i fabryka czekolady”, która przypomniana została w klasycznym już filmie “Willi Wonka i fabryka czekolady”. Ostatnio książki tego autora zostały wznowione, a wydawca zwrócił się o opinię do organizacji “Inclusive Minds”, czyli “Akceptujące umysły”, która przeredagowała lektury tak, by odpowiadały obowiązującym “normom wrażliwości”. Zrobiono to bezkarnie, ponieważ autor już nie żyje i nie może walczyć o prawa autorskie. Wydawca usprawiedliwia się, że “zmian jest niewiele”, ale w rzeczywistości są ich setki. Czasami są to zmiany pojedynczych słów np fragment “zamknij się ty stary wieprzu”, przerobiono na “zamknij się ty stary kruku”, co wydaje się może niewinne i mało znaczące, ale jest trudne do zaakceptowania, gdyż stwarza precedens zgody na ingerencję w istniejące już i zakorzenione w kulturze utwory literackie. Tam zaś, gdzie zmiana pojedynczych słów była niewystarczająca, usuwano całe akapity! Kiedyś literatura i dzieła sztuki były czymś świętym, czym można się było zachwycać, co można było nawet bezlitośnie krytykować, ale czego nikt nie śmiał zmieniać, nawet jeżeli była odzwierciedleniem niepopularnych poglądów politycznych. Dzisiaj każda literatura, niezależnie od głoszonego przesłania sprowadzana jest poziomu retoryki zaślepionych aktywistów “woke”, czyli “politycznie i socjalnie przebudzonych”.

Najbardziej smutna jest konkluzja, że obecnie wiele utworów literackich, które uznawane są za klasyczne dzieła literatury pięknej, w ogóle nie mogłoby się ukazać. Dotyczy to utworów Shakespeare’a, Nabokova, Celine’a, Henry Millera, Williama Faulknera i wielu innych. Dzieła te nie miałyby szansy na publikację, skazując autorów na zapomnienie i literacki niebyt. Mówiąc obrazowo: surowość, prawdziwość i uczciwość są dyskwalifikowane na korzyść enigmatycznej bylejakości i powierzchownego ślizgania się po klawiaturze znaczeń. Książki wizjonerskie, uciekające od banału, szokujące, poruszające, emocjonalne, prowokujące, jednym słowem będące wyzwaniem dla wrażliwego czytelnika bedą wystawione na surowe oko cenzorów “socjalnej wrażliwości” i skazane na powrót do szuflady autorów, zanim jeszcze nie zacznie się na dobre palić świadectw niezależnej myśli. Literatura ma być narzędziem lewicowej i liberalnej ideologii i propagandy. Można powiedzieć, że współczesna polityka kulturalna działa na dwa fronty: z jednej strony eliminuje się “niewłaściwe” arcydzieła klasyków, a z drugiej promuje upolitycznione elementarze dla dwulatków. Tytuły takie, jak “A jest dla aktywisty”, (nawet w czasach stalinowskich, nie raczono maluchów podobnymi agitkami!), czy “Woke Baby”, “Feminist Baby”, czy książeczki seksualizujące dzieci i promujące ideologię transgender, zapełniają długą półkę podobnie demoralizującej propagandy. Towarzyszą jej banalne, niezliczone historie pozbawione fabuły, a uczące codziennego życia, wyzutego z tajemnicy, niezwykłości i emocjonalnej wyobraźni. Baśniowa narracja, tak rozwijająca wrażliwość i uczuciowość dziecka jest świadomie eliminowana z zestawu lektur polecanych dla dzieci.

Trzeba zaznaczyć, że poruszone w tym artykule problemy nie są wynikiem fanaberii garstki aktywistów – trend idzie z góry i jest konsekwentnie egzekwowaną polityką globalistycznego nihilizmu. Celem jest całkowite wymazanie przeszłości i zastąpienie jej nową, syntetyczną i sztuczną namiastką, która dla – milczącej niestety – większości nie ma żadnego sensu i z którą mało kto się identyfikuje. Ma to prowadzić do zniszczenia rodziny, poczucia braku stabilizacji, rozbicia i braku szczęścia. Mimo tego zmasowanego ataku rządzących elit, mediów, wszechobecnych działaczy i aparatu przemocy coraz więcej osób postępuje tak, jak trzeba, zwracając się w stronę tradycyjnej moralności i wartości prawdziwie wolnego świata.

Ci niezłomni, odważni, nie godzący się na poniżanie piękna, które budowały całe generacje twórców, nie ulegający nakazom, ograniczającym horyzonty ludzkiego geniuszu, zyskali ostatnio niespodziewanego, ale potężnego sojusznika.

Camilla, królowa małżonka Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii przekonuje, że trzeba sprzeciwiać się cenzurze. Przemawiając w Clarence House w Londynie, na spotkaniu “Reading Room” (“Sali lektur”), zainicjowanej dwa lata temu przez Królową Elżbietę II, Camilla zachęcała do promowania literatury wśród dorosłych i dzieci, mówiąc: „W imieniu miłośników książek i klubów książki na całym świecie dziękuję wam za dzielenie się z nami swoimi talentami i za wszystko, co robicie, promując umiejętność czytania i pisania oraz miłość do literatury”.

Zwracając się bezpośrednio do autorów, dodała: „Proszę, róbcie to dalej i pozostańcie wierni swojemu powołaniu, nieskrępowani przez tych, którzy chcą ograniczyć wolność waszej wypowiedzi lub tłumić waszą wyobraźnię.”
Pointę jej wypowiedzi można potraktować, jako emocjonalny apel i przesłanie do wszystkich utalentowanych twórców:

„Pisarze nie powinni popiskiwać jak myszy, tylko ryczeć jak dumne lwy”.

.
Aleksander Rybczyński

.

O autorze:

Aleksander Rybczyński jest absolwentem historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Opublikował ponad dziesięć zbiorów wierszy, w tym debiutancki tomik “Jeszcze żyjemy”, za który otrzymał w 1983 Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny. Zajmuje się także krytyką artystyczną, prozą, publicystyką, dziennikarstwem, fotografią, filmem oraz pracą redakcyjną i wydawniczą. Mieszka w Kanadzie.

Fot. Hanka Kościelska

 

Subskrybcja
Powiadomienie
2 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments