Dariusz Muszer – Nieodpowiedni podkoszulek

Obrona Andrieja Płatonowa

 

1

Jesienią ubiegłego roku prokuratura rejonowa nakazała przeszukanie domowego księgozbioru Jadwigi K., jednej z nielicznych moich bliskich przyjaciółek. Znaleziono dwie książki, wydane w języku polskim, które wzbudziły szczególne zainteresowanie osób przeprowadzających rewizję: Dżan i inne opowiadania (1969) oraz Szczęśliwa Moskwa (1997). Obie napisane zostały przez Andrieja Płatonowa (1899–1951), radziecko-rosyjskiego pisarza, poetę, publicystę, dramaturga, scenarzystę, dziennikarza i korespondenta wojennego, a ponadto inżyniera i wynalazcę. Dzieła te zostały zarekwirowane przez przedstawicieli prawa i przekazane do depozytu.

Na początku bieżącego roku moja przyjaciółka otrzymała wezwanie do stawienia się w prokuraturze na przesłuchanie. Jako że jest osobą oderwaną od życia i nie zna obowiązujących współcześnie kodów zachowań społecznych, dopuściła się poważnego zaniedbania, a mianowicie zjawiła się w przybytku prokuratury bez podkoszulka z odpowiednim napisem ochronnym, uchybiając tym samym powadze urzędu i opisując się po nieodpowiedniej z obywatelskiego punktu widzenia stronie barykady. Przedstawione jej zarzuty dotyczyły propagowania totalitarnego ustroju państwa oraz nabycia, posiadania i przechowywania przedmiotów będących nośnikiem symboliki komunistycznej.

W celu zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania zrezygnowano ze składania przez podejrzaną wyjaśnień. Wydano natomiast postanowienie o zastosowaniu w stosunku do niej środków zapobiegawczych w postaci poręczenia majątkowego i społecznego, dozoru policyjnego oraz zakazu opuszczania kraju. W uzasadnieniu wskazano, że zebrane dowody (dwie książki) wskazują na duże prawdopodobieństwo, iż oskarżona popełniła zarzucane jej przestępstwo i zamierza w dalszym ciągu czynić zło.

W ciągu miesiąca, co należy uznać za przykład niezwykle sprawnego działania, wzmiankowana prokuratura rejonowa sporządziła akt oskarżenia i skierowała go do sądu właściwego.

W oczekiwaniu na proces zdecydowałem się napisać kilka słów w obronie Andrieja Płatonowa, licząc na to, że moje skromne wstawiennictwo okaże się przydatne również dla Jadwigi K., nieszczęsnej posiadaczki literatury zabronionej.

 

2

Wysoki Sądzie,

zanim zacznę, pozwolę sobie na mało istotną uwagę: niniejsze pismo nieprocesowe napiszę tak, jak zrobiłby to sam Andriej Płatonow, gdyby dzisiaj wędrował po naszym kołchozie i starał się służyć ludzkości ciągiem zer i jedynek zapisywanych na twardym dysku.

W całym zasięgu zgadzam się z szacowną prokuraturą, urzędem państwowym powołanym do stania na straży rządności prawa i silniejszego, że czytanie oraz propagowanie dzieł Płatonowa, syna maszynisty, najstarszego spośród dziesięciorga dzieci, na terenie obecnej Rzeczpospolitej Polskiej może być uznane za groźną działalność przestępczą, a nawet za dążenie do odłączenia ww. państwa od Unii Europejskiej i włączenia go w innym gwiazdozbiorze.

Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 roku, skądinąd słusznie nazywana Kodeksem karnym (Dz.U.2018.0.1600 t.j.), w art. 256. Propagowanie faszyzmu lub innego ustroju totalitarnego lub nawoływanie do nienawiści jasno, precyzyjnie i bez ogródek określa znamiona czynu zabronionego, którego popełnienie zarzucane jest Jadwidze K.:

 

  • 1. Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
  • 2. Tej samej karze podlega, kto w celu rozpowszechniania produkuje, utrwala lub sprowadza, nabywa, przechowuje, posiada, prezentuje, przewozi lub przesyła druk, nagranie lub inny przedmiot, zawierające treść określoną w § 1 albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej.

 

Przepraszam Wysoki Sąd za przydługi, w dodatku literacko pokrętny cytat oraz za natarczywe przypominanie brzemienia i melodyki odnośnych paragrafów wzmiankowanego artykułu. Jednakowoż nie jestem zorientowany, czy Wysoki Sąd dysponuje egzemplarzem rzeczonego Kodeksu karnego, a z prasy niemieckiej i telewizji amerykańskiej, które są dla mnie jedynym źródłem rzetelnych informacji, dowiedziałem się, że mogą być z tym trudności, ponieważ bieżący rząd dopuszcza się karkołomnych zaniedbań w postaci odmowy ogłaszania nowelizacji najważniejszych ustaw, wskutek czego całe sądownictwo Rzeczpospolitej Polskiej leży od siedemdziesięciu lat całkowicie na łopatach, i nie wiadomo, czy kiedykolwiek się jeszcze z tych łopat podniesie.

Wspomniany powyżej Płatonow powinien być Wysokiemu Sądowi w pewien sposób nader bliski, gdyż należał on do pisarzy totalnych. W poczynaniach swoich stosował bierny opór, częstokroć wykazując się obywatelskim nieposłuszeństwem w stosunku do straszliwego reżimu, w jakim przyszło mu żyć i pracować. Nie inaczej mają się sprawy z pozbawioną lekkości sytuacją Wysokiego Sądu. Czarne chmurzyska wiszą nad oślepioną gniewem i pychą polskojęzyczną Temidą, a Wysoki Sąd musi te anomalie pogodowe cierpliwie znosić i jeszcze brać w nich udział.

Z kolei jako twórca autor niezapomnianej broszury Elektryfikacja (1921) sprawiał wrażenie, że przeżył właśnie jedną apokalipsę, a już czeka go następna. Co, zresztą, faktycznie miało miejsce, gdyż ledwo zwinęli się z mapy Europy jeźdźcy pierwszej wojny światowej, to wnet zagrały trąby Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej, a następnie świat zatrząsł się od racic baranów i gąsienic czołgów drugiej wojny, także światowej. To również powinno być Wysokiemu Sądowi bardzo znajome i bliskie.

Zaznaczyć w tym miejscu wypada, że Andriej Płatonow pisał tak dobre dzieła tylko dlatego, że ówczesna miłościwie panująca Partia, paradoksalnie, nie pozwalała mu pisać dzieł złych. Partia i radziecki obyczaj. Robota musiała bowiem być wykonana solidnie. Gdyby twórca ten żył w obecnej Polsce i parał się literaturą, z pewnością miałby szanse pisać rzeczy zupełnie bez znaczenia i niewarte zaaresztowania. Pozwolono by mu na to. Powiem więcej: zażarcie by go do tego zachęcano! Może zajmowałby się swoimi organami płciowymi i opisywał je z różnych perspektyw w każdym swoim kolejnym wiekopomnym dziele, które po tygodniu trąciłoby rybą, a po miesiącu już tylko komputerową myszką z przewodem. A może zyskałby sławę dzięki ględzeniu o religijnej żarłoczności krótkodystansowców i innych biegaczy. Kto wie, jak potoczyłyby się losy Andrieja Płatonowa w świecie, gdzie wolność jednego człowieka ściga się z wolnością całego plemienia – i, trzeba to podkreślić, zwycięża.

Cenzura, Wysoki Sądzie, to niepokojąca i okropna rzecz, ale pod cenzurą pisze się nie tylko mądrzej, ale i roztropniej. Jak człowiek może napisać wszystko, to nie pisze po prostu nic. Albo wypisuje bzdury. Tak zostaliśmy skonstruowani. I nie jest ważne w tym momencie, czy jesteśmy dziełem Stworzenia, czy też mamy wspólnego przodka z małpą, jak chcą tego zwolennicy monofiletyczności życia na Ziemi. Schody do nieba są, rzecz jasna, wyższe od liny zrzuconej z drzewa, lecz – o dziwo! – krócej i wygodniej się po nich idzie.

Prawdą jest, Wysoki Sądzie, że Andriej Płatonowicz Klimientow, jako że tak właśnie brzmi pełne nazwisko spornego autora, chodził po świecie w czerwonym podkoszulku z sierpem i młotem na piersiach, czyli miał światopogląd wysoce materialistyczny w znaczeniu marksistowsko-leninowskim, a nawet dogłębnie stalinowski. Tym samym propagował totalitarny ustrój panujący w jego ojczyźnie, nazywanej naonczas, nieco na wyrost, Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. Jednakowoż od realizmu socjalistycznego, używającego prostego języka i opisującego prostych obywateli w jeszcze prostszych dekoracjach i sytuacjach, pisarz Płatonow był tak oddalony, jak towarzysz Stalin od Słońca, za które sam słusznie się uważał.

Nie chciałbym w tym miejscu dzielić włosa na sześcioro, ale wypada wspomnieć, że Płatonow nie tyle komunizm propagował, co socjalizm, na który to cytowany art. 256 Kodeksu karnego spuszcza kotarę milczenia, nie uznając go za ustrój totalitarny. Niesłusznie, co pragnę podkreślić. Bowiem każdy system, jaki wymyślony został przez człowieka na naszej planecie, jest z natury rzeczy totalitarny i cenzurolubny. Każda forma państwa służy tylko jednemu: żeby jedni mogli uciskać drugich, i jeszcze im mówić, że wszystko to czynią dla ich dobra. Nie krytykuję tego stanu rzeczy, tylko staram się uwypuklić, jak się sprawy mają. Albowiem oczywistym jest, również dla Wysokiego Sądu, że słońce wschodzi na wschodzie tylko po to, by zajść mogło na zachodzie.

W swoich dziełach Płatonow używał niepowszedniego, skoncentrowanego języka, stosował zniekształcone i zbuntowane konstrukcje gramatyczne, umyślnie przekręcał tradycyjne idiomy i wynajdywał zwroty ideologiczne, które raziły nie tylko aktyw polityczny, ale również cały ówczesny kolektyw robotniczo-chłopski. Jego świadome wyczyny i fikołki słowotwórcze godziły w język rosyjski, dobry smak narodu, tudzież w prasłowiańskie poczucie przyzwoitości. A swoje eksperymenty artystyczne przeprowadzał w jednym celu: aby w ten sposób pokazać pustkę i wydrążenie duchowo-fizyczne radzieckiego człowieka. W związku z powyższym należałoby uznać autora Żołnierskiego serca (1950) za literackiego buntownika, a od strony filozoficznej za egzystencjalistę, błąkającego się z wyroku skolektywizowanych bogów po Absurdystanie.

Wysoki Sądzie, istnieją dwa ważkie powody, dla których należy nadal publikować i czytać Andrieja Płatonowa. Pierwszy: Płatonow to geniusz. Drugi: czytając Płatonowa, możemy przekonać się, co reżim polityczny jest w stanie zrobić z geniuszem, a mianowicie – nic! W jaki sposób jest mu w stanie zaszkodzić? W żaden! Geniusz i tak wypłynie na wierzch. Jeśli nie za dziesięć, to za sto lat. Albo – w innej postaci i w zgoła odmiennych okolicznościach – za tysiąc. Genialnego pisarza, tak jak każdego innego człowieka, reżim może oczywiście zabić. Może też spalić wszystko, co napisał, i zakazać wznowień jego książek. Nic to jednak nie da, bo skoro „rękopisy nie płoną”, to myśli tym bardziej. I tak też stało się z Płatonowem. Wiele jego książek zostało unicestwionych, ale choćby taka Powieść techniczna wyszła po dziesiątkach lat z Łubianki, miejsca kaźni, wprawdzie mocno poturbowana i z poobcinanymi członkami, ale jednak na własnych nogach.

Zaaresztowane przez prokuraturę rejonową książki z biblioteczki Jadwigi K. zaliczyć należy do szczytnych osiągnięć myśli ludzkiej. Dżan i inne opowiadania zawiera utwory: tytułowy Dżan (tł. I. Piotrowska), Rzeka Potudań (tł. S. Pollak), Gliniany dom w powiatowym sadzie, Skrzypce, Podróż wróbla czyli bulwar twerski, Światło życia, W świecie pasji i piękna, Róża, Siódmy, Afrodyta, Jeszcze jedna mama, Głos ojca (tł. R. Śliwowski). Z kolei Szczęśliwa Moskwa (tł. H. Chłystowski) obejmuje powieść tytułową, jak również cztery rozdziały wariantu jej początku, a ponadto: SPOR Kronika biedniacka i ocalałe fragmenty wspomnianej już Powieści technicznej.

Nie wiem, w jaki sposób moja przyjaciółka weszła w posiadanie tych dzieł. Przypuszczam, że nabyła je w podziemnym antykwariacie lub, zważywszy na jej posunięty wiek, może nawet w jednej z legalnych podówczas księgarni. Osobiście miałem możliwość zapoznania się z tymi pozycjami dzięki kradzieży dobra intelektualnego, jaką uskuteczniłem w Internecie. Nie sądzę jednak, że popełniłem czyn, który Andriej Płatonow uznałby za występny. Był on bowiem żarliwym zwolennikiem elektryfikacji, traktując ją jako pierwszy stopień w tworzeniu „kosmicznego kolektywu”. Wprawdzie nie przewidział zaistnienia komputerów czy książek elektronicznych, bujających w chmurach internetowych, ale bez prądu elektrycznego rozwój wspomnianych wynalazków byłby niemożliwy, z czym Wysoki Sąd z pewnością się zgodzi.

Swoją drogą, autor Baśni o Ojczyźnie (1943) nie zdążył nacieszyć się elektryfikacją, gdyż umarł stosunkowo młodo. W wieku 51 lat zabrała go gruźlica. Krótko po jego śmierci, w 1952 roku, Selman Waksman otrzymał Nagrodę Nobla za odkrycie streptomycyny, antybiotyku aminoglikozydowego działającego na prątka gruźlicy. Płatonow nie doczekał również chwili, kiedy zgasło słońce dożywotniego dyktatora, Józefa Stalina, który określił kiedyś Płatonowa epitetem: „Kanalia!”. I to jedno słowo wystarczy, żeby dzisiaj autora Szczęśliwej Moskwy postawić w gronie najważniejszych istot człekokształtnych, jakie dzierżyły prym w rozwijaniu w niedawnej przeszłości piątej pod względem wielkości planety Układu Słonecznego.

Na koniec pragnę zwrócić uwagę Wysokiego Sądu na niecytowany przeze mnie dotąd paragraf rzeczonego art. 256 Kodeksu karnego. A brzmi on następująco:

 

  • 3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w § 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej lub naukowej.

 

Paragraf ten pozwala Wysokiemu Sądowi spojrzeć litościwszym okiem na kryminalną działalność zarówno Andrieja Płatonowa, jak i Jadwigi K. – ba, wręcz namawia do tego! Ten pierwszy, pisarz, prowadził legalną, zarejestrowaną działalność artystyczną, gdyż był członkiem Związku Pisarzy ZSRR. Jego pisarstwo miało służyć nie tylko edukacji osób mu współczesnych, lecz także wybiegać w przyszłość i edukować nas, w tym również Wysoki Sąd. Oskarżona Jadwiga K. stała się ofiarą wizjonerskiego geniuszu Płatonowa i własnej ciekawości. Proszę, aby jej za to nie karano.

 

3

Po oddaniu do druku tekstu niniejszej obrony dowiedziałem się, że moja przyjaciółka została jednak skazana. Otrzymała roczną karę ograniczenia wolności, a poza tym sąd zobowiązał ją do wykonywania nieodpłatne kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze trzydziestu godzin miesięcznie oraz do powstrzymania się od przebywania w określonych środowiskach lub miejscach. Zakazano jej odwiedzania antykwariatów i kontaktowania się ze mną.

A wszystko przez to, że popełniła kolejny błąd: przed sądem stawiła się w nieodpowiednim podkoszulku. Nauczona wydarzeniami w prokuraturze rejonowej, myślała, że założyła podkoszulek z odpowiednim napisem. Ktoś jednak zapomniał jej powiedzieć, że wiatr historii zaczął właśnie wiać z całkiem innej strony i treść widniejąca na podkoszulku uległa dezaktualizacji.

Jadwiga K. nie skorzystała z przysługującego jej środka odwoławczego i nie zaskarżyła orzeczenia sądu w odpowiednim terminie. Tym samym wyrok stał się prawomocny.

 

Dariusz Muszer

.

O autorze:

screenshot-2016-10-21-14-14-46

Dariusz Muszer, ur. 1959 r. w Górzycy na Ziemi Lubuskiej. Prozaik, poeta, publicysta, eseista, dramaturg i tłumacz. Autor wielu książek. Mieszka w Hanowerze. Ostatnio opublikował: Baśnie norweskie (2018), Wiersze poniemieckie (2019), Człowiek z kowadłem (2019), Księga ramion deszczu (2020) oraz Córka męża i córka żony (2020).

fot. autora – Hanna Rex
Strona internetowa: www.dariusz-muszer.de

 

E-booki autora – do nabycia na amazon.ca

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments