Grzegorz Zientecki – Dziennik [czerwiec]

Warszawa,
2 czerwca 2020

Kilwater jest śladem bardziej namiętnym niż ślad pozostawiony na piasku.

Wspomnienia są zawsze od nas szczęśliwsze.

Może trudno nam w to uwierzyć, ale oprócz porządku natury istnieje też porządek historii. Człowiek zaś wprowadza do nich czynnik chaosu.

Czerwcowe dni. Najdłuższe dni: rozpacz filozofów.

Nie wiem, które z porównań dotyczących pisania dziennika byłoby trafniejsze. Czy jest to dostawianie kolejnych cegieł do muru, którymi miałbym się odgrodzić od świata, czy może odłączanie kolejnych wagonów szalonego, zmierzającego ku wykolejeniu pociągu?

„Chciałoby się pisać tak wiele, żeby słowa użyczały sobie nawzajem życia, i tak mało, by móc je traktować poważnie”.
( Elias Canetti -1905-1994)

.

Pole irysów
W milczeniu południa
Piękno języków

.

Warszawa,
4 czerwca 2020

Nihil novi zastąpiliśmy novi omnes i …jakże prędko się zestarzeliśmy.

Na świecie jest prawie 8 000 000 000 ludzi. Jeśli dokonalibyśmy permutacji tej liczby, poznalibyśmy ilość wszechświatów równoległych.

Chmury i gwiazdy to niezwykle uprzywilejowani aktorzy. Występują bowiem na scenie nieba.

Szaleństwo jest tuż za ścianą, tuż za rogiem. Ale i epifania jest blisko: tuż za zasłoną, tuż za drgnieniem powieki.

.

Na rondzie
Fioletowa pomponiada
Kwitnące czosnki

 

Warszawa,
5 czerwca 2020

Po deszczu głosy ptaków są najczystsze. Jakby przepłukały nim swoje gardziołka. Właśnie wsłuchuję się w jakiś wiosenny, zapewne też miłosny ich dialog, który dobiega z przeciwległych krańców ogrodu. Przypomina mi to dzień, w którym jako nastolatek otrzymałem od ojca wspaniały prezent. Było to stereofoniczne radio Elizabeth Hi-Fi z kolumnami w drewnianych obudowach. Przy jego podłączeniu uruchamiało się tak zwany test stereo. Słychać było wtedy w kolumnach szum, jakby ktoś przesypywał w nich piasek i głos spikera: kanał lewy, kanał prawy, kanał lewy, kanał prawy…
Do późnej nocy ślęczałem przed tym akustycznym, technicznym arcydziełem, rzucającym hipnotyzującą, seledynową poświatę z podświetlonej skali, słuchając przestrzennych dźwięków.

 

Na przystanku
Śpiący bezdomny
Rozrzucone zszywacze

 

Warszawa,
6 czerwca 2020

Niesłychanie trafna obserwacja Ryszarda Kapuścińskiego (1932- 2007) z jego Lapidarium III: „ Tradycyjna akademicka historia literatury prowadzi od powieści do powieści, od poematu do poematu. Brakuje natomiast historii literatury, która biegłaby od dziennika do dziennika i obejmowała ten rodzaj pisarstwa uprawiany przez tak wielu pisarzy- właśnie Amiela, Gide’a, braci Goncourt, Juliena Greena, Camusa itd…”.

Kolaps cywilizacji zaczynał się zawsze w momencie, kiedy przekraczały one punkt krytyczny hedonizmu i demoralizacji.
W człowieku nieśmiertelne mogą być tylko wspomnienia.

Biel obłoków, czystość nieba daje mi radość. Kwiaty i owady, dają mi radość. Piękny wiersz, piękny obraz, cudowna etiuda, dają mi radość. Odbiera mi ją ludzka głupota i małostkowość.

Wciąż w zbyt małym stopniu wykorzystujemy nie tyle potęgę języka, co jego piękno.

Od mola, wolę książkowego jedwabnika, który żmudnie wysnuwa szlachetną nić myśli ze świętych tekstów.

Mimo różnych towarzyszących mu aberracji, życie wydaje się być sensowną abstrakcją.

Prowadząc dziennik oszczędzam wysiłek przyszłych archeologów literatury. Precyzyjnie bowiem datuję swe myśli.

20 marca 1813 roku, Stendhal (1783-1842),zanotował w swoim Dzienniku: „ Nie powinienem za kilka lat wierzyć na słowo niniejszemu dziennikowi, że byłem bardzo przejęty siedemnastoma prefekturami, które mnie ominęły. Byłem nimi przejęty mniej niż partią bostona”.
To właśnie jeden z dowodów na to, że egotyzm i egoizm są podczas pisania dziennika nieuniknione. Dlatego wciąż niestrudzenie poszukuję takiego, który byłby od nich wolny.

Codziennie towarzyszy mi to nigdy nie opuszczające mnie przeświadczenie, że w metrze, w tramwajach i autobusach mijam twarze bogiń i proroków.

Zwierzęta są szczęśliwsze od nas także dlatego, że obca jest im zazdrość dla władzy, którą sprawuje nad nimi człowiek.

Ktoś, kto słyszy: nie opuściłem ani jednego pana spektaklu, nie opuściłem żadnego pańskiego koncertu, nie opuściłem żadnej pańskiej stronicy, może spokojnie zedrzeć ostatnią stronę ze swego kalendarza.

Zdania przypływają do mnie jak statki do portu. Tylko nie wiem co kryją ich ładownie.

 

Warszawa,
7 czerwca 2020

W moim parafialnym kościele Najświętszego Serca Jezusowego, homilia o błogosławionej Karolinie Kózkównej (1898- 1914). Słuchając tego kazania, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to nie takie bitwy jak Kurukszetra( ta z „Mahabharaty”), jak Termopile, Hastings czy Verdun decydują o losach świata. Ale właśnie takie, jak ta stoczona samotnie w lesie przez polską 16-letnią dziewczynę z rosyjskim żołdakiem, który chciał ją zgwałcić. To nie feldmarszałkowie, nie admirałowie decydują o losach ludzkości. Bohaterska Karolina prowadziła jednoosobową batalię nie tylko przeciw całemu rosyjskiemu imperium, ale w ogóle przeciw całemu kosmicznemu Imperium Zła.
Warto też zapamiętać tę myśl, błogosławionej Karoliny Kózkówny:
„ Tak więc święci są po to, by świadczyć o wielkiej godności człowieka”.

Z zachwytem obserwuję pewnego mikroskopijnego owada. Ma niezwykłą, ametystową, opalizującą barwę. Potrafi bezszelestnie zawisać nad roślinami. Cały jest świetlisty, a właściwie jakby od wewnątrz rozświetlony. Pierwszy raz widzę taki cud. Człowiek, mimo iż jest koroną stworzenia nie ma świetlistego ciała. Może takie ciało otrzymamy dopiero tam, po Drugiej Stronie?

Ktoś, kto zaczyna pisać dziennik na dzień przed swoją śmiercią.

 

Warszawa,
11 czerwca 2020

Boże Ciało

 

Polinezyjskie cywilizacje Pacyfiku. Rozproszone, osamotnione niczym odrębne galaktyki na niebie oceanu. Mają tajemnicze kulty, tajemnicze rzeźby i kosmiczne mity. Ale czy nie są to przypadkiem kosmiczne prawdy?

W Królestwie Słów nadal czuję się jedynie podgatunkiem.

Pod koniec życia nie patrzę już na świat jak Adam. Patrzę na niego jak Noe.

W świecie musi się liczyć coś innego niż pieniądz. Ale nadal wolimy się liczyć właśnie z nim, niż z drugim człowiekiem.

Świat bardziej bywa zdumiewający dla tego, kto więcej o nim wie.

Zaskoczyło mnie, że na tegorocznej maturze z języka polskiego, jednym z tematów było omówienie wiersza Anny Kamieńskiej (1920-1986). Ucieszył mnie fakt, że nie zapomniano o tej poetce, która dla mnie jest przede wszystkim autorką fascynujących i wciąż niedocenianych Notatników. Przytoczę tutaj, istotny również dla mnie jej zapisek z 8 lipca 1970 roku: „ Zapisując te myśli mam także poczucie asymilowania czasu, utrwalania go w sobie. Nawet jeśli nie wracam do tych skąpych zapisków-są one we mnie zasymilowaną materią czasu. I w tym sensie są moim rzeczywistym życiem, bardziej rzeczywistym niż to, co może mi się wydarzyć w ciągu dnia”…

Literatura to nie bestsellery, to nie nagrody Nobla. Literatura to samotne, bezsenne, pełne wzruszenia noce czytelników. Ich śmiech, ich łzy…

Co bardziej przerażające: głaz z ludzką twarzą, czy człowiek z kamiennym sercem?
Słowa budują świat. Ale architektem jest myśl.

Boże Ciało: tęsknota człowieka za ucieleśnieniem Boga. Ale czy Bóg jako najdoskonalszy Duch może degradować się do materii?

.

Warszawa,
13 czerwca 2020

Jak przeczytałem w ostatnim (z 10 czerwca) numerze „ Gazety Polskiej” w odległości zaledwie 1000 lat świetlnych od naszej planety odkryto Czarną Dziurę. To najbliżej nas ( jak dotychczas) odkryty taki wszystkożerny kosmiczny potwór. Ale pocieszam się: Apokalipsa jest bliżej, jest w nas…

Kosmiczny taniec Baronga( siły Dobra) i Rangdy (siły Zła), który Balijczycy przedstawiają turystom jako folklor, trwa w istocie. Gdybyśmy jednak tak jak oni z takim zaangażowaniem i z taką częstotliwością składali bogom ofiary, być może nie uniknęlibyśmy trzęsień ziemi, wybuchów wulkanów, czy tsunami, ale z pewnością dane by nam było ocaleć z gorszego kataklizmu – bestialstwa człowieka.

Jak trudno zamienić myśli na słowa. Jest to zadanie niemal alchemiczne. Ale jeszcze trudniej odnaleźć w sobie myśli. To już prawie jak wyprawa po Złote Runo.

Piekło jest przerażającą wizją także dla mediów. Nie miałaby już tematów.

.

Warszawa,
14 czerwca 2020

W kościele mała, kilkuletnia dziewczynka o pięknych, złocistych loczkach zaczyna pląsać przed ołtarzem. Unosi rączki nad głowę, robi wdzięczne półobroty, raz w lewo, raz w prawo. Czyżby pra, pra, pra…wnuczka Salome?

Wyspy, które ogłosiły się państwami, przegrały. Wyspy, które ogłosiły się boginiami, wygrały.

Czy język, w którym nie powstaje już poezja, godny jest jeszcze miana języka?

Dziennik przypomina nieco kryminał. Z tym, że tutaj śmierć pojawia się dopiero na końcu.

Od systemów wstrzymujących słońce, wolę systemy wstrzymujące ludzkie serce. Choćby była to tylko chwila zachwytu, chwila wzruszenia…

Ze znakomitej książki Tomasza Rudomino- „Podróże po Gauguinie”, dowiaduje się, że słynny malarz Henri Matisse (1869-1954), „spędził na Tahiti w sumie dwa i pół miesiąca. Szkicował, rozmyślał, spacerował. Prawie nie malował”. Dlaczego, wyjaśnia to dalszy fragment książki: „ Polinezja go oczarowała. I powiedział nawet do Brassaia, że przez trzy miesiące po powrocie nie tknął sztalugi. Nie mógł malować. Tkwił w bezczynności. Był zaczarowany. (Piękno, prawdziwe piękno potrafi sparaliżować niczym kurara- przypis mój). Jak pisze Matisse: „Wchłonąłem świat Oceanii jak gąbka. Niezwykły i czysty. […] jak dobrze, że wtedy kupiłem aparat fotograficzny. Pozwolił mi zachować w pamięci te wszystkie cudowne obrazy, które tam widziałem. Bo na Polinezji, zobaczyłem globalną pełnię. Nigdzie indziej nie doświadczyłem tyle światła, barwy i niezwykłości zapachów. Wciąż pamiętam pierwszy widok z okna mojego hotelu w Papeete. Góry i zieleń Tahiti. Dopóki tam nie pojechałem, nie wiedziałem, że fruwają ptaki na niebie. Nie widziałem czystej natury. Znałem tylko tematy do malowania…”.
Mnie tę wyspę udało się odwiedzić trzykrotnie. Po raz pierwszy w 1991 roku. Dwie podróże obyłem na statku Polskich Linii Oceanicznych, „Profesorze Mierzejewskim” i raz w ostatnim już rejsie z Zakładu Linii Południowego Pacyfiku, „Profesorze Rylke”. Wspominam cudowną , idylliczną zatokę, gdzie niegdyś lądował kapitan James Cook, dumną koronę szczytu Mount Orohena, rajski wodospad Teahupoo, do którego prowadziła ścieżynka tropikalnego lasu, cała usłana złotymi gwiazdami owocu karamboli (oskomiana). Często odwiedzałem też dwupoziomową halę targową w Papeete, gdzie na parterze wzrok był bombardowany feerią barwnych kwiatów i owoców, gdzie królowały najwspanialsze mango. Tu sprzedawano też chyba wszystkie gatunki ryb z Pacyfiku, włącznie z olbrzymimi włócznikami i marlinami. Górne zaś piętro urzekało miejscowym rękodziełem: drewniane figurki bożka Tiki, kolorowe niczym motyle skrzydła tkaniny pareo i wspaniałe kolekcje koralowców i muszli z Pinctada margaritifera, czyli perłopławem na czele.
W tomiku „Zoom Sindbada”, wydanym przez krakowską Miniaturę zamieściłem wiersz o innym malarzu, który chyba swoją twórczością najlepiej przysłużył się urokom Polinezji.

GAUGUIN

Jeśli chodzi o kolory
Miał je tutaj wszystkie
Jeśli chodzi o światło
Miał je takie jak Bóg
W pierwszym dniu Stworzenia
Jeśli chodzi o kobiety
Miał te których pragnął
Pokochał też tutejsze demony
A mimo to, nawet tutaj
W raju nie był szczęśliwy

Jeszcze po latach
W okolicach jego domu
Pod wspaniałym mangowcem
Znajdowano mnóstwo rozbitego szkła
Z butelek absyntu, które zachłannie opróżniał.

.

Warszawa,
18 czerwca 2020

Linearność tekstu jest iluzją. Tekst, podobnie jak czasoprzestrzeń można zakrzywić. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że pisząc można dokonać rzeczy niebywałej, mianowicie swoją wyobraźnię, swoje uczucia i emocje, swoje wzruszenia w magiczny sposób przetransferować niejako do wrażliwości i wyobraźni czytelnika.

Przerażające jest to, że ludzie nie chcą już mieć wokół siebie piękna. Coraz więcej wokół nas brzydoty, tandety, szmiry i kiczu. Może dzieje się tak dlatego, że piękno wymaga kontemplacji, a więc czasu i zaangażowania. Człowiek współczesny czasu jednak nie ma, zaangażowanie zaś to przecież wysiłek, którego za wszelką cenę chce uniknąć.

W telewizji oglądam film o kosmosie. Narrator stwierdza, że kiedyś żyliśmy we wszechświecie Newtona, teraz zaś żyjemy we wszechświecie Einsteina. Nieprawda, od dawna bowiem żyliśmy i nadal żyjemy we wszechświecie Boga. I dopóki nie będziemy myśleli w Jego języku, prawa wszechświata pozostaną dla nas obce.

.

Warszawa,
19 czerwca 2020

Najczęściej obwiniamy historię, a powinniśmy oskarżać politykę.

Niczym chiński poeta, z dala od spraw świata, siedzę w altanie. Pachnie jaśminowiec. Cudowne, czyste, śnieżne, niepokalane kwiaty. Już tylko w przyrodzie można odnaleźć doskonałość. Reszta jest nieistotna.

Fenomen zamilknięcia niektórych twórców, jest bardziej jeszcze tajemniczy od witalności ich twórczości. Co powoduje, że odłożyli pióra Rimbaud, Cendrars, Holan, że zaniechał partytury Sibelius? To nie mogła być jedynie zdrada muz, to musiało być coś głębiej w człowieku, jakaś wyrwa, straszliwa czarna dziura, z której nie mogło już wydobyć się żadne słowo, żaden dźwięk. Jak długo jeszcze po takim kolapsie dało się jeszcze żyć?

Bóg chce by Go spożywano. Autor chce by go czytano. To w gruncie rzeczy jedno i to samo.

.

Warszawa,
21 czerwca 2020

Jednym z postulatów pisania powinna być de lukratywność.

To nie świat upada. To upada człowiek. Ale jeśli to ma być pocieszenie, jest to pocieszenie bardzo marne.

Bardziej obawiam się nie tego, że Bóg policzył wszystkie moje włosy, ale że policzył wszystkie moje myśli.

Równie ważne jak stawianie przez człowieka pierwszych kroków, jest stawianie też przez niego pierwszych pytań. A jeszcze ważniejsze jest to, czy te pytania pozostaną już w jego życiu do końca.

W telewizji oglądałem dokument o eksploracji kosmosu. W 1977 roku Amerykanie wysłali w przestrzeń międzygwiezdną dwie sondy „Voyager”. Na jednej z nich znajdował się złoty dysk, pełniący rolę nośnika wiedzy o Ziemi i jej mieszkańcach. Pomysłodawcą tego projektu był wybitny astronom, Carl Sagan ( 1934-1996). Fascynujące były przygotowania do realizacji tego przedsięwzięcia. Zastanawiano się bowiem w jakim języku tę wiedzę przekazać. Wybrano, moim zdaniem słusznie, muzykę. Na Złotym Dysku znajdują się najwybitniejsze dzieła muzyczne. Zdziwiło mnie, że naukowcom sprawiło wielką trudność przedstawienia zła. (Przecież ziemska ikonografia aż od niego kipi!).Ostatecznie, chyba z tego zrezygnowano , czyniąc Ziemię planetą idylliczną. Ale kosmici, o ile w ogóle nas obserwują, chyba jednak nie dali się nabrać. Zastanawia mnie też, jeśli jakieś pozaziemskie cywilizacje przechwycą ten dysk, czy będzie on intrygował ich w takim samym stopniu jak nas intryguje choćby dysk z Fajstos? Próbuję sobie wyobrazić ten moment wyłowienia naszego listu w butelce przez trans astralnych żeglarzy. Czy uda im się go odczytać? Czy skierują swe kosmiczne nawy ku Ziemi?

Grecja ze swoim mikrokosmosem wysepek stworzyła potężnych bogów, wspaniałych filozofów i niezrównanych poetów. Dlaczego więc Polinezja o wiele bardziej rozległa nie wydała swojego Homera? A może po prostu nic o nim nie wiemy.

.

Warszawa,
26 czerwca 2020

Z arcyciekawej książki Janusza Szewczaka (ur. 1953), „ Idiotokarcja czyli zmowa głupców”, wynotowuję ten oto mocno niepokojący fragment: „ Mamy dominację w naszym życiu społecznym, zawodowym i prywatnym tweetów, retweetów, postów, lajków, botów, mega manipulacji, absurdalną popularność youtuberów, freelancerów itp. To czas wielkich uproszczeń, zaklęć, memów, screenów i innych tego typu sieciowych wynalazków. Internet i media elektroniczne zasadniczo i skutecznie zmieniły dziś i przytłoczyły, a wręcz zdegenerowały praktycznie procesy myślowe, ludzką rozumność, znacząco ograniczyły procesy analityczne, krytycyzm i wiarę, podważyły wszelkie zasady i reguły etyczne.
Politycznie poprawni kapłani mediów społecznościowych sukcesywnie infekują mózgi wciąż nowych sieciowych niewolników i zakładników terroryzmu myślowego i tzw. poprawności politycznej, czyli mówiąc po ludzku niewolników obłudy i zakłamania, którzy zdają się coraz bardziej szczęśliwi i zadowoleni ze swej głupoty i bezrefleksyjnej intelektualnej niewoli”…

Może nadzieją dla tej przerażającej diagnozy Szewczaka, jest to zdanie Sandora Maraia: „ Czasem wydaje mi się, że ludzkość na tej planecie od ostatecznej zagłady może uratować tylko transcendentalny Rozum, jeśli istnieje”…

.

Warszawa,
27 czerwca 2020

Jutro wybory prezydenta. Wstrzymuję oddech. To naprawdę dla Polski wybór cywilizacyjny. Ilu obywateli ma tego świadomość? Ilu właściwie zagłosuje? W ciągu ostatnich pięciu lat, Polski Orzeł powstał niczym Feniks z popiołów i wzbił się dumnie. Ale znów może zostać strącony.

To, co widziałem wraca jak przypływ. Coraz słabszy.

Zastanawiam się, czy starość będzie odkryciem praw biologii, czy może raczej praw religii?

Bóg nie będzie liczył upadków człowieka. Będzie liczył ile razy się z nich podniósł.

Pisarz niczego nie powie innemu pisarzowi. Niczym kobieta, która nie pochwali innej kobiety.

Świat kończy się każdego dnia.

Magia literatury: być równie nieprzytomnym od stu słów, jak od stu namiętnych pocałunków.

.

Warszawa,
28 czerwca 2020

Noszący zegarek szympans przekonałby mnie, że jest człowiekiem.

Pisarz to byt niszowy.
Wieczność nie będzie bezustannością. Z fizykalnego i biologicznego punktu widzenia byłaby bowiem nie do opisania udręką. Ale w ujęciu metafizycznym należy się spodziewać czegoś naprawdę wyjątkowego.

O tym w jaki sposób się zachowujemy, decyduje głównie to czy przed sobą mamy horyzont nadziei, czy może horyzont niepewności.

„ Co dzień rano bierzemy łopatę, ażeby nią pogrzebać nadzieję wczorajszą i przekopać zagon dla zasiana nadziei jutrzejszej. I tak ciągle przędziemy życie, którego kołowrotek jednym końcem swej osi opiera się na żalu po tym, co minęło, a drugim na tęsknocie do tego, co przyjść może”…
( Aleksander Świętochowski -1849-1938- aforyzm z 1902 roku)

.

Warszawa,
29 czerwca 2020

Być może historia sztuki ma na koncie więcej ofiar niż historia wojen. Ponieważ wraz ze śmiercią twórcy wiele światów ginęło, wiele światów grzebano.

W ostatnim numerze tygodnika „ Do Rzeczy”, czytam wywiad dominikanina o. Michała Chaberka z biochemikiem Michaelem Behe, który stwierdza, że „ Na przestrzeni ostatnich 60 lat nowoczesna nauka odkryła, że niezwykle złożone maszyny molekularne odpowiadają za proces życiowy komórki. W moich książkach opowiadam się za tezą, że tak eleganckie i celowo ukierunkowane systemy obecne u podstaw biologii dowodzą, że życie zostało przemyślnie zaprojektowane”…
Okazuje się więc, że nie tylko makrokosmos, ale i mikrokosmos ma swoją logikę. To przerażające. Ale zarazem i uspokajające . Ktoś bowiem nad tym czuwa, ktoś bierze za to odpowiedzialność.

Komentarz do wyborów prezydenckich w Polsce ( będzie niestety jednak II tura), znalazłem w jednym z aforyzmów z 1924 roku Aleksandra Świętochowskiego: „ Każdy, kto zabiera głos w imieniu Polski, powinien tak mówić, jak gdyby w nim tkwiła cała Polska”…
I taki właśnie głos wczoraj zabrała amerykańska Polonia. Widać, że z dystansu zdrowiej potrafi ona ocenić sytuację w naszym kraju.

Z Księgi Liczb:
Dziś mija mój 21000 dzień na tej planecie.

 

Grzegorz Zientecki

.

O autorze:

Grzegorz Zientecki – ur.1962 w Lublinie. Absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Na statkach Polskich Linii Oceanicznych odbył wiele podróży, m.in. trzy rejsy dookoła świata na m/s „Profesor Mierzejewski” i m/s „Profesor Rylke”. Następnie został zatrudniony na statkach Chińsko-Polskiego Towarzystwa Okrętowego „ Chipolbrok”, dzięki czemu mógł podróżować dalekowschodnim szlakiem Conrada, zwiedzając m.in. Singapur, Hong Kong, Bangkok, Dżakartę i porty Chin. Te liczne podróże stały się inspiracją jego twórczości, w szczególności utworów haiku i aforyzmów. Dotychczas w krakowskim wydawnictwie Miniatura wydał następujące pozycje:
Tomiki haiku:
• Wiersze Podróżne- 2010r.
• Popiół i rosa -2012r
• Zoom Sindbada- 2012r -tom wierszy
• Pory zmroku- 2012
• Mile i wersy- 2013 r.
• Milion powodów do oświecenia-2015 r
• Urodzaj na nieobecność-2015 r.
• Nefrytowa ważka-2017 r.

Oraz następujące tomiki aforyzmów:
• Szlifierz Oka -2012r.
• Wspomnik-2013 r.
• Amneznik -2013 r .
• Wycisznik -2014 r.
• Resetnik-2015 r.
• Minutnik-2016r.
• Z 1001 nocy na oceanie – 2019 r.

W 2015r. Grzegorz Zientecki otrzymał jedno z wyróżnień literackiej nagrody Naji Naamans w Libanie w dziedzinie aforystyki. Od 2016r. członek Polskiego Stowarzyszenia Haiku.
W sferze zainteresowań Grzegorza Zienteckiego oprócz literatury znajduje się także historia, sztuka,reportaż, astronomia, natura /jest kolekcjonerem egzotycznych muszli/.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments