Grzegorz Zientecki – dziennik mediolański [sierpień 2022]

Warszawa,
2 sierpnia 2022

Jutro lecimy do Mediolanu. Podróż i destylacja raczej nieplanowana. Wszystko jest wynikiem naszego uczestnictwa w programie „ Miles and more”. Mile, które gromadziliśmy w przelotach trzeba wykorzystać do końca roku. Z kilku proponowanych nam miast wybraliśmy Mediolan. Wiem, że czasem takie nieplanowane podróże są najlepsze. Zobaczymy…

Życie jest krótkie. Dlatego koniecznie należy nadać mu intensywność.

Każdy twórca jest jak saper. Ma przecież do czynienia z najgroźniejszą bombą- własną duszą. Kiedy tworzy –rozbraja ją. A konsekwencje mogą być nieobliczalne nie tylko dla niego, również dla audytorium.

Podróż to równanie z wieloma niewiadomymi. Rozwiązanie tego matematycznego monstrum jest euforią.

W Historii najczęściej słyszymy głosy bohaterów. Głusi jesteśmy na głos ofiar.

Gdyby życie kończyło się wielokropkiem byłbym spokojny. Ale życie nie kończy się nawet kropką.

Mediolan,
3 sierpnia 2022

Lot spokojny. Doskonale widoczne Alpy. Widok z jedenastu tysięcy metrów przypominał w zasadzie Antarktydę. Wokół jednostajny błękit jakby zastygłego oceanu i wyłaniające się z niego , imponujące, zaśnieżone szczyty. Przed lądowaniem na lotnisku Malpensa mnóstwo zakrętów. Pod nami wielki jumbo-jet żegluje majestatycznie jak płaszczka.

W parku Sempione, pełnym olbrzymich, wiekowych kasztanowców i cedrów ( wspaniały, szlachetny, orientalny aromat) podziwiamy Arco Della Pace , ogromny Łuk Triumfalny wzniesiony ku czci Napoleona. Białą budowlę pokrywają liczne płaskorzeźby, na szczycie zaś potężne rumaki budzą skojarzenia z Bramą Brandeburską. Mijamy romantyczny Most Syrenek i rosnącego przy nim okazałego platana. Przez park docieramy do imponującego Castello Sforzesco. To mediolański Malbork. W dobie Renesansu należał do najmożniejszych rodów Europy. Moją uwagę zwrócił często pojawiający się intrygujący motyw: ogniste promienie słoneczne splątane niczym włosy Meduzy, a centrum smok pożerający dziecko. To herb świetnego rodu Viscontich, założycieli tej twierdzy.

Mediolan,
4 sierpnia 2022

Katedra. Obiekt, który należy do kategorii trudno opisywalnych. Przed nami odsłoniła się elewacja w kolorze waniliowej chałwy. Misterna, finezyjna marmurowa koronka. Fantastyczne dzieło ludzkiego jedwabnika, który cierpliwie prządł ją niemal przez pięć stuleci.
Z bliska można zobaczyć, że kamień układany był warstwowo różnymi kolorami: beż, błękit, ecru, porfirowy róż. Dotknąłem fasady. Nagrzana mediolańskim upałem pulsowała tak, że pod palcami można było niemal wyczuć tętno dawnych rzemieślników, którzy wznieśli to arcydzieło. Między licznymi wieżyczkami ( jest ich 145) wypatrzyłem złotą figurę Matki Boskiej, która wieńczy 108- metrową wieżę. Może warto w tym miejscu przytoczyć jakie spostrzeżenia odnośnie katedry miał Żeromski. W jego „ Dzienniku podróży” znalazłem taki oto wpis: „ Katedra w Medyolanie. Jestem tu trzeci raz w życiu. Zawsze inne uczucie. Muzyka, chór za ołtarzem. Bóg katolicyzmu zwiesił swe skrzydła olbrzymie. Czemże są te kościoły dla świata, zbudowane przez ludzi o pałającem sercu? Tylko budowlami sztuki. Taksamo (pisownia oryginalna, przyp. mój) zwiedza je Japończyk, Pers, jak my”.

Z katedrą sąsiaduje inna katedra. Katedra komercji. To wzniesiona w stylu belle epoque Galeria Vittorio Emmanuelle II. Świątynia bóstw takich jak Chanel, Gucci, Fendi, St. Laurent, Prada. Pod przeszkloną kopułą wspaniałe freski. Marmurowa posadzka z herbami włoskich miast: Rzymu, Turynu, Florencji i Mediolanu.

Mieszkamy w hotelu „ Mozart” przy Piazza Gerusalemme. „ Hotel stara się pokazać coś z dawnej rangi i dawnego stylu” – jak pisał w „Porwaniu Europy” Sandor Marai, który tuż po wojnie odwiedził Mediolan. W lobby trochę podniszczone meble w stylu dyrektoriatu. Na obrazach martwe natury. W recepcji wspaniały witrażowy plafon art deco. Pokój otwiera się kluczem ( nie wszechobecną kartą) co nam odpowiada. W restauracji dyskretni, starsi kelnerzy o nienagannych manierach. Szefem kuchni jest postawny, barczysty Fabio.

Mediolan,
5 sierpnia 2022

4-godzinny rejs po Jeziorze Como. Płynie się jakby kartkowało się album z pięknymi pejzażami. Im bliżej północnego krańca jeziora coraz wyższe, majestatyczne góry. Jezioro ma kształt odwróconej litery Y. Małe, nadbrzeżne miasteczka są niemal identyczne. Domy w kolorze Sieny, beżu i koralu prawie zawsze w otoczeniu strzelistych cyprysów. Tak jak palma jest kwintesencją topiku, tak cyprys jest kwintesencją śródziemnomorskości. Po wypłynięciu z Como statek zawija kolejno do Argegno, Campo, Lenno, Bellagio, Menaggio, Dongo, Gravedony i Colico, które jest portem docelowym, położonym na północnym krańcu jeziora. Powrót przez Pionę, Bellano i Varennę. Najcudowniejsze było Lenno, gdzie mijamy zjawiskową Villę del Balbianello. Zaczęto ją budować w 1787 roku dla kardynała Angelo Marii Duriniego. Od 1974 roku jest własnością hrabiego i podróżnika Giudo Monzino. Kiedy zobaczyliśmy na cyplu Lavedo cyprysy i charakterystyczny dąb przystrzyżony w formie grzyba, dwie wieżyczki zabudowań i przepiękne ogrody oniemieliśmy z zachwytu. W miejscu tym kręcono jeden z odcinków przygód Jamesa Bonda i „ Gwiezdne wojny”.

W miasteczku Como wspaniała katedra z końca XIV wieku. Wewnątrz przepyszny, bogaty gobelin. Warto jeszcze odnotować pomnik Alessandro Volty ( 1745-1827), wynalazcy kondensatora. Dochodząc do dworca kolejowego mijamy bujnie kwitnący, przepiękny, różowy krzew lagerstermii.

Mediolan,
6 sierpnia 2022

To chyba najbardziej obfitujący we wrażenia dzień. Pinakoteka Brera. Ukoronowanie naszego włoskiego wypadu. Obrazy mistrzów. Na bilecie wstępu rysunek oczu i napis: A occhi aperti (oczy otwarte). Chyba żadne oczy nie mogłyby być zamknięte na te wspaniałości. Chodzimy od Sali do Sali w stanie całkowitego upojenia. Tutaj zamieszczę tylko mocno okrojoną listę tych arcydzieł, które sobie wynotowałem: Bramantino – cudowne pastelowe barwy błękitnego płaszcza i różowego turbanu Maryi, Stefano da Verona –„Adoracja Magów”- zachwycający, długi ogon pawia spływający z dachu stajenki. Romanino -„Ofiarowanie Jezusa w świątyni” – maleńki Jezus spoglądający na parę ptaszków w koszyczku, olbrzymie (347 na 720 cm) jak gigantyczna ilustracja z „ Baśni 1001 nocy” płótno braci Gentile i Giovanniego Bellinich – „ Mowa Św. Marka w Aleksandrii”. Na obrazie tym pomiędzy mężczyznami w turbanach przedstawiono też w złotej szacie Dantego. Wreszcie seria wzruszających Piet: Belliniego, poeta Propertius poświęcił temu dziełu wiersz oraz Pieta Lotto Lorenzo – ciało Chrystusa spoczywa na niesamowitej karmazynowej sukni Maryi, jej półprzymknięte z bólu oczy – dwie równoległe agonie. I jeszcze nowatorski, łamiący wszelkie konwencje, Andrea Mantegna i jego „ Christo morto”, gdzie ciało Chrystusa ze stopami na pierwszym planie ukazane zostało z tak zwanej „ żabiej perspektywy” (wolę swoje określenie z pozycji klęczącego). Niesamowita, poruszająca wygaszona kolorystyka. Jakby ten obraz ktoś zanurzył w popiele. Atmosfera chwili zawieszenia, jak w tybetańskim bar-do, gdzie waży się cała pośmiertność człowieka. Jak podaje Stefano Zuffi , jedna z teorii głosi, że obraz ten był przeznaczony do dolnej części nagrobka Mantegni w kościele Sant Andrea w Mantui. Nie mogę też pominąć dwóch wspaniałych poliptyków Vincenzo Foppa i Gentile da Fabriano. Na koniec coś co wywołało nasz śmiech. Bramante- „Heraklit i Demokryt”. Między nimi mapa globu i rozłożone księgi. Obaj mają kpiarskie miny. Drwią ze świata czy z filozofii?

Przy Pinakotece zwiedzamy też Orto Botanico di Brera. Kilka ciekawych drzew: Larix kaempferi, czyli japoński modrzew, Caco americano (persymona zwyczajna), Celtis Australis czyli wiązowiec południowy, Juglano nigra (czarny orzech) oraz chyba najcudowniejsze chińskie drzewo parasolowe (Firmiana Simplex) o niezwykle gładkim, niemal wypolerowanym pniu i wielkich rozłożystych liściach.

Warszawa,
13 sierpnia 2022

Teraz widzę jak bardzo potrzebne były mi te podróże. Po covidowej, sanitarnej kurtynie świat znów stał się dostępny (choć jeszcze nie wszędzie). Widać to było na zatłoczonych lotniskach. Malpensa dosłownie pękała w szwach. To bezpośrednie spotkanie z krajobrazem, ze sztuką i architekturą, z inną kulturą i innymi ludźmi, wsłuchiwanie się w obce języki, pobudza nie tylko wszystkie receptory, ale i wszystkie neurony. W mózgu zaczynają panować ożywcze przeciągi, wpada też do niego więcej światła. Uważam, że konstytucyjnie należałoby zapisać prawo wolności podróżowania.

Podsumowanie. Mediolan sam w sobie to brzydkie miasto. Poza kilkoma zabytkami, świetnymi galeriami sztuki to miasto mocno zaniedbane. Niemal wszędzie też widać pocovidowe zniszczenia: zamknięte interesy, bazgroły na fasadach i bramach. Miasto jest zaśmiecone o zaniedbanej, usychającej zieleni. Gdyby nie turyści miasto byłoby wymarłe. Jadąc już na lotnisko na jednej z ulic zobaczyliśmy postać jakby dopiero co oswobodzoną z Oświęcimia. Nigdy nie widziałem tak wychudzonego mężczyzny. Ta postać była jak z obrazu Beksińskiego. Zgarbiony, a właściwie zgięty w pół nad rynsztokiem płukał brzoskwinie. Ale dla tych trzech klejnotów: Katedry, Jeziora Como i Brery warto było tutaj się wybrać.

Brera to chyba najbardziej zadbana dzielnica Mediolanu. Stare, lecz pięknie odnowione kamienice (ocalałe z wojennych nalotów) przystrojone kwiatowymi balkonami, liczne kawiarniane ogródki, gdzie można rozkoszować się przepyszną cappuccino, wszystko to sprawia, że właśnie tutaj odczuwa się arte di godere, sztukę używania życia. Spacerujemy słynną Via Fiori Chiari ( ulicą Jasnych Kwiatów), następnie Via Fiori Oscuri i tak docieramy do Pinakoteki.

Piękno na moment zaklina człowieka. Ale tylko na moment.

Życie to nie tylko koleiny. Życie to także kaniony.

Przypominając sobie te wszystkie wspaniałości zgromadzone w Pinakotece, dochodzę do wniosku, że trudniej niż ból, cierpienie przedstawić na obrazie jest czułość. Widziałem to jedynie u Belliniego (Pieta). Kiedy Maryja zbliża swój policzek do policzka Syna, żeby już pośmiertnie przekazać mu ciepło swojej krwi i swoją matczyną, najczystszą i najdoskonalszą miłość. Tylko w chrześcijaństwie dramat człowieka i dramat Boga są paralelne.

Zastanawiam się, czy osoby religijne, wierzące patrząc na obrazy przedstawiające te wszystkie Zwiastowania, Adoracje, Piety, Ukrzyżowania doznają głębszych, silniejszych wrażeń niż pozostali ? A może jest wręcz odwrotnie, może to właśnie profani, a nawet ateiści nie znający kodu Biblii w konfrontacji z tym nieziemskim pięknem zaczynają odczuwać tęsknotę za czułością Boga? Może to im zaczyna krwawić dusza?

Warszawa,
14 sierpnia 2022

W „Barbarzyńcy w podróży”, Herbert pisze, że „ Podróżuje się dzisiaj „ od-do” bez dobrych bóstw Przygody i Przypadku i jakby po to tylko, by porównać znaną reprodukcję z oryginałem”. W moim przypadku kierunek był akurat odwrotny. Najpierw bowiem doświadczyłem kontaktu z oryginałem, a teraz w domowym zaciszu oglądam album z Pinakoteki Brera i świetną książkę Stefano Zuffi ( w tłumaczeniu Doroty Folgi –Januszewskiej ) „ Jak czytać włoskie malarstwo renesansowe” i analizuję reprodukcje. Pierwszy kontakt ( ten z oryginałem) to była prawdziwa epifania. Dobrze się stało, że nie znałem tych dzieł wcześniej.

Piękno przenosi nas do nieskończoności. Nieskończoności zachwytu, nieskończoności prawdy, wreszcie do nieskończoności Boga.

Sztuka nie ocala barbarzyńców. Ale pozostałych ludzi czyni lepszymi.

Dzieła sztuki to wielkie lustra, w których przegląda się nasza dusza.

Wracam jeszcze do obrazu „ Christo morto” Mantegni. Ta jego poruszająca, wygaszona kolorystyka. Jakby ten obraz zanurzył ktoś w popiele. Atmosfera chwili zawieszenia jak w tybetańskim bar –do, gdzie rozstrzyga się cała pośmiertność człowieka. Jak podaje Zuffi, jedna z teorii głosi, że obraz ten był przeznaczony do dolnej części nagrobka Mantegni w kościele Sant Andrea w Mantui.

Warszawa,
15 sierpnia 2022
Święto Wniebowzięcia Matki Boskiej

Czas nie jest sędzią, lecz katem. (chyba już to pisałem).

Caravaggio był mordercą. Podobnie jak Dawid. Ale czy Boga nie przebłagały ich psalmy, ich obrazy? Sztuka jest więc chyba przepustką do nieba.

Żagiel jest zakładką horyzontu.

Nie znamy przyszłości, a przeszłość łatwo zapominamy. Stąd to nasze błądzenie w teraźniejszości.

Nie powinno nas dziwić, że człowiek, który zamieszkuje kulę, cały zamieszkał był w śmierci.

„ W sercu naszym rozgrywają się ciężkie i straszliwe wojny domowe”.
(Pico Della Mirandola, 1463-1494)

Warszawa,
19 sierpnia 2022

Pamiętam z dzieciństwa cykl filmów przyrodniczych zatytułowanych „ Świat, który nie może zaginąć”. Dziś zrobiłbym film pod tytułem „ Człowiek, który nie może zaginąć”. Rzecz byłaby o człowieku wrażliwym, empatycznym, wierzącym w Boga. Film o człowieku myślącym, potrafiącym jeśli sytuacja tego wymaga, powiedzieć Kawafisowe Nie, przeciwstawiającym się złu i kłamstwu, o człowieku kochającym wolność. Ale nie zrobię takiego filmu. Nie dlatego, że nie potrafię robić filmów albo dlatego, że nie dysponuję budżetem na jego produkcję. Tylko dlatego, że takiego człowieka po prostu już nie ma.

Warszawa,
20 sierpnia 2022

Uzewnętrznić życie wewnętrzne jest zarówno pokusą jak i blokadą.

Piękno uprawnia kwiat do milczenia.

Najcudowniejszy moment w historii: gdy starci ona wreszcie pamięć.

Samolot błyskawicznym, srebrnym spawem łączy kontynenty. Statek z cierpliwością jedwabnika zszywa całą planetę jedwabistą pianą kilwateru. Rejs sprzyja by zostać Kabirem.

Podejrzewam, że na tej samej zasadzie jak święci widzą anioły, malarze widzą kolory.

W „Dzienniku” Stendhala, znalazłem jego zapisek z 10 września 1811 roku z Mediolanu: „ Czuję każdą cząsteczką ciała, że ten kraj jest ojczyzną sztuki. Myślę, że sztuka zajmuje w sercach tego ludu to miejsce, które w sercach Francuzów zajmuje próżność”.

W książce autorstwa Renaty Gorczyńskiej (Ewy Czarneckiej), „ Podróżny świata- Rozmowy z Czesławem Miłoszem”, wyczytałem o rozważaniach Goethego o kolorach. Otóż, jak pisze autorka „ W 1810 roku, na rok przed śmiercią, ogłasza „Teorię kolorów”, by, jak pisze „raz i na zawsze wyzwolić fenomeny z ponurej izby tortur doświadczalno-mechanistyczno-dogmatycznej”. W swojej rozprawie odrzuca teorię Newtona i twierdzi, że to nie kombinacja wszystkich kolorów tworzy białe światło, lecz odwrotnie, białe światło stwarza kolory, które są „akcją i cierpieniem światła, rezultatem jego spotkań z ciemnością”. A zatem ciemność to nie tylko nieobecność światła, ale i „siła twórcza”. Goethe uważa, że są tylko dwa podstawowe kolory: żółty i niebieski. Pozostałe są skutkiem starcia światła z ciemnością w różnych stadiach intensyfikacji”.

Warszawa,
21 sierpnia 2022

W Mediolanie, na Piazza Dei Mercanti widziałem wspaniałe okno. Misterna, mauretańska robota. Jakby człowiek w jednej chwili przeniósł się do Marrakeszu. Ktoś, kto tam mieszka może uchodzić za szczęśliwca. Wyobrażam sobie, że jest to kobieta. Niemłoda, ale zadbana o pięknych, szlachetnych rysach. Ile razy wyjrzy przez to okno, choćby tylko na mgnienie, dzięki tym wspaniałym ramom otrzymuje natychmiastowy portret.
Wczoraj oglądałem kolejny film o zaginionym rejsie MH 370 malezyjskich linii lotniczych. Samolot odbywał rejs na trasie Kuala Lumpur- Pekin. Tym właśnie konkretnym odrzutowcem (znaki rejestracyjne 9M- MRO ), sześć lat wcześniej, leciałem z Kuala Lumpur do Frankfurtu nad Menem. Może to przesada , ale czuję się trochę tak jakby anulowano mi wyrok, jakby nastąpiła jakaś metafizyczna amnestia. Podobne uczucie jak wówczas, kiedy Cejlon nawiedziło straszliwe tsunami. Dwa lata wcześniej byliśmy na tej wyspie. Ponieważ było to w porze klimatycznej zwanej lokalnie yala, wielkie fale Oceanu Indyjskiego przelewały się przez plażę. Ale daleko wówczas było do Apokalipsy.

VIA POLIZIANO

Sobotnie popołudnie
Spacerujemy między straganami podziwiając
Sery niczym gnijące artystyczne tonda
Brzoskwinie z erotycznym meszkiem
Zamknięte w nierozwiązywalnych dylematach figi
Krągłości czereśni z ciężkim blaskiem japońskiej laki

I … ledwie po godzinie
W Pinakotece Brera staję przed płótnem Vincenzo Campi
Który hojnie wyłożył swoje frukta
Tak wierne i ponętne, że aż z zawstydzeniem
Cofam przed nimi swą łapczywą rękę

I mnie ogarnęła pokusa, patrząc na obraz Campiego „ Sprzedawczyni owoców”, ułożenia wiersza. Jest też na to stosowny termin: ekfraza ( z greckiego: ekphrasis). Jak pisze we wspominanej już przeze mnie książce Zuffi: „ To greckie słowo odnosi się do literackiego opisu dzieła plastycznego – często praktykowanego w antyku”. Z ćwiczenia tego korzystał też Miłosz. Choćby jego wiersz „ Siena” inspirowany malarstwem Signorellego, czy „ Nie więcej”, Carpaccia, albo ten ultra-erotyczny „ Maria Magdalena i ja”.

Warszawa,
24 sierpnia 2022

Piękno paraliżuje też i obezwładnia. To boska kurara.

Płynąc przez Jezioro Como, któż może zarzucić Bogu, że nie był genialnym pejzażystą?

Martwimy się na kredyt, dlatego nasze żywoty to w większości bankructwa.

Życie jest jak powiew wiatru. Ale nie zamartwiaj się jego krótkotrwałością. Wsłuchaj się raczej w jego poezję, w jego muzykę.

Wspominając jeszcze te genialne, malarskie arcydzieła z Brery, śmiem twierdzić, że człowiek osiągnał wtedy swoje apogeum. Nawet przedłużenie życia, elektryczność, loty na Księżyc nie były już takim osiągnięciem.

„Ekstaza w wierszu, w malowidle, czy bierze się z czego innego niż z zapamiętanego szczegółu”.
( Czesław Miłosz- „ Ziemia Ulro” )

Lubię ćmy –zawisaki. Zawisając w locie, mimo że ich skrzydełka pracują na maksymalnych obrotach odrzutowej turbiny Rolls-Royce a, potrafią unieważnić pośpiech.

Nie tylko nasze grzechy zabieramy do grobu. Także swoje myśli. Jak ciężkie więc muszą być nasze groby !

Człowiek Boży po prostu tworzy.

Warszawa,
25 sierpnia 2022

To nie Słońce poszukuje Ziemi, ale Ziemia cały czas poszukuje Słońca.

Za wszystkie kratery Księżyca, Ziemia powinna odwdzięczyć się mu orderami.

„Widzimy się jutro” – jakież to wyzwanie, jakaż buńczuczność wobec losu !

Z każdym dniem młodnieje w nas śmierć.

Warszawa,
26 sierpnia 2022

Wojna, jak na razie ma się dobrze. Przestano już odliczać jej kolejne dni, jak swego czasu zaprzestano podawać ilość zakażonych covidem osób ( ale to niestety zaczyna już wracać ). Jeżeli zaś chodzi o wojnę prawie wszystkim zależy na jej podsycaniu, gdyż wszyscy, naprawdę wszyscy na niej korzystają. Jedynym państwem, który na niej nie korzysta jest Polska. To jedyny kraj, który nie tylko na tej wojnie traci, ale jeszcze do niej dokłada. Nie dość, że mój kraj znajduje się pod zaborem brukselskim ( a tak naprawdę berlińskim), to jeszcze sam ochoczo poddaje się zaborowi kijowskiemu.

Warszawa,
27 sierpnia 2022

Odwrotna strona Księżyca nie chce oglądać Ziemi. Niczym biblijna Maria wybrała lepszą cząstkę.

Gorsze od zbudzonych demonów, są zbudzone idee.

Warszawa,
28 sierpnia 2022

Poszczuję cię myślami- to mogłaby być jedna z zemst bogów.
Lato. To pora roku, która najbardziej zbliża nas do Raju. Chodzimy prawie nadzy, myślimy, że prawie jesteśmy niewinni. I… najmniej wtedy przejmujemy się Bogiem.

Męczy nas nie tyle ciężar głazu, co nie dająca się znieść powtarzalność wtaczania kamienia na górę.

„ Aleksander Macedoński i jego mulnik po śmierci znaleźli się w tym samym stanie. Albo zostali przyjęci do tych samych rozumów zarodkowych świata, albo tak samo rozproszeni na atomy”.
( Marek Aureliusz, 121-180)

Może największym hołdem złożonym darowi życia byłoby podawanie na nagrobkach nie liczby przeżytych lat, ale wyrycie w kamieniu napisu: Doświadczył 3, 11, 154, 1962 epifanii.

Wpatruję się w galaktykę sęka na dachu altany. I wiem, że moich 59 lat świetlnych było szczęśliwych.

Moneta, banknot mają dwie strony. Dlatego pieniądz zawsze pozostanie hipokrytą.

Najtrudniej jest wywiązać się z uczuć.

Chyżymi, pełno żaglowymi myślami, wśród proroków żeglują też szalbiercy.

Ten pierwszy obraz, widziany jeszcze w holu Pinakoteki Brera. Moja pierwsza miłość. Te magnetyzujące oczy młodej lutnistki sportretowanej przez Bartolomeo Veneto ( 1502-1555 ). To spojrzenie jest tak prześladujące jak spojrzenie dziewczyny spotkanej wczoraj w metrze, czy dziś na ulicy. A więc czy to spojrzenie sprzed pięciu wieków mogło umrzeć?

 

Grzegorz Zientecki

.

O autorze:

Grzegorz Zientecki – ur.1962 w Lublinie. Absolwent Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni. Na statkach Polskich Linii Oceanicznych odbył wiele podróży, m.in. trzy rejsy dookoła świata na m/s „Profesor Mierzejewski” i m/s „Profesor Rylke”. Następnie został zatrudniony na statkach Chińsko-Polskiego Towarzystwa Okrętowego „ Chipolbrok”, dzięki czemu mógł podróżować dalekowschodnim szlakiem Conrada, zwiedzając m.in. Singapur, Hong Kong, Bangkok, Dżakartę i porty Chin. Te liczne podróże stały się inspiracją jego twórczości, w szczególności utworów haiku i aforyzmów.

Dotychczas w krakowskim wydawnictwie Miniatura wydał następujące pozycje:

Tomiki haiku:
• Wiersze Podróżne- 2010r.
• Popiół i rosa -2012r
• Zoom Sindbada- 2012r -tom wierszy
• Pory zmroku- 2012
• Mile i wersy- 2013 r.
• Milion powodów do oświecenia-2015 r
• Urodzaj na nieobecność-2015 r.
• Nefrytowa ważka-2017 r.

Oraz następujące tomiki aforyzmów:
• Szlifierz Oka -2012r.
• Wspomnik-2013 r.
• Amneznik -2013 r .
• Wycisznik -2014 r.
• Resetnik-2015 r.
• Minutnik-2016r.
• Z 1001 nocy na oceanie – 2019 r.
• Żyję w słowach jak drzewo w liściach – 2021 r.

W 2015r. Grzegorz Zientecki otrzymał jedno z wyróżnień literackiej nagrody Naji Naamans w Libanie w dziedzinie aforystyki. Od 2016r. członek Polskiego Stowarzyszenia Haiku.
W sferze zainteresowań Grzegorza Zienteckiego oprócz literatury znajduje się także historia, sztuka, reportaż, astronomia, natura /jest kolekcjonerem egzotycznych muszli/.

 

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments