Jan Tomkowski Żaglowce literatury: niemy statek pana Burnsa

Łatwo zrozumieć, że marynarze i amatorzy żaglowców to ludzie przesądni. Ostatecznie pomyślne żeglowanie wymaga nie tylko sporych umiejętności czy doświadczenia, ale także odrobiny szczęścia. Bywają niefortunni żeglarze i pechowe statki. Joseph Conrad w Smudze cienia opisał taki właśnie przypadek, wykraczający nawet poza nasze wyobrażenia o szczęściu i jego braku.

Statek, który pojawia się w tym dłuższym opowiadaniu czy może raczej krótkiej powieści, na pierwszy rzut oka wygląda nieźle. Szczegóły podane przez autora łatwo przeoczyć, podobnie jak lakoniczny opis. Ma harmonijnej budowy kadłub, wysokie maszty i reje. Ma grotmaszt i fokmaszt, więc może to bryg? Ma coś jeszcze, co wyróżnia go pośród innych żaglowców toczących w tej epoce nierówną walkę z parowcami opanowującymi coraz więcej szlaków komunikacyjnych.

Ma złego ducha – na pokładzie, a może pod kilem. W każdym razie uparty demon zamierza towarzyszyć jednostce podczas kolejnego rejsu, który zapowiada się tak zwyczajnie i budzi nadzieję młodego kapitana, debiutującego w roli dowódcy.

Czyżby poprzedni kapitan był diabłem, który zamierzał utracić żaglowiec wraz z załogą, by powlec wszystkich na koniec świata, potem zatopić w morskich odmętach, a na koniec zaprowadzić do piekła?

Tak przynajmniej sądzi pan Burns, pierwszy oficer, właściwie biegły w swoim fachu, lecz groteskowy w swych (przyznajmy: w dużej mierze uzasadnionych) obsesjach, lękach, przywidzeniach. Poprzedni kapitan nie chciał zajmować się statkiem, nie wychodził nawet na mostek kapitański, lecz całymi nocami grał na skrzypcach, jak gdyby muzyka miała go przygotować do śmierci. Wyprawiono mu marynarski pogrzeb, lecz jego zły duch odzywa się raz po raz w zakamarkach statku.

A sam żaglowiec? Pan Burns powiada, że statku nie słychać, statek jest niemy. A wokół panuje przerażająca martwa cisza, z rzadka przerywana słabym podmuchem wiatru. Młody kapitan zauważył od razu, że statek, który ma za chwilę objąć, wydaje się wolny, pozbawiony kontaktów z otoczeniem. Czy jednak rozpoznał w nim statek-widmo, zagrażający życiu każdego, kto ośmieli się wejść na pokład?

Smuga cienia to jedna z najwspanialszych opowieści o ludzkim heroizmie, o zmaganiach z żywiołem, o walce z nieprzyjazną naturą, ze słabością ciała, z malarią, z gorączką, z wycieńczeniem. Także – opowieść o solidarności, bo chyba żaden z kapitanów Conrada nie dysponował tak zgraną i tak ofiarną załogą, która po prostu robi swoje, niezależnie od sytuacji.

To wszystko prawda, lecz nie zapominajmy, że podczas fatalnego rejsu trwa również walka ze statkiem, który jest nie tylko bryłą opornej materii, nieposłusznym instrumentem czy zawodnym środkiem podróży. Bezimienny niemy statek to symbol niezwykłych przeciwności losu, których działanie odbiera żeglarzowi prawo do pychy, ale nie słuszne prawo do dumy. Może także symbol zła – niezawinionego, bezprzyczynowego i nieprzeniknionego, które wprawdzie przenika całą naszą rzeczywistość, ale objawia się zwłaszcza tym, co bez wahania gotowi są wyjść niebezpieczeństwu naprzeciw.

Jan Tomkowski 

 

O autorze:

Screenshot 2015-03-21 15.32.13

Jan Tomkowski  (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.

Subskrybcja
Powiadomienie
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Mariusz W.
8 years ago

Ciekaw jestem, czy zna Pan z literatury żaglowiec “Błękitne Dziwo”?