Mariusz Wesołowski – EPITAFIUM DLA JELENIA

 

Upalnym latem 2015 roku, kiedy w Kolumbii Brytyjskiej płonęły całe połacie  lasów i niebo nad Vancouverem było często pokryte ciemnym welonem dymu nadającym słońcu barwę krwawnika, na ulicach śródmiejskiego West Endu pojawił się młody jelonek. Nikt nie był pewien skąd on przybył; najbardziej prawdopodobne było przypuszczenie, że zwierzę przepłynęło cieśninę Burrard Inlet z Północnego Vancouveru.

 

Mieszkańcy Vancouveru są przyzwyczajeni do dzikiej fauny żyjącej pośród nich, lecz mimo wszystko jeleń wywołał sporą sensację. Zakochane w aliteracji media szybko ochrzciły go „Downtown Deer” (Śródmiejski Jeleń) i wkrótce młody rogacz zamieszkał w Stanley Park, rozległej zalesionej przestrzeni na skraju centrum miasta. Jelonek był wyjątkowo niepłochliwy i przyjacielski – dawał się głaskać, lizał ludzkie ręce i z łagodną ciekawością obwąchiwał wszystko, co przyciągnęło jego uwagę. Z płynnym wdziękiem kroczył po trawiastych polanach i asfaltowych ścieżkach parku, czasami podchodząc do samej krawędzi falochronu, aby spoglądać wypukłymi klejnotami oczu na swój porzucony leśny dom po drugiej stronie cieśniny.

 

Widziałem go tylko raz, gdy pewnego sierpniowego wieczoru jechałem w samochodzie wzdłuż szosy przecinającej Stanley Park. To była zaledwie migawka: rudobrązowy, smukły kształt zwierzęcia w zamarłym momencie skubania trawy i turyści z wycelowanymi nań kamerami. W przydymionym świetle zmierzchu ta scena przypominała wyblakły starożytny fresk.

Kilka tygodni później zdarzyło się nieuniknione – jeleń zginął pod kołami rozpędzonych samochodów, próbując przebiec tę samą szosę w miejscu, gdzie para majestatycznych kamiennych lwów strzeże południowego przyczółka mostu Lions Gate.

Tak jak w przypadku enigmatycznej historii Kaspara Hausera, zagadkę przybycia rogacza pogłębiła zagadka jego śmierci. Przed kim uciekał? Czy ścigał go jakiś drapieżnik? I jeżeli tak, to czy ów drapieżnik był zwierzęciem lub człowiekiem?

Ale w przeciwieństwie do biednego Kaspara, jelonek bynajmniej nie powrócił do przedstawicieli swego gatunku; wręcz odwrotnie, porzucił rodzinne stado i przepłynął sporą odległość, aby osiąść w wielkim mieście z tłumami maszyn i ludzi. To jest właśnie największą zagadką – dlaczego wybrał dobrowolnie gatunkową samotność wśród „homo sapiens”?

Na to pytanie też chyba nie poznamy nigdy odpowiedzi.  Pozostał nam tylko nowy przyczynek do vancouverskiego folkloru i nowy atom próżni wśród światłocienia Stanley Park. A ja, kiedy przejeżdżam dwa razy dziennie autobusem przez miejsce, w którym zginął „Dowtown Deer”, myślę o nim i o tytule filmu Wernera Herzoga o Kasparze Hauserze: „Jeder für sich und Gott gegen alle” („Każdy dla siebie a Bóg przeciwko wszystkim”).

Grudzień 2015 roku
Mariusz Wesołowski

(przekład autora)

 

Linki do filmowych reportaży o “Śródmiejskim Jeleniu”:

http://www.theglobeandmail.com/news/news-video/video-deer-downtown-vancouver/article25623844/

http://globalnews.ca/video/2183607/new-downtown-deer-video-raises-concerns/

https://screen.yahoo.com/raw-downtown-deer-too-close-215417526.html

Deer hit and killed in Stanley Park is well-known downtown deer

 

O autorze:

Screenshot 2015-11-05 00.42.52Mariusz Wesolowski – (ur. 1954), absolwent polonistyki i historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego, od roku 1982 mieszka w Kanadzie.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments