Jan Tomkowski – Żaglowce literatury: drewniany trójmasztowiec wiedeński

statek-smierci

Pozbawiony dostępu do morza Wiedeń był portem dla niewielu żaglowców, ale w tym wypadku chodzi rzecz jasna o okręt niezwykły, właściwie drewniany model stworzony prawie sto lat temu przez młodą dziewczynę, o której właściwie bardzo mało wiemy.

Panna Renata Gürtzner-Gontard (dla przyjaciół Licea) nie należała do łatwych córek ulegających bez wahania woli rodziców. Zbuntowana, ale – tak mi się zdaje – ani trochę nie podobna do Lolity z powieści Nabokova, lubiła wymykać się z domu pod jakimkolwiek pretekstem. Ubierała się bardzo swobodnie, najchętniej w stroje sportowe, jeździła zresztą na nartach i strzelała doskonale z łuku. Tęskniąc do świata dorosłych, czasem stawała się mimo wszystko dzieckiem, a wtedy uprawiała skauting i nękała otoczenie rozmaitymi figlami, żartami i wybrykami. Prawie wyprowadziła się z domu, zyskując pokoik do samotnych medytacji u pani Kapsreiter, która wprawdzie nie czytała książek, ale prowadziła dziennik, w którym zapisywała własne sny. Może komuś, kto każdej nocy zagląda na drugą stronę, powieści i poezje są już niepotrzebne?

Na stancji u pani Kapsreiter zamieszkał w osobnym pokoiku uroczy chłopiec, zdolny uczeń, ulubieniec Renaty, zwany przez nią Kraczkiem. To dla niego zbudowała żaglowiec, a odgrywając rolę surowej guwernantki przeprowadziła zaraz egzamin z łacińskich słówek. O dziwo, malec umiał podać łacińskie odpowiedniki żeglarskich terminów. Trójmasztowca jednak nie ośmielił się dotknąć, przyglądając się z zachwytem najcenniejszemu przedmiotowi, jaki kiedykolwiek posiadał.

Tę historię opowiada Heimito von Doderer, jeden z największych prozaików XX wieku, w trzecim tomie powieści „Demony”, ciągle mało znanej. No cóż, jak ktoś pisze tysiącstronicowe całości, musi liczyć się z ograniczoną popularnością. Doskonale to rozumiem, bo sam rzadko sięgam po wielotomowe pozycje, chyba że chodzi o arcydzieła.

Najchętniej nie opowiadałbym dalszego ciągu historii Kraczka, Licei i drewnianego trójmasztowca, lecz zdaję sobie sprawę, jak niewielu czytelników przebrnie przez siedemset stron gęstej prozy, by przeczytać o absurdalnej śmierci małego chłopca uwikłanego w równie absurdalne sprawy dorosłych. A potem umiera pani Kapsreiter, zostawiając Renacie list-testament, tak podobny do przesłania z zaświatów. Prosi, by dziewczyna zabrała żaglowiec i nigdy się z nim nie rozstawała. Bo na tym trójmasztowcu, który jest właściwie modelem, a nie prawdziwym statkiem, są oboje: ona sama i Kraczek, dwoje zmarłych.

Tak, bo zmarli nie potrzebują przecież dużo miejsca, a ich dusze – szczęśliwe i spokojne – płyną teraz poprzez wieczność. Statek umarłych to nie statek śmierci, choć komuś, kto nie czytał nigdy wierszy Rilkego, bardzo trudno będzie zrozumieć tę różnicę.

.

Jan Tomkowski

.

O autorze:

Screenshot 2015-03-21 15.32.13

Jan Tomkowski  (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.

 .
Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments