Grzegorz Kozyra – Mój jazz (15) – John Abercrombi

 

W Timeless Johna Abercrombiego odbija się syndrom czasów, fascynacja fusion, takimi głośnymi kapelami jak Weather Report czy Mahavishnu Orchestra. A jednak, nawet kiedy słucha się szalonego utworu Hammera Red and Orange, z gitarowymi improwizacjami Abercrombiego w stylu gwiazd rocka Jimiego Hendrixa czy Erica Claptona, między nutami prześlizguje się jakiś malowniczy obrazek, jakiś landszafcik. Najpiękniejszy jest Love Song – ile razy słuchałem tej pieśni zagubiony w przestrzeni i w czasie, a dźwięki uporczywie kierowały spojrzenie na wskazówki zegara, tylekroć zabierałem się z autorem utworu w daleką przeszłość i odurzałem wonnościami nieśmiertelników. Hammer gra na pianinie lirycznie i precyzyjnie, Abercrombie z umiarem używa gryfu.

Płyta Gateway Abercrombiego, Hollanda i DeJohnetta jest zupełnie inna. Koloryt jej przypomina trochę południowe amerykańskie miasta zalane wodą. Abercrombie miejscami brzmi jak John Scofield (bluesowy Backwoods Song), albo jak Pat Metheny (Unishelded Desire). I znów, jeżeli odzywają się fanfary na cześć fusion, to raczej jako motywy drogi a nie kierunkowskazy. Bo tutaj połączyły się siły trzech muzycznych impresjonistów, którzy, owszem, dokonują dziwnych harmonicznych przejść, ale nie zapominają o meritum – o bluesie i rytmice. Jamala, kompozycja Hollanda, to doskonały wzór do naśladowania, utwór zaczynający się od dźwięków kontrabasu przechodzi delikatnymi pasażami w solowe gitarowe popisy Abercrombiego, ale wszystko jest stonowane, czułe, aksamitne jak skóra kochanki. Końcowy Sorcery 1 DeJohnetta to popis perkusisty, ale z galopującymi tyradami jazzowej gitary.

Z wszystkich płyt Abercrombiego nagranych dla ECM w latach 70. (wyprodukowano ich kilka), do jednej, konkretnie Sargasso Sea z Ralphem Townerem, powracałem najczęściej. I nie jest to żaden klasyczny album dwóch świetnych gitarzystów jazzowych, nigdy tak płyty nie traktowałem, ale melancholijna podróż muzyków w świecie fantazji. Fable graniczy z oniryzmem, jest senna, wizyjna, w Sargasso Sea płyniemy na statku ocalonych po katastrofie; Elbow Room przypomina trochę eksperymenty jazzrockowych wagabundów spod znaku Soft Machine, a wspaniała Romantic Descension jest zejściem w inny wymiar, a może parabolą odejścia na zawsze z tego świata. Gitary prześcigają się w pomysłach. Ponure nuty nie dają nam spokoju. Nie możemy zasnąć.

.

Grzegorz Kozyra

…….

O autorze:Screenshot 2015-04-29 00.31.42

Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor czterech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013), PODRÓŻE Z ORFEUSZEM (2016).

.

 

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments