
Od wielu miesięcy Światowe Dni Młodzieży wymieniano często jednym tchem z warszawskim szczytem NATO. Szczyt sojuszu mamy już za sobą, ŚDM natomiast odbędą się pod koniec miesiąca. Impreza ta ogłoszona została o wiele wcześniej, jeszcze w marcu 2013 roku, w odróżnieniu od spotkania NATO wymiar ma duchowy, nie polityczny, jednak kilka czynników sprawia, że łączenie tych dwóch wydarzeń jest uzasadnione.
Przede wszystkim stanowią o tym względy bezpieczeństwa. NATO Summit Warsaw 2016 i Światowe Dni Młodzieży to potężne przedsięwzięcia logistyczne. Pierwsze zgromadziło czołowych światowych polityków, drugie przyciągnie natomiast potężną liczbę gości z większej jeszcze liczby krajów świata. Organizatorzy ŚDM spodziewają się nawet 2 milionów gości. Rekordy frekwencji padały dotąd w stolicach państw nieeuropejskich, lecz z duża liczba katolików – 4 miliony uczestników w manili w 1995 roku i 3,7 miliona w Rio de Janeiro 12 lat później. W Polsce Dni odbyły się dotąd tylko raz. W Częstochowie w 1991 roku pojawiło się 1,6 mln pielgrzymów, co było wówczas rekordem. Wcześniejsze trzy edycje, w Rzymie, Buenos Aires i Santiago de Capostela zgromadziły podobna liczbę gości, tyle, że… łącznie. Ostatnie edycje, które odbyły się w krajach europejskich przyciągnęły odpowiednio 1,2 (Kolonia, 2005) i ok. 1,5 (Madryt, 2011) miliona młodych ludzi. Zważywszy na położenie i katolicki charakter Polski możemy spodziewać się podobnej, lub większej liczby uczestników.
Gościem szczytu NATO był prezydent USA, Barack Obama, Kraków odwiedzi zaś papież Franciszek. Według dziennikarzy i ekspertów obie imprezy to potencjalny cel ataków terrorystycznych, wobec obu kierowano już groźby, które, jak dziś wiemy, w przypadku warszawy okazały się tylko czczymi pogróżkami. Nie zmienia to niestety faktu, że w dzisiejszych czasach należy liczyć się z taką możliwością. Wskazywano na nią również w trakcie prac nad nowymi przepisami antyterrorystycznymi. Niektórzy z komentatorów czynili zarzut, z tego, że powstają z myślą o tych dwóch konkretnych wydarzeniach. W MSW podjęto też decyzję o przywróceniu podczas obu kontroli granicznych.
Tyle podobieństw, są jednak również znaczące różnice. W przypadku warszawskiego szczytu wszystko opierało się na barkach państwowych instytucji i służb, wspartych przez zainteresowane podmioty zagraniczne. Światowe Dni Młodzieży angażują o wiele więcej grup: jest kościół, są wolontariusze, większa jest rola lokalnego samorządu, a przy tym w o wiele mniejszym stopniu ich współpraca opiera się na prostych strukturach hierarchii i zależności. Być może więc jest to nawet większe wyzwanie, możemy jednak liczyć na dotychczasowe doświadczenia zdobyte podczas pielgrzymek papieskich czy kolejnych spotkań na Lednicy.
W przypadku szczytu NATO większość mediów nastawiała się na obniżenie rangi imprezy, chcąc w ten sposób zaatakować Prawo i Sprawiedliwość – nawet kosztem równoczesnego uderzenia w NATO którego znaczenia nie kwestionuje przecież żadna ze znaczących sił politycznych. Tym razem sprawy mają się inaczej. Dziennikarze, za fundament biorąc całkiem realne zagrożenie ze strony radykalnych ugrupowań islamskich i sympatyzujących z nimi samotnych fanatyków, kreują poczucie zagrożenia w imię fałszywej troski. W niechętnych kościołowi redakcjach ewentualna porażka frekwencyjna Światowych Dni Młodzieży w katolickiej Polsce byłaby prawdziwym świętem. Wystarczy spojrzeć na losowo wybrane tytuły artykułów z „Wyborczej” czy portalu Na temat, utrzymane w dobrze znanym klimacie tworzenia poczucia zagrożenia, bylejakości i niechęci wobec pielgrzymów. „Wielka prowizorka. 50 tys. pielgrzymów na ŚDM… nie ma gdzie spać – Kościół prosi, by wpuścić ich do domów” – alarmuje więc Na Temat, tak, jakby goszczenie uczestników takich imprez w domach parafian było czymś niespotykanym. Notatkę, informująca że w trakcie ŚDM Auschwitz odwiedzi rekordowa liczba zwiedzających, ten sam portal tytułuje „Najazd na Auschwitz”. „Gazeta Wyborcza” skupia się na ulubionym pytaniu obyczajowej lewicy – „Ile to kosztuje?”, bardzo chętnie zadawanym w przypadku papieskich wizyt i wielu wydarzeń, związanym z religią, a także choćby polityka historyczną, patriotyzmem czy tez polityką społeczna, lecz nie stawianym prawie nigdy rządom autoryzowanym przez to środowisko. „Wyborcza” alarmuje więc, że organizatorów zwolniono z kosztów, jakie standardowo ponoszą odpowiedzialni za imprezy masowe, zaś wydatki, związane z bezpieczeństwem czy obsługą medyczna wzięło na siebie państwo. Wiele innych kosztów, związanych ze stworzeniem infrastruktury dla pielgrzymów, biorą na siebie samorządy. Zapomina się przy tym, że nie mamy do czynienia z impreza komercyjną, co najwyżej półgębkiem wspominając, że pobyt takiej rzeszy ludzi może przynieść gospodarzom również zyski. Szkoda, że bardzo często brakuje tak drobiazgowego rozliczania w mediach wsparcia dla wydarzeń czysto komercyjnych, zwłaszcza, jeśli zapewniają je ludzie związani z Platforma Obywatelską. Tymczasem na portalu Tomasza Lisa Kamil Sikora powiela negatywny przekaz artykułu z „Wyborczej”, który zostaje uzupełniony dodatkowo o odpowiednio mocny tytuł „Policzono, ile dokładnie będą kosztowały Światowe Dni Młodzieży. Koszty są gigantyczne”. Jeśli jednak nie zostaliśmy jeszcze wystarczająco przestraszeni, w spisie wiadomości poświęconych ŚDM znajdziemy jeszcze artykuł „Niespokojnie w Krakowie”, mówiący o… bijatyce z udziałem kilku pijanych mężczyzn w podkrakowskiej Skawinie, w której śmierć poniósł 28-latek. By wydarzenie to połączyć z wielką imprezą religijną potrzeba wyjątkowo złej woli, tej jednak, jak widać, nie zabrakło. Zagrożone jest zresztą nie tylko życie, ale i zdrowie wybierających się do Krakowa, bowiem… „Sanepid wykrył liczne ogniska groźnej bakterii, która może zaatakować pielgrzymów”. Zgroza.
W trakcie przygotowań krytykowano też planowana imprezę towarzysząca – rekonstrukcję bitwy pod Wiedniem, przygotowywaną przez MON. Połączenie wydarzenia religijnego z pamięcią historyczną, w dodatku z militarnym i zwycięskim starciem z islamem musiało stanąć w gardle promotorom ideologii multi-kulti.
Trudno dziwić się, że dziennikarze mediów kościołowi programowo nieprzychylnych nie są w stanie docenić, czy choćby tylko zauważyć, duchowego wymiaru Światowych Dni Młodzieży. Nie kibicując powodzeniu tej imprezy, nie widzą tez innego rodzaju dobra, które może ona wygenerować – tego niepoliczalnego, jednak w przyszłości mogącego przełożyć się również na zyski: życzliwej opinii o Polsce kilkuset tysięcy ludzi i kolejnej, zapewne wielokrotnie większej liczby tych, którzy usłyszą od nich dobre słowo o naszym kraju, przeczytają ja na portalach społecznościowych, obejrzą piękne – miejmy nadzieję – zdjęcia z Krakowa. Może wrócą do nas jako przyjaciele i turyści. Staną w naszej obronie, gdy kolejny raz ktoś, może ci sami dziennikarze, zaczną dorabiać nam gębę niegościnnych, zaściankowych ksenofobów, bojących się obcych, zamkniętych. Tak, zdecydowanie nie jest to dla nich żaden interes, sięgają więc po stare, propagandowe klisze. Nam pozostaje zrobić wszystko, by Światowe Dni Młodzieży okazały się takim samym, lub większym sukcesem, niż szczyt NATO. Dobro, zasiane w lipcu tego roku powróci do nas zwielokrotnione.
.
Krzysztof Karnkowski
Tekst ukazał się we wczorajszym wydaniu Gazety Polskiej Codziennie
.
Be the first to comment