Zbigniew Masternak – Koleje filmowe (dokończenie)

Zajmując się kinem, nie sposób nie trafiać na festiwale filmowe. Nie wszystkie są udane, mimo starań organizatorów. Na I Festiwal Filmowy w Kargowej, czyli KozziGangstaFilm, także wybraliśmy się z żoną pociągiem. Zdołaliśmy jednak dotrzeć tylko do Sulechowa – stąd odebrał nas ktoś z obsługi festiwalu, bo do Kargowej już dawno zawieszono połączenia. A stacja tam była, jeszcze poniemiecka. Została zaadaptowana na potrzeby festiwalu. Miał w niej dać koncert aktor Lech Dyblik. Spod obecnych napisów przezierały stare, poniemieckie. Nad wejściem do wychodka niedawno jeszcze widniał napis „WC”. Pod spodem, pewnie zaraz po wojnie, napisano „Ustęp”. A spod niego przebijał napis po niemiecku. Trzy różne kultury nakładały się na siebie.

Festiwal średnio się rozkręcał. Dwa światy – warszawski (salonowy) i drobnomieszczański niezbyt do siebie przystawały. Dzięki Agnieszce Kowalskiej, żonie zmarłego aktora, z Warszawy przyjechało wiele gwiazd, na przykład reżyser Maciej Wojtyszko z synem Adamem, scenarzystą (m.in. „Święty interes”). Goście festiwalu siedzieli na rynku przy jednych stolikach, lokalsi przy stolikach drugiej restauracji. Wszyscy się na siebie boczyli. Dwa światy, nieprzenikające się. Może potrzeba na to więcej czasu? To się udało w Kazimierzu Dolnym, Zwierzyńcu, w wielu małych miasteczkach na zachodzie Europy. Miejscowi uważali festiwal za fanaberię burmistrza. Wchodzimy z Renią do drogerii. Sklepowa narzeka do innej klientki: „Po co tyle kasy wydawać na niewiadomo co?”. W końcu obsługuje Renię, która kupuje sporo rzeczy, bo spieszyliśmy się na pociąg i niewiele ze sobą zabraliśmy. Płacę rachunek i mówię: „Właśnie po to ten festiwal. Żeby pani zarobiła, a my żebyśmy wrócili turystycznie, jak się nam tutaj spodoba”.

Wieczorem nadciągnął huragan i zerwał dach z budynku stacji kolejowej. Spoglądając na oskalpowaną stację, rozmyślałem o drugim samodzielnym filmie fabularnym Piotra Wereśniaka – „Stacja” (2001 r).  Zagrało w nim wielu wybitnych polskich aktorów, film powstał na podstawie świetnego scenariusza, za który Wereśniak otrzymał Nagrodę Hartley-Merrill. Film opowiada historię grupki ludzi, których połączyły wydarzenia na stacji… benzynowej. Gdyby umiejscowić wydarzenia na dworcu PKP, chyba byłoby ciekawiej.

Kiedy wróciliśmy do hotelu, a był to jedyny tego typu przybytek w miasteczku, trwała tam jakaś imprezka lokalsów. Obsługa wydała nam się lekko podejrzana – tacy cwaniacy, jak z filmu Wereśniaka. Prym wiódł łysiejący kelner, o przepitej gębie byłego cinkciarza. Opowiadał o Wodeckim, że kiedyś tutaj spał, „taki niski chłopak, który w telewizji wygląda na wyższego”. Sprzedał mi butelkę mineralnej z taniego marketu za 10 zł. A potem namawiał nas na grę w bilard na pieniądze. Adam Wojtyszko, który bez przerwy opowiadał o tym, że właśnie się rozwodzi, wszedł w to.  Miejscowi żule tylko jakby na to czekali. Adam wbija ostatnią kulę, ale biała też wpada. Przegrywa kilka stów. Chce się odegrać. Żule się denerwują. Zamierzają go pobić. Jeden z nich coś do mnie gada, że jutro jedzie pod Warszawę, do jakiegoś guru. Pewnie mówi tak wszystkim od wielu lat i nigdzie nie wyruszy, z Kargowej trudno gdziekolwiek wyruszyć, bo pociągi już stąd nie kursują. Może nawet o tym nie wie.  Przekonuję go, że młody Wojtyszko to też trochę taki guru, więc menele dają scenarzyście spokój.

Festiwal w Kargowej miał chyba tylko dwie czy trzy edycje, i gdzieś się zwinął.  Problem był jeden, ale ważny – w Kargowej strasznie śmierdziało krowim łajnem. Na obrzeżu miasteczka jakiś rolnik miał wielką hodowlę krów i jak powiał wiatr, cały fetor nadciągał nad Kargową. Aktorom i aktoreczkom z Warszawy wykręcało nosy.

Zamiast „Księstwa”, które widziałem już wiele razy, obejrzałem w Kargowej film „Wymyk” (2011) Grega Zglińskiego Rodzinna historia, której towarzyszy miłość i , nienawiść. W tym filmie główne role należały do dwóch braci. Młodszy, grany przez utalentowanego Łukasza Simlata, i starszy, którego grał równie zdolny Robert Więckiewicz. Byli ciągle skonfliktowani. Nie wiadomo, jakby ten konflikt ewoluował, gdyby nie pewno dramatyczne zdarzenie – bracia Alfred i Jerzy zostali świadkami brutalnego incydentu w podmiejskiej kolejce. Kilku chuliganów napastowało  dziewczynę. Jeden z braci, Jerzy stanął w jej obronie. Natomiast drugi brat, Alfred – stał się biernym świadkiem tragedii młodszego brata, wyrzuconego z rozpędzonego pociągu. Fabuła została osnuta wokół tego właśnie wypadku – uwagę widzów skierowano na dramat wewnętrzny. „Wymyk” jest filmem o zagłuszaniu w sobie lęku przed ujawnieniem upokarzającej prawdy. Nietrudno odnaleźć biblijne korzenie tej przypowieści o zazdrości i rodzinnej rywalizacji. Zgliński zdaje się pyta o coś jeszcze: czy da się żyć z wiecznym poczuciem winy?

Czeremcha to duża wieś w powiecie hajnowskim, tuż przy granicy z Białorusią (nie mylić z Czeremchą leżącą przy granicy ze Słowacją, opodal przejścia granicznego w Barwinku). Czeremcha zawdzięcza swą rozbudowę carowi Rosji, który uczynił w tym miejscu duży węzeł kolejowy. Do jego obsługi ściągnięto tutaj ludzi z całej okolicy, dojeżdżali nawet z odległego o półtorej godziny drogi Białegostoku. W najlepszym dla stacji momencie pracowało tutaj 2000 ludzi. „Car założył kolej w Czeremsze, wszystko rozbudował, a Polska kapitalistyczna zniszczyła” – powiedział przez telefon Mirek Samosiuk, który nas tutaj zaprosił.

Z Puław do Czeremchy okazało się całkiem blisko. Myślałem, że trzeba jechać przez Warszawę, Białystok i Hajnówkę, a tymczasem znalazłem znacznie krótszą drogę – pociągiem przez Łuków i Siedlce. Po drodze mijałem takie egzotyczne nazwy jak Mordy, Niemojki, Nurzec. Kiedy byłem po raz pierwszy na Podlasiu, w 2011 roku, w Sokółce, też tak się zachwycałem nazwami tutejszych miejscowości. Choćby Krynki, sama poezja. Żył tutaj wybitny białoruski pisarz, zmarły niedawno Sokrat Janowicz.

Do Czeremchy dotarłem w mroźną marcową noc. Dworzec jest imponujący, chociaż wygląda na opuszczony. Pociąg dalej nie pojedzie. Kiedyś jechał na Białoruś, ale Białorusini rozebrali tory. Prawdziwy koniec Europy. Idę gigantycznym pomostem nad torami. Z góry, w dole, widać wiele wagonów. W większości zardzewiałych, zniszczonych. Kieruję się do Gminnego Ośrodka Kultury, na zaproszenie którego tutaj przyjechałem. GOK leży w samym centrum osady i stanowi tutaj ważny punkt odniesienia, nie mniej ważny niż pobliskie kościół i cerkiew.

Rankiem następnego dnia prowadzę tutaj warsztaty scenariuszowe – przychodzi na nie sześcioro dzieciaków. Opowiedziałem im trochę o swojej drodze w świat z małej świętokrzyskiej wsi, jeszcze mniejszej, niż ich wioska, a potem – o sztuce pisania scenariuszy. Następnie kazałem napisać swój pomysł na scenariusz filmu, którego akcja rozgrywałaby się w Czeremsze bądź okolicach. Jeden chłopak nazywa się Navarro. Jego ojciec jest rodowitym Włochem. „Matka pojechała tam do pracy i wróciła ze mną”, wyjaśnia. Zajmuje się hip-hopem. Wyróżniam jego tekst, o wojnie gangów. Wręczam dzieciakom dyplomy za udział i zbieram się szybko, bo za pół godziny mam trening w miejscowym Kolejarzu Czeremcha. Przyjeżdża Mirek, który jest jego piłkarzem, a także prezesem. Opowiada o swojej przygodzie z piłką.  Uczył się w technikum w Warszawie. Przez półtora roku grał w Polonii Warszawa, w juniorach. Chcieli, żeby poszedł do seniorskiej drużyny. Wtedy stwierdził, że woli grać w Kolejarzu. Teraz wie, że po prostu to była wymówka, strach, że sobie nie poradzi. Szatnia Kolejarza mieści się – a jakże by inaczej, w przypadku klubu kolejowego – w wagonie, zaadoptowanym na potrzeby zawodników. Jest podniszczony, ale jeszcze w dobrym stanie. Brakuje WC i pryszniców. W środku siedzi kilkunastu młodych chłopaków i około 50—letni mężczyzna, trener. Na dworze kilkunastostopniowy mróz. Boisko jest duże, są trybuny, pamiętające  znacznie lepsze czasy. Przypomina mi się mój OKS Opatów. „Kiedyś mieliśmy tutaj IV ligę, obenie byłaby to III liga… – mówi Samosiuk. – Przeszedłem z tą drużyną od B-klasy, wszystkie szczeble. Dwa lata temu zostałem grającym prezesem. Załatwiłem chłopakom nowe dresy, mamy nawet torby treningowe z logo drużyny.” Mirek przedstawia mnie kolegom – że gram w Reprezentacji Polskich Pisarzy. Patrzą nieco podejrzliwie, jak niedawno patrzyli na mnie koledzy w Puławiaku Puławy. Podczas rozgrzewki ucinam sobie z kilkoma z nich pogawędkę. Że kiedyś dla mnie piłka była szansą na ucieczkę ze wsi. Trochę niepokoję się o swoją formę, bo w tym roku mało trenowałem. Przegrywamy 10:7, ale zdobywam 4 gole, biorę udział w każdej akcji. Miejscowy portal zamieszcza potem info ze sparingu – „Masternak sprawdzany przez Kolejarza Czeremcha”.

W drodze do Jasła, a właściwie – do Trzcinicy, zobaczyć Karpacką Troję. W Rzeszowie linia się urywa. Wsiadamy w komunikację zastępczą. Do autobusu, który udaje pociąg. Grzejemy ostro przez zakręty i pagórki. Myślę o Piotrze Mareckim, który stąd pochodzi. Kiedyś nie chciał się przyznać, że pochodzi z małej wsi spod Jasła – Trzcinicy. Jak ja bym pochodził z tej wsi, wypisałbym to sobie na czole. To słynna Karpacka Troja. Miejsce ważniejsze od Biskupina, mimo że tamten bardziej znany. Jest to obiekt, o szczególnej wartości historycznej i kulturowej. Naturalna niedostępność chroniła go przed zniszczeniem. Odkryto tu najstarsze osady obronne z dotąd znanych w Polsce i stwierdzono pierwsze ślady oddziaływania cywilizacji anatolijsko-bałkańskiej na tereny ziem polskich. Jest to też jedno z najstarszych i najlepiej zachowanych grodzisk słowiańskich. Wały obronne licząc od podstawy nasypów dochodzą jeszcze dzisiaj do 10 m. wysokości. W początkach epoki brązu zbudowano tu osadę warowną. Broniona była ona wałem drewniano-ziemnym z palisadą, palisadą, fosą i samą stromizną stoków. Mieszkała w niej ludność grupy pleszowskiej kultury mierzanowickiej (2100-1650 p.n.Ch.) pozostająca pod silnymi wpływami zakarpackimi. Potem w latach 1650-1350 p.n.Ch. żyła tu zakarpacka ludność kultury Otomani-Füzesabony – zbudowała ona drogę i bramę wjazdową do grodu, wzmocniła obwarowania, a po ich pożarze odbudowała fortyfikacje i powiększyła osadę do powierzchni  2 ha, zabezpieczając ją palisadą i fosą od strony najłatwiejszego dostępu. W tym czasie spotykamy tu oddziaływania kulturowe idące od strony wielkich cywilizacji basenu Morza Śródziemnego, ale także od północy docierały tu wpływy kultury trzcinieckiej. Było tu znaczące pradziejowe centrum kulturotwórcze. W okresie wczesnego średniowiecza (780-1031 r. n. e.) znajdował się tu ośrodek lokalnej władzy, a potężny, wieloczłonowy gród zajmujący ponad 3 ha powierzchni opasanej wałami o łącznej długości 1250 m. Umocnienia grodu w Trzcinicy były wielkimi konstrukcjami inżynieryjnymi naszych przodków.

Tego wszystkiego dowiaduję się z filmu dokumentalnego pt. „Karpacka Troja”, który puścił kierowca na DVD.

W związku z licznymi spotkaniami autorskimi pociągi stały się moim trzecim domem (obok hoteli). Jadąc pociągiem mogę odpoczywać, ale też sporządzać notatki, nawiązywać nowe znajomości, podsłuchiwać ludzi – potem to wszystko przydaje się w powieściach lub scenariuszach.

Konduktor sprawdza bilety. Wygląda to komicznie. Kierowca też w kolejarskim stroju. Pod Jasłem kończy nam się benzyna. Zajeżdżamy na stację kolejową i tankujemy nasz pociąg do pełna.

Jedziemy szynobusem do Chełma – prosto z Puław, z festiwalu w Kazimierzu Dolnym, gdzie poprzedniego dnia grałem w meczu: Goście Festiwalu – Orły Kazimierz Dolny. Zdobyłem pięknego gola głową na 1:1, niestety przegraliśmy w ostatniej minucie 2:1, po błędzie bramkarza. Piłkarze Orłów kojarzyli mnie z czasów gry w Puławiaku Puławy. Wchodzę na boisko i się witam, a jeden pyta: „Co ty tutaj robisz?”. Ja na to, że kręcę filmy, a ten na mnie patrzy ze zdziwieniem. Chyba nie uwierzył, bo cały czas mnie pilnował, prawie się pobiliśmy. Dotąd filmowcy przegrywali wysoko, nawet 11:0… W grudniu 2012, podczas festiwalu „Ale kino!” w Poznaniu też grałem w ekipie filmowców przeciw… literatom. Przegraliśmy 12:7, zdobyłem 5 goli. Szkoda, że ostatnio na festiwalach filmowych zdobywam gole zamiast nagród filmowych.

Myślę o tym, gdy prowadzę warsztaty filmowe w MDK. Przychodzi kilka młodych osób. Wypytuję młodzież, jak się żyje w Chełmie, co jest ważne dla tego miasta. Piszemy historię młodej dziewczyny, która wyrusza na studia aktorskie do Warszawy, co zawsze było jej marzeniem. Wraca pokonana – studia kończy, ale nie dostaje angażu. Następnego dnia kręcimy film na podupadłej stacji kolejowej Chełm – Miasto.  Film będzie się nazywał „Debiutantka”.

Podczas kręcenia kolejnych scen w rozwalającej się poczekalni, wspominam inne filmy, które zawierały motywy kolejowe. Taki „Amator” (1979) Kieślowskiego. Jeden z najwybitniejszych filmów, zaliczanych do tzw. kina moralnego niepokoju. Część scen kolejowych zrealizowano przed katowickim dworcem, druga pojawiająca się w filmie stacja kolejowa to Rabka – Zdrój. Kieślowski nakręcił jeszcze sceny kolejowe w „Przypadku”. Kluczowa scena filmu rozgrywała się na dworcu Fabrycznym w Łodzi.  Widziałem w telewizji Kino Polska film “Cień”, a w Pulsie “Człowieka na torze”, obydwa z 1956 r. O “Człowieku …” słyszał chyba każdy. O “Cieniu” już niewielu. Obydwa filmy mają wiele pięknych scen z udziałem kolei i polecam je do oglądania. “Celuloza” – 1953. “Życie raz jeszcze” – 1964. Sporo motywów kolejowych było w serialach “Daleko od szosy” (Śląsk i Łódź) oraz “Ballada o Januszku” (głównie WKD).  Jeszcze „Korowód” (2007) w reżyserii Jerzego Stuhra – plenery kolejowe do tego filmu to przede wszystkim Kraków Główny oraz Warszawa Wschodnia. Przez chwilę pojawia się również stacja Tunel oraz Warszawa Centralna. „O rany, nic się nie stało” (1987) reż. Waldemar Szarek. Akcja rozgrywa się w latach 60 XX w.  W soundtracku wiele kawałków z tych lat, a w drugoplanowej obsadzie aktorskiej… Anja Orthodox. Sceny kolejowe realizowano na stacji Raciąż w powiecie Płońskim.  W „Edim” (2002) Piotra Trzaskalskiego sceny kolejowe zrealizowano na terenie aglomeracji łódzkiej.

„Debiutantka” średnio się udaje – może dlatego, że dostałem żenująco niskie  honorarium.

Z Chełma jadę na Letnią Akademię Filmową w Zwierzyńca – w czasie wakacji można tutaj dojechać pociągiem. Jedzie wielu ludzi z rowerami. Rozmawiają o filmach. Ale też – o pięknie okolicy, po której będą jeździć na rowerach. W ten oto sposób film, a zatem kultura, pomogła w promocji regionu.

Kiedy zasypiam w klimatyzowanym szynobusie, śnią mi się sceny kolejowe z filmu braci Lumiere.

Zbigniew Masternak

 

Koleje filmowe – część pierwsza

oo

O autorze:

Screenshot 2015-07-01 18.14.11

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zbigniew Masternak (ur. 1978 w Piórkowie) – polski prozaik, autor scenariuszy filmowych, reportażysta. Piłkarz.

Zadebiutował w 2000 na łamach „Twórczości” dwoma opowiadaniami z Księstwa. Księgi drugiej – Niech żyje wolność i Posąg Emeryka. W 2006 ukazał się jego debiut książkowy – powieść Niech żyje wolność(poprawiona wersja Księstwo. Księga druga) oraz druga powieść pt. Chmurołap. Nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukazała się w 2008 trzecia powieść Zbigniewa Masternaka – Scyzoryk. Trzy pierwsze księgiChmurołap, Niech żyje wolność i Scyzoryk, które zostały wydane w jednym tomie w 2011, tworzą wieloczęściowy autobiograficzny cykl pt. Księstwo. W 2014 roku ukazała się księga czwarta cyklu pt. Nędzole, którą zamierza sfilmować Krzysztof Zanussi. Autor zamierza kontynuować cykl Księstwo o kolejne księgi, chce opisać całe swoje życie od dzieciństwa aż po śmierć. W 2009 Masternak napisał scenariusz filmowy pt. Jezus na prezydenta!. Jest także współautorem książki Kino polskie 1989 – 2009. Historia krytyczna oraz noweli filmowej Jezus na prezydenta!, wydanej przez Korporację Ha!art (2010). Jego powieści i opowiadania tłumaczono na język wietnamski, mongolski, macedoński, ukraiński, niemiecki i włoski.

ddd

Książki

Księstwo. Księga druga (wydana własnym sumptem, Wydawnictwo i Drukarnia Eurosystem, Wrocław 2005)
Niech żyje wolność (Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2006)
Wigilia pana Wiktora (opowiadanie w: Nasze polskie wigilie, Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2006)
Chmurołap (Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2006)
Scyzoryk (Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2008)
Mój syn będzie piłkarzem (opowiadanie w: Ludzie, miasta, Korporacja Ha!art, Kraków 2008)
Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna (autor eseju: Jańcio Wodnik Jana Jakuba Kolskiego, czyli u Pana Boga za piecem, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2010)
Jezus na prezydenta! Nowela filmowa (Korporacja Ha!art, Kraków 2010)
Księstwo. Trylogia młodzieńcza (Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2011)
Co piłka robi z człowiekiem? Młodość, futbol i literatura – antologia, współautor (Wyd. Miejskie Posnania, 2012,)
Nędzole (Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2014)

 

Ekranizacje i adaptacje

W 2003 roku został zrealizowany film Wiązanka w reżyserii Cezarego Fili (adaptacja przedostatniego rozdziału powieści Niech żyje wolność).

Na podstawie opowiadania Stacja Mirsk (pierwszy rozdział powieści Scyzoryk) w 2005 powstał film w reżyserii Roberta Wrzoska, którego Masternak był współproducentem. Film ten otrzymał Grand Prix na IX Krakowskim Festiwalu Filmowym „Krakffa” i był emitowany w Telewizji Kino Polska oraz w Canal Plus.

Jesienią 2010 reżyser Andrzej Barański zrealizował film Księstwo na podstawie trzech debiutanckich powieści Masternaka: Chmurołap, Niech żyje wolność, Scyzoryk. Polska premiera filmu odbyła się 9 czerwca 2011 podczas 36. FPFF w Gdyni, w sekcji Panorama Polskiego Kina. Premiera światowa odbyła się 4 lipca 2011 podczas 46. MFF w Karlovych Varach – film pokazano w konkursie głównym.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments