Zakochane jastrzębie w centrum Toronto

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Kiedy przy ruchliwej ulicy w cenrtum Toronto rozległ się charakterystyczny głos (bo trudno nazwać go śpiewem) jastrzębia, sądziliśmy, że drapieżnik pojawił się w tej nietypowej dla dzikiego ptaka okolicy dla łatwego łupu, jakim mogą być mniejsze ptaki i wiewiórki, skaczące po sąsiednich drzewach i dachach. Wkrótce na osłonie komina domu po przeciwnej stronie ulicy, po której mknęły sznury samochodów, kierujące się na północ w godzinie szczytu można było dostrzec drapieżnego ptaka. Trwał nieruchomo, kręcąc jedynie głową i wznosząc niesamowity, niepokojący śpiew. Można było zaobserwować inne ptaki bardzo nerwowo, wręcz histerycznie przelatujące z miejsca na miejsce w desperackich próbach odstraszenia napastnika. Prawdopodobnie strzegły gniazd, w których czekały pisklęta. Trudno zgadnąć, czy dzielni rodzice tylko instynktownie broniły rodzin, nie zdając sobie sprawy z braku najmniejszych szans w walce z legendarnie szybkim i bystrym napastnikiem, czy też świadomie prowokowały jastrzębia, by ocalić młode, bez względu na konsekwencje?

Po dłuższym koncercie potężnego intruza na sąsiednim dachu wylądował drugi jastrząb i dopiero wtedy okazało się, że jesteśmy świadkami godów tych drapieżnych ptaków, zupełnie niezainteresowanych dramatycznie przelatującymi przed ich dziobami ptaszkami, nadającymi się jedynie na skromną przekąskę. Tuż przed zachodem słońca para jastrzębi odleciała, wyciszając alarmujące śpiewy okolicznych skrzydlatych mieszkańców.

Aleksander Rybczyński

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments