Tomasz Trzciński – spotkanie Bacha z Beethovenem

Screen Shot 2015-03-13 at 6.45.33 PM 

A.R. – Muzyka zawsze była dla mnie przestrzenią fascynujacą, strefą niemalże sakralną, obszarem jedynej chyba dziedziny sztuki, potrafiacej wyrazić to, co wymyka się poznaniu, a najbardziej zbliżającej do tajemnicy istnienia i jak żaden inny rodzaj twórczości, przekazującej emocje, uczucia i świadomość duszy. Pan jest wspaniałym przewodnikiem po tym świecie, z pasją sięgającym po rozmaite gatunki, by dotrzeć do obszarów, gdzie kryje się to, co niepoznawalne i niewyrażalne. Dokąd prowadzi Pana muzyka, którą z taką wirtuozerią Pan uprawia?

T.T. – Przede wszystkim – bardzo serdecznie dziękuję Panu za zaproszenie do udzielenia tego wywiadu oraz piękny komplement. To, co w nim dla mnie najważniejsze, że użył Pan słowa „przewodnik“, skłania mnie to do wyjawienia pewnych moich przemyśleń, które towarzyszą mi już od dawna. Dla mnie „przewodnik“to jest bardzo ważne określenie. Można by powiedzieć, że muzyka, którą wykonuję ma po prostu zabrać ze sobą słuchającego i oderwać jego myśli i świadomość od codzienności. Ma go włączyć do mojego świata, pozwolić mu w ten niecodzienny sposób obejrzeć część mojej wyobraźni i posłuchać jej opowiadania.  Aby móc to głębiej wyjaśnić muszę się odwołać do tego, co uważam za zadanie artysty muzyka na scenie lub w wielu przypadkach – w studio i z nagrań. Myślę że zawód muzyka – zdawałoby się taki zwykły zawód, właściwie – rzemiosło artystyczne, które wyrasta u człowieka z rozwijania pewnych szczególnych uzdolnień słuchowo-pamięciowych i motorycznych, przeradzając się u niektórych jego jego adeptów – szybciej, czy później – w swoistą fascynację, jest według mnie pewnym rodzajem powołania – misji, którą mamy następnie do wypełniania jako dojrzali artyści. Misja ta to przekazywanie innym w czasie koncertów i poprzez nagrania swoistej energii dźwięku – wibracji akustycznych takiej jakości aby mogły wpływać na stan emocjonalny słuchacza, kreując jego przemiany i w końcu – wywołując zmianę. Zjawisko to, znane z greckiej tradycji jako katharsis (przemiana) powstaje także dzięki muzyce – jako skutek jej działania. Muzyka działa bowiem na odbiorcę na zasadzie akustycznej – powtarzania – falowania wzrostów i spadków napięcia linii (frazowania), osiągania punktów kulminacyjnych, przy współudziale natężenia głośności, barw, rytmicznego ruchu, czasu, zwielokrotnień pewnych elementów, niewidzialnych ale odczuwalnych – i dlatego posiada w sobie także tę stronę mistyczno-psychologiczną, o której Pan wspomniał. To zjawisko odzwierciedla więc zarówno stan emocjonalny, duchowy i intencję jej twórcy jak i bardzo silnie ingerujące tutaj elementy umiejętności, psychiki i dojrzalości wykonawcy, akustyki pomieszczenia, możliwości instrumentu, łączy wszystkie elementy kreowania procesu na żywo poprzez dźwięk. Jeśli dochodzi do improwizacji na żywo – mamy tutaj połączenie i wzmocnienie wielu z tych sił. Jest więc ona zarazem iluzoryczna jak i bardzo kreatywna w stosunku do odbiorcy, wytwarza u niego pewien stan napięcia, oczekiwania, przeżywania ale też oddalenia i refleksji, o bardzo wielu różnych odcieniach, cały mechanizm impulsów które mogą go zmieniać. To widać wyraźnie gdy patrzymy uważniej na słuchaczy koncertów albo tych ze słuchawkami na uszach na ulicy, jakim zmianom ulega ich zachowanie, mimika ich twarzy, wyraz oczu, w czasie słuchania ulubionej muzyki. Może to i daleko posunięte twierdzenia, ale do takiego wniosku doszedlem po już prawie 31 latach ciągłego, świadomego kontaktu z muzyką i jej wykonywaniem, tworzeniem, uczeniem, dyrygowaniem – aktami kreacji dźwięku. Rola przewodnika dźwięku jest właśnie meritum tego artystycznego działania; w rzeczywistości jako artysta czuję się tylko pośrenikiem pomiędzy energią potencjalną, i myślami o muzyce, jakie w sobie kumuluję, instrumentem i słuchaczem, do którego chcę dotrzeć i coś mu w ten sposób przekazać, opowiedzieć, wzbudzić jego reakcję, obudzić uczucia, dać możiwość przeżycia innego, może po troszę mistycznego a może po prostu duchowego, nieracjonalnego wymiaru naszego życia. I pozwolić mu na chwilę wytchnienia i refleksji, z dala od codzienności.

Fragment rozmowy Aleksandra Rybczyńskiego z Tomaszem Trzcińskim: pianistą, kompozytorem, dyrygentem.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments