Mariusz Wesołowski – REZUNY KULTURY

Urodzona w 1970 roku Laura Moriarty jest jedną z wielu amerykańskich pisarek książek dla młodzieży. Jej najnowsza powieść nosi tytuł „American Heart” (Amerykańskie serce) i opowiada historię piętnastoletniej dziewczyny imieniem Sarah Mary, która z miłości do swego młodszego brata pomaga zaprzyjaźnionej z nim irańskiej kobiecie uciec ze Stanów Zjednoczonych do Kanady, gdyż w Ameryce muzułmanie są masowo zsyłani do obozów koncentracyjnych. Inspiracja anty-Trumpową paranoją jest tu aż nadto wyraźna.

Inne elementy fabuły są również politycznie poprawnymi stereotypami: na przykład wychowująca Sarah Mary i jej brata ciotka to oczywiście ultrakonserwatywna chrześcijanka. Takich kwiatków jest tam na pewno więcej, lecz nie czytając tej książki – weszła ona bowiem do sprzedaży 30 stycznia 2018 roku – muszę się w jej opisie opierać tylko na recenzjach.

Ano właśnie, recenzje. Laura Moriarty, będąc autorką czterech wcześniejszych książek, najwyraźniej dobrze się orientuje w pułapkach czyhających na współczesnych pisarzy, gdyż tekst powieści dała wpierw do przeczytania dwóm ekspertom: pakistańsko-amerykańskiemu muzułmaninowi oraz czarnemu krytykowi specjalizującemu się w analizie motywu „białego zbawiciela” (Sarah Mary jest bowiem biała). Obaj wypowiedzieli się o książce pozytywnie. Następnie dom wydawniczy HarperTeen przepuścił jej tekst przez sito opinii czytelników wybranych ze sportretowanych w książce grup etnicznych i społecznych. Procedura ta nazywa się „sensitivity reads” (czytanie na wrażliwość). „American Heart” przeszło bez zarzutu i tę próbę. Wreszcie Kirkus Reviews, bardzo wpływowy literacki dwutygodnik, który zamieszcza krytyczne omówienia książek na parę miesięcy przed ich publikacją, przedstawił powieść do oceny jakiemuś muzułmańsko-amerykańskiemu specjaliście, a ten miał dla niej same pochwały. Kirkus opublikował zatem entuzjastyczną recenzję i nadał  książce prestiżową gwiazdkę.

Wtedy do akcji wkroczyły czerwone sotnie wojowników społecznej sprawiedliwości. Na sieciowym portalu Goodreads pojawiły się liczne „recenzje” (na pięć miesięcy przed ukazaniem się powieści w księgarniach!), których prozatorską melodykę charakteryzowała rytmiczna repetycja czasownika „f*ck”. Twitter także zakwitł obelgami pod adresem autorki i książki. Nawet w miarę profesjonalne i zrównoważone portale literackie opublikowały artykuły stwierdzające, że „American Heart” eksploatuje muzułmanów.

Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Pod presją rozszalałego, głównie anonimowego internetowego motłochu, redaktor naczelny Kirkus nie tylko opublikował pokorne przeprosiny i odebrał powieści gwiazdkę, ale również zmienił tekst oryginalnej recenzji, krytykując w dodanych fragmentach dokładnie te aspekty utworu, które były uprzednio przedmiotem pochwał pierwszego recenzenta.

Co wywołało tę wściekłość i wrzask? Przede wszystkim fakt, że Laura Moriarty, anglosaska Amerykanka, ośmieliła się pisać o irańskich szyitach. Według jednego z dogmatów politycznej poprawności, nikt nie ma prawa pisać o innej płci (przepraszam, gender), rasie lub grupie społecznej niż o tej, do której sam/a należy. Tak więc Gustave Flaubert nie miał prawa napisać „Pani Bovary”, ponieważ nie był kobietą; Harriet Beecher Stowe nie wolno było napisać „Chaty wuja Toma”, bo nie była starym czarnym niewolnikiem; Lafcadio Hearn popełniał literacką recydywę w swych wspaniałych esejach o Japonii, gdyż nie był Japończykiem; Jan Wiktor nie powinien był wydać „Burka”, bo nie był psem.

Poplecznicy politycznej poprawności nie dostrzegają absurdu owego stanowiska, które w oczywisty sposób prowadzi nie do Schillerowskiego braterstwa wszystkich ludzi, ale do tworzenia przepastnych, nieprzekraczalnych podziałów między nimi. Jeśli zaś chodzi o efekt tego nowego socrealizmu na formę artystycznego wyrazu, to będzie on katastrofalny. Przestaną się bowiem liczyć wartości artystyczne, piękno kształtu i języka, reinkarnacja archetypów, potęga wizji, czyli to wszystko, co czyni sztukę sztuką. Ważne będzie tylko i wyłącznie niewolnicze podążanie za dyktatami politycznej poprawności. Tępe miernoty, które zawsze znajdowały samodowartościowanie i szansę na dorwanie się do władzy w prymitywnych katechizmach różnych ideologii (najczęściej lewicowych, prawica jest jednak bardziej intelektualna), staną się teraz absolutnymi rządcami dusz, super-Żdanowami i ultra-Sokorskimi, gdyż będą mogły używać jako bicza nie zwykłej partyjnej platformy, ale dążenia do idealnej społecznej sprawiedliwości, do wiekuistego raju na ziemi.

Historia uczy nas jednak, że tacy z pozoru szlachetni millenaryści bez wyjątku realizują zasadę będącą odwrotnością motta Goethe’owskiego Mefistofelesa: „Jam jest cząstką tej siły, co zawsze dobra pragnie i zawsze zło czyni”. Sto milionów ofiar komunizmu jest tego najlepszym i najstraszniejszym dowodem.

W przypadku Laury Moriarty warto też podkreślić inny aspekt tej farsy – niczym Saturn, polityczna poprawność pożera własne dzieci. Autorka „American Heart” jest przecież arcypoprawna, tak w treści swej książki, jak i w przygotowaniach do jej publikacji. Dlatego trudno mi jest ją traktować jako niewinną ofiarę. Rezunami naszej kultury są nie tylko ci, którzy podrzynają jej gardło, lecz również ci, którzy ostrzą dla nich noże.

.

Mariusz Wesołowski

30 stycznia 2018 roku

.

Internetowy magazyn Quillette o aferze „American Heart”: http://quillette.com/2018/01/30/buy-banned-books/#comment-13455

Strona autorska Laury Moriarty z linkami do tekstów pierwszej i drugiej recenzji w Kirkus Reviews: https://www.lauramoriartynovels.com/american-heart

“F*ck” pseudo-recenzja na portalu Goodreads: https://www.goodreads.com/review/show/2117021956?book_show_action=true

„Recenzja” oskarżająca powieść o wykorzystywanie muzułmanów: https://bookriot.com/2017/10/12/books-by-muslims-instead-of-american-heart/

.

Subskrybcja
Powiadomienie
4 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments
Marian Porwoł
6 years ago

Panie Mariuszu… “prawica jest jednak bardziej intelektualna” zobowiązuje… problem z odczytaniem tego tekstu mam taki, że on trąci także propagandą…

Mariusz Wesołowski
6 years ago
Reply to  Marian Porwoł

Na przykład?

Mariusz Wesołowski
6 years ago

No cóż, minęły cztery dni i odpowiedzi od Pana Wielokropka nie ma. Łatwiej jest robić mgliste insynuacje, niż poprzeć je konkretnymi dowodami.