Marek Baterowicz – KOLUMBIA: HISTORYCZNE REFERENDUM

(I polskie refleksje)

Niedawne referendum w Kolumbii – dotyczące pokoju zawartego z FARC w tym roku  – przyniosło zaskakujący wynik. Spodziewano się zwycięstwa „tak”, a tymczasem wygrało „nie” czyli protest przeciwko ugodzie podpisanej z rewolucyjnymi siłami zbrojnymi Kolumbii ( Fuerzas Armadas Revolucionarias de Colombia – stąd skrót FARC ), które od ponad pięćdziesięciu lat terroryzowały naród kolumbijski, szerząc śmierć i cierpienia z bezwzględnym okrucieństwem. Liczba zabitych w tym długim konflikcie, tylko po stronie społeczeństwa , sięga ponad  220 tysięcy zabitych ( w tym 177,307 ofiar wśród ludności cywilnej, a 40,787 żołnierzy ). Są to dane Kolumbijskiego Centrum Narodowego Pamięci Historycznej ( odpowiednik naszego IPN-u), instytucji uznanej i nie podważanej jak to bywa w tzw.III RP ze strony osobników chyba nie uważających się za Polaków. W odczuciu Kolumbijczyków liczba ofiar jest znacznie wyższa, a trzeba też wspomnieć o ponad pięciu milionach „desplaced persons”, które musiały opuścić swoje domy i ziemie, ponieważ na tych terenach toczyły się walki między FARC a wojskiem. Tereny te opuszczano też na wskutek zagrożenia ze strony rebeliantów FARC, którzy porywali ludzi, często chłopców wcielając ich w swoje szeregi i ucząc zabijania. Tak walczyła owa marksistowska armia, działając w tropikalnych lasach. Jej stan liczebny wynosił obecnie ponad 26 tysięcy partyzantów, wśród nich znajdowało się wiele kobiet, opętanych ideologią. Byli też najemnicy, nie tylko Latynosi, bo obok Kuby i Wenezueli FARC był wspierany finansowo również przez ZSRR. Ostatni dowódca FARC – Rodrigo Londono – alias Timoleon Jimenez –  przybrał sobie nawet pseudo „Timoszenko”.

Zwycięsto „nie” w referendum było nieznaczne, wynik 50,22% kontra 49.78%. Obliczono więc, że zadecydowały głosy 60 tysięcy obywateli przy dość wysokiej frekwencji, sięgającej 63%. Ogłoszenie referendum po zawarciu paktu z FARC w Hawanie, później podpisanym w Kolumbii, świadczy dobrze o kolumbijskiej demokracji. W przeciwieństwie do polskiej, bo po pakcie Okrągłego Stołu, o żadnym referendum nawet nie pomyślano, sprawę załatwiono ponad głowami Polaków, bez konsultacji społecznej. A przecież jest pewna analogia pomiędzy dwoma ugodami. W Kolumbii podpisano pokój z siłami partyzantów, które przez 52 lata działały niczym „machina do zabijania” tych Kolumbijczyków, którzy nie podzielali marksistowskiej wizji świata. Podobnie w Polsce zawarto ugodę z reżimem PZPR ( i SB). Reżimem marksistowskim i zbrodniczym, który przez 44 lata katował i zabijał Polaków, a w okresie nawet krótszym wymordował o wiele więcej ludzi niż uczyniono to w Kolumbii przez ponad pół wieku. Czy PZPR-SB nie była zatem też „machiną do zabijania” ?  Oczywiście była i to jeszcze jak! Szacuje się, że  komuniści wymordowali lub zamęczyli w więzieniach około 320 tysięcy istnień, tylko w latach stalinizmu. Ile tysięcy dodać za okres 1956 – 1989 ? Wszystko to zamazano haniebną grubą kreską.

W Kolumbii jednak naród podważył „grubą kreskę” elit i prezydenta Santosa, który niedługo po podpisaniu ugody dostał pokojową nagrodę Nobla. Od razu pojawiły się komentarze o „niepewnej przyszłości” dla wynegocjonowanego traktatu, jednak sam Timoszenko zapewnił, że nie zamierza łamać pokoju, choć akurat obietnice marksistów są warte funta kłaków. Natomiast – jak słusznie zauważył prof. Cesar Rodriguez Garavito z Universytetu de los Andes – głos „nie” z referendum nie był wymierzony w ideę pokoju, a wyłącznie wyrażał zastrzeżenia co do daleko idących koncesji przyznanych FARC w ugodzie podpisanej przez Santosa. Nie wykluczają one nawet i tego, że z nieosądzonej partyzantki, mającej na sumieniu liczne zbrodnie, wyłoni się partia polityczna, mogąca startować w wyborach! I to właśnie jest głównym celem FARC. A Kolumbijczycy nie chcą takiej nagrody dla ugrupowania, które z bronią w ręku terroryzowało kraj przez dziesięciolecia. Może i w Polsce po r.1989 – gdyby ogłoszono referendum w kwestii Magdalenki – Polacy odrzuciliby podobny scenariusz, ale PZPR (dawna machina do zabijana poprzez SB) dokonała sprytnego manewru: wyprowadzono sztandar, zmieniono szyld partii i oto komuniści przeobrazili się jednej nocy w socjaldemokratów! Ciąg dalszy już znamy. Dzieje nieukończonego projektu III RP zbrukano brudem przeniesionym z PRL-u, nie zrobiono też nic, by zapobiec rozwojowi wirusa korupcji z tamtej epoki.

Faktycznym zwycięzcą referendum w Kolumbii jest były prezydent Alvaro Uribe ( 2002-2010), znany z bezkompromisowej postawy wobec FARC, dążący do militarnego unicestwienia partyzantki. O takim finale marzyły miliony Kolumbijczyków, popierających wtedy ofensywę armii. W r.2008 liczne demonstracje przeciwko FARC maszerowały ulicami miast, nie wierzono w rozmowy z liderami terrorystów i nie zapomniano im zerwania rozejmu w roku 1987. W r.1985 FARC próbował też współtworzyć lewicową partię UP ( Union Patriotica!) i, choć potem UP odżegnywała się od rebeliantów, to UP stało się celem represji grup paramilitarnych. Prezydent Uribe zaś walczył nie tylko z FARC, bo w kraju działało inne – choć mniejsze – ugrupowanie partyzanckie ELN ( Ejercito de Liberacion Nacional). Dzieje Kolumbii to zresztą niekończący się okres walk bratobójczych, rozpoczęty na dobre w r.1948 po zabójstwie lidera stronnictwa ludowego Jorge E.Gaitana. Mieszkańcy Bogoty w odwecie zlinczowali natychmiast jego mordercę, po czym nastał czas tzw. La Violencia (przemocy, gwałtu) kiedy walczyli ze sobą liberałowie i konserwatyści. Ta wojna domowa kojarzy się Kolumbijczykom z dwoma kolorami atramentu: czerwonym i niebieskim, albowiem podczas wyborów wymagano, by złożyć odcisk palca. Zwolennicy partii liberalnej moczyli palce w czerwonym atramencie (tinta roja), a konserwatyści w niebieskim (tinta azul). Ślad koloru na palcu pozwalał potem na natychmiastową identyfikację politycznych zapatrywań i na bezlitosne represje, nie wyłączając zabójstwa danej osoby. Zabijano się wzajemnie, w obu stronnictwach doszło do radykalizacji i do krwawych zamachów.  W okresie 1948-1958 zginęło około 200 albo 300 tysięcy osób, co na 11-milionową wtedy Kolumbię było poważną stratą. A lata 1964-66 to początki działalności partyzantki FARC, dla której idolem był Che Guevara właśnie ćwiczący w Kongo (w r.1965) oddziały partyzanckie. W r.1966 walczył już w Boliwii, gdzie jednak poradzono sobie  z nim w miarę szybko, bo w rok później już nie żył. Pozostał za to wzorem dla partyzantów z FARC, którzy z czasem obok ideologii docenili korzyści z przemytu narkotyków.

Negocjacje z FARC , zainicjowane w Hawanie w r.2012, zakończyły się oficjalnie dopiero 26 września 2016 r. podpisaniem pokoju w Cartagenie ( wcześniej firmowano go na Kubie). Ale już 2 października w referendum Kolumbijczycy zakwestionowali ten układ. Jak wybrnie z tego prezydent Santos ?  Bo przecież naród kolumbijski wyraził dezaprobatę dla jego kompromisu z organizacją zbrodniczą, a według innych danych 52-letni konflikt między FARC a wojskiem i grupami paramillitarnymi przyniósł nawet więcej ofiar, bo aż 260 tysięcy zabitych, 45 tysięcy zaginionych i 6,9 miliona „displaced persons” zwanych u nas „dipikami”. Na razie Santos oznajmił, że  pokojową nagrodę Nobla przeznaczy dla rodzin ofiar tej domowej wojny, a jest to kwota rzędu 925 tysięcy dolarów. Ogłosił to w Bojaya, miejscowości w płn.wschodniej Kolumbii, gdzie w r.2002 podczas starć FARC z oddziałami paramilitarnymi zginęło 79 osób, szukających schronienia w kościele. Tragicznych kart tego kolumbijskiego konfliktu jest znacznie więcej. Czy można się dziwić, że to właśnie w regionach najbardziej dotkniętych krwawymi akcjami FARC w referendum głosowano „tak” ?  Kolumbijczycy pragną pokoju wieczystego.

Marek Baterowicz

O autorze:

M Baterowicz

Marek Baterowicz  (ur. 4 marca 1944 r. w Krakowie) – debiutował jako poeta na łamach „Tygodnika Powszechnego” i „Studenta” w roku 1971. W kraju wydał trzy zbiory wierszy: „Wersety do świtu” (W-wa, Iskry, 1976) – tytuł był aluzją do panującej w PRL-u nocy, „Od zieleni do rdzy” (Kraków, WL 1979) oraz tomik powielony poza cenzurą – „Łamiąc gałęzie ciszy” (1981). W Paryżu opublikował tomik wierszy pisanych w języku francuskim – „Fée et fourmis” (Ed.Saint-Germain-des-Prés, 1977). W roku 1977 wychodzi też jego powieść „futurystyczna” – „Rękopis z Amalfi” (Kraków,WL) będąca groteskową kroniką wydarzeń po trzeciej wojnie światowej. Jej przekład  ukazał się w Australii w r.1991,a w roku 2000 we Włoszech.

Ukończył romanistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim (1971) broniąc magisterium z twórczości Lautréamont’a (u prof.Marii Strzałkowej), a fragment tej pracy opublikowano w „Kwartalniku Neofilologicznym”. W Sydney uzyskał stopień doktora na Uniwersytecie NSW (w r.1998) tezą „Les apports espagnols chez les poètes français aux XVIe et XVIIe siècles”, rozdziały tej pracy ukazały się we Francji, Australii, Nowej Zelandii i Nowej Gwinei.

W r.1996 wydał w Sydney antymarksistowski esej „Widmo”, napisany jeszcze w Krakowie i przemycony na Zachód w r.1985.

W kraju opublikował  wiele antologii poezji krajów romańskich (Vicente Aleixandre, Umberto Saba, Egito Goncalves), latynoamerykańskich (Jorge Carrera Andrade, Eliseo Diego) czy poetów Québec’u,  a również zbiór opowiadań René de Obaldia.

W roku 1983 zdążył wydać jeszcze swoje opowiadania „Pułapka pod księżycem” (Kraków, WL), ale kiedy w tym samym roku komunistyczny reżim rozwiązał Związek Literatów Polskich, dawne myśli o emigracji doszły znowu do głosu. Od maja 1985 (po czterech latach starań o paszport) Marek Baterowicz przebywa na Zachodzie (Włochy, Francja, Hiszpania), a od sierpnia 1987 w Australii. Został członkiem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, a od 2000 r. Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w kraju. W Sydney wydał tomik „Serce i pięść” (PCA, 1987) obejmujący wiersze dawne odrzucane przez cenzurę, wiersze ze stanu wojennego oraz pisane już na emigracji. Następne tomiki wydane w Australii to kolejno: „Dama z jamnikiem” (Sydney,Akapit 1989), wybór wierszy „Z tamtej strony drzewa” (Melbourne, Puma 1992), „Miejsce w atlasie” (Sydney, Wild&Wooley,1996), „Cień i cierń” (Sydney, Vide 2003), „Pan Retro” (Sydney, 2004)  oraz „Na smyczy słońca” (Sydney, Vide 2008).

W roku 1985 kilkanaście jego wierszy przełożono na angielski w USA, wyszły drukiem w „Mid-American Review”. Blisko sto wierszy w tłumaczeniu angielskim czeka na wydanie. We Włoszech ukazał się wybór jego wierszy „Canti del pianeta” (Roma, Empiria, 2010) w przekładzie Paolo Statutiego.

W roku 1992 wydał w Sydney powieść o stanie wojennym – „Ziarno wschodzi w ranie”. W przygotowaniu zbiór opowiadań z Polski, Hiszpanii oraz Australii.

W r.2003 otrzymał za poezję nagrodę  Białego Pióra, a w r.2012 był laureatem nagrody Stowarzyszenia Pisarzy Polskich za Granicą za całokształt twórczości (vide „Ekspresje”, Londyn, t.III 2012, laudacja prof. Wojciecha Ligęzy).

W kraju publikował  m.i. w „Tygodniku Powszechnym”. „Znaku”, sporadycznie w „Przekroju”,”Życiu Literackim” (tylko w 1980/81) a po wyjeździe w „Arce”, potem w „Arcanach”, „Kresach” ,„Twórczości”czy „Frazie”, a w r.1992 zerwał z „Tygodnikiem Powszechnym” na znak protestu przeciwko poparciu przez to pismo grubej kreski (list o tym ogłoszony był w „Arce”). Publikował też artykuły w periodykach uniwersyteckich jak „Romanica Cracoviensia”, Studia iberystyczne” (UJ), „Estudios Hispanicos” (U.Wrocławski) czy „Literaria Copernicana” (U.Toruński).

W roku 2014 w Toronto (Kanada) wydano zbiorek jego wierszy „Status quo”, poświęcony głównie ofiarom „katastrofy” smoleńskiej.

We Francji ukazał się  zbiór opowiadań – „Jeu de masques” (Nantes, 2014).

Swoje felietony publikuje na naszych blogach.pl, na Solidarnych 2010, na Marszu Polonii i na Pulsie Polonii, a także w wielu pismach polonijnych w Australii, USA, Kanadzie, w tym katolickich („Przegląd Katolicki”, Sydney i „Mi-cha-el CSMA”), roczniku michaelitów na Nowej Gwinei.

fot. Żołnierze kolumbijscy na terenie konfliktu, Wikipedia

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments