Krzysztof Śliwka – Z cyklu „HISTORIE OBRAZKOWE” – MAMUŚKA

Paliłeś? – zapytała. Nie – odpowiedziałem. To dlaczego tak plujesz i plujesz? Nie wiedziałem jakich użyć argumentów, aby dała na luz. No bo jak wytłumaczyć, że pluje się dla samego plucia. Dla przyjemności się pluje. Dla zabicia czasu. A niekiedy, żeby lżej na duszy było. Mamuśka czepiała się, bo od tego są mamuśki, za wszelką cenę chcą wychować swoich synów na przeciwieństwo swoich mężów i ojców. Chuchnij – wciąż nie dawała za wygraną. Nawet gdybym jarał więcej od niej, to i tak nic by nie wyczuła. Sama ćmiła jak parowóz, półtorej paczki na dzień, a może i więcej. Mimo to nigdy nie charkała. Czasami tylko kaszlała jak gruźlik, aż oczy zachodziły jej mgłą. Zaraz potem sięgała po kolejnego Kluboszczaka, pocierała zapałką o draskę i odpalała w namaszczeniu, jednego za drugim, bez przerwy na oddech. No, chuchaj – mantrowała. Po co? – obstawałem przy swoim. Żeby sąsiadki nie gadały. Sąsiadki gówno wiedzą. Wiedzą, co chcą wiedzieć. A potem koloryzują, zakłamują, mylą fakty, bo tak im wygodnie. Odwiedzają się na kawkach, herbatkach, ciasteczkach i nawijają bez sensu, o pierdołach gadają, o niczym, bo im się nudzi. Do nas też przychodzą i siedzą godzinami w oparach dymu. Jak nie Jałowiecka, Michenkowa, to Konciakowa albo Biernacka. Ta ostatnia, gruba i łysa, mościła swoje tłuste dupsko w fotelu, wyciągała z reklamówki włóczkę i druty, i zapierdalała jakiś sweter, kapcie, czy co, i gadała, gadała, a kiedy zaschło jej w gardle, to prosiła o dolewkę lub kolejną kawę oraz ciastko. Patrząc na jej twarz trudno było pominąć bujnego wąsa i dwa złote zęby, które wstawiła sobie za grosze u Ruskich. Szpanowała nimi uśmiechając się od ucha do ucha jak sierżant Garcia w Zorro. Zresztą cała obwieszona była złotem i przypominała wielkanocną wydmuszkę. Regularnie jeździła za wschodnią granicę na handel. Jako pierwsza w naszej klatce mogła pochwalić się kolorowym telewizorem marki Rubin i sobolowym futrem. Segmenty w jej mieszkaniu uginały się od kryształów, samowarów, matrioszek, w barku zaś tłoczyły się gruzińskie koniaki i szampany. Zawsze, kiedy wracałem z podwórka, ona już siedziała u nas w oparach ruskich perfum. Jakby znudził ją ten wschodni przepych, syn-maminsyn i mąż, którego trzymała pod pantoflem. Być może szukała miejsc, gdzie mogła poczuć się bardziej pańsko, gdzie nie musiała nikomu niczego zazdrościć, bo w naszej kawalerce na czwartym piętrze było ciasno, wręcz klaustrofobicznie, biednie. No i dym szczypał w oczy. Być może potrzebowała mocniejszych wrażeń, których nie dostarczała jej nawet teściowa, cudowna starowinka o gołębim sercu, przymuszona do robienia zakupów, gotowania i podcierania dupy Arusiowi. Poza tym babcia Janina nie zajmowała się obrabianiem sąsiedzkich tyłków, nie interesowała się przeliczaniem walut czy aktualnym kursem złota, bo tak była wychowana, jeszcze na długo przed wojną.

.

Krzysztof Śliwka

 

O autorze:

Śliwka 2 (fot. Karolina Bielak)

Fot. Karolina Bielak

Krzysztof Śliwka (1967) – absolwent kulturoznawstwa na Wydziale Nauk Historycznych i Pedagogicznych Uniwersytetu Wrocławskiego oraz PWSFTviT w Łodzi na Wydziale Reżyserii – kierunek scenopisarstwo. Autor ośmiu książek poetyckich, m.in. Niepogoda dla kangura (1996),Sztuka koncentracji (2002), Dżajfa & Gibana (2008), Budda Show (2013). Laureat wielu nagród literackich, w tym Georga Trakla oraz Rafała Wojaczka. Jego wiersze tłumaczone były na język angielski, niemiecki, słoweński, bułgarski, węgierski, czeski i hiszpański. W 2008 roku otrzymał nagrodę Stowarzyszenia Pisarzy Norweskich „Klepsydra” za najlepszy scenariusz w Grimstad. Mieszka we Wrocławiu.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments