Keith Emerson – We Were a Live Band

 

Do miłośników progresywnego rocka dotarła smutna wiadomość: w piątek wieczorem w Santa Monica w Kalifornii zmarł tragicznie Keith Emerson, keyboardzista legendarnego zespołu “Emerson, Lake and Palmer”, popularnego także wśród polskich koneserów ambitnej muzyki lat siedemdziesiątych. 

 

Wspominając Keitha Emersona, publikujemy jeden z odcinków cyklu “suit rockowych” Grzegorza Kozyry. Warto też przypomnieć, co sam Emerson mówił na temat muzyki zespołu, którego był leaderem. W wywiadzie dla “The Guardian” z 2002 roku powiedział:

“Chciałem stworzyć trzyelementowy zespół o największych możliwościach brzmieniowych, coś w rodzaju trzyosobowej elektrycznej orkiestry. Mieliśmy ambitny repertuar rockowej wersji klasyki, opartej na Bachu, Janaczku, Mussorgskim i Ginastera z elementami bluesa, boogie, rock’n’rolla i eksperymentowaliśmy oraz improwizowaliśmy, gdziekolwiek to było możliwe.

Graliśmy te wielowarstwowe kawałki, wykorzystując efekty teatralne, jak wirowanie w kosmos podczas gry na pianinie – bez stosowania playbacku i manipulowania zza kulis. Byliśmy zespołem grającym na żywo – We were a live band. Potrafiliśmy zagrać wszystko, co nagraliśmy. Nigdy nie byliśmy więźniami studia nagrań.”

A.R.

Baśniowość Tarkus jest innego rodzaju niż cudowność In the Court of the Crimson King. Wiąże się ona przede wszystkim z historią fantastycznego stwora, który będzie walczył o panowanie nad światem z innym wymyślonym przez autorów płyty bohaterem, Mantykorą. Greg Lake pisze teksty o kamieniach wieków, o naszym pochodzeniu, o smaku zwycięstwa. Czy spacerowałeś po kamieniach wieków?/Kiedy mówisz, czy siebie słyszysz?/Czy twoje uszy są głuche? Nie słyszysz nic. Ale kiedy zostanie porzucona broń i nie będzie wojny, a dziki, nieposkromiony potwór wojny Tarkus zginie: Nie będzie też smutku/ nie będzie bólu.

Suita autorstwa Keitha Emersona i Grega Lake`a składa się z siedmiu części: Eruption (Emerson)/Stones of Years (Emerson, Lake)/Iconoclast (Emerson)/Mass (Emerson, Lake)/Manticore (Emerson)/Battlefield (Lake)/Aquatarkus (Emerson) opisującej zmaganie się tytułowego dziwnego stwora (połączenia pancernika i czołgu) z obrazu Williama Neala, znajdującego się na okładce płyty, z Mantykorą uosabiającą lepsze, podobno duchowe strony człowieka. Ma bowiem ona ludzką twarz.

Pierwsza część jest impresjonistycznym wręcz tematem skomponowanym w metrum na 10/8 z dzikim podkładem instrumentów perkusyjnych Carla Palmera. Emerson wykorzystuje minimoog. Wybuch jest konsekwencją działań potwornego produktu ludzkiej myśli.

Część druga, oprócz wokalnych umiejętności Lake`a, w sposób wręcz fantastyczny eksponuje umiejętności organowe Emersona, który przez dwie minuty dokonuje cudów na organach Hammonda. Iconoclast to pierwsze zetknięcie dwóch potężnych postaci stworzonych przez kilku angielskich  twórców.

Gra wszystkich instrumentalistów nabiera tempa, aż do ósmej minuty, gdy Greg Lake śpiewa we fragmencie Mass o świecie, w którym za dużo jest kłamstwa i obłudy, by czuć się szczęśliwym. Emerson wciąż czerpie niezwykłą wręcz siłę z ekspresji swych palców, a Lake gitarową solówką podkreśla znaczenie wyobraźni muzycznej, która nie tylko fascynująco nas ubogaca, ale stwarza także inny, niepodobny do realnego, świat bajeczny i fantastyczny.

Manticore to przedstawienie drugiego bohatera utworu łączącego w sobie cechy pterodaktyla oraz bojowego samolotu. Najciekawsza część suity Battlefields z wokalnymi popisami Lake`a jest kompozycją w rytmie marszowym, bo przecież wojna musi nam się kojarzyć z musztrą, żołnierzami, ogromnym polem bitwy.

Aquatarkus zamykający suitę powraca do tematu marszowego z Battlefields oraz oryginalnego motywu z pierwszej części Eruption otwierającego płytę. Keith Emerson z pasją i werwą gra na minimoogu. Na pożegnanie słyszymy spinający jakby klamrą temat główny utworu. I znów prym wiodą niezwykle ekspansywne organy Hammonda.

 

Pictures at an Exibition w wersji supergrupy Emerson, Lake and Palmer słuchałem najpierw z taśmy magnetofonowej, potem z płyty winylowej. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale bardzo chciałem mieć tę płytę, więc zabrałem ją koledze, a w zasadzie wymieniłem się, oddając jakąś płytę Black Sabbath. Słuchałem jej potem bez przerwy i narodziło się we mnie pragnienie poznawania muzyki klasycznej. Szukałem oryginalnego Musorgskiego, zaś Obrazki z wystawy były jedną z pierwszych płyt winylowych, którą kupiłem za grosze w Czeskim Ośrodku Kultury w Warszawie.

 

W wersji progresywnej są transkrypcją genialnego dzieła fortepianowego Modesta Musorgskiego, a w zasadzie kilku jego miniatur poświęconych akwarelom i rysunkom zmarłego kolegi Wiktora Hartmanna.

Dzieło Musorgskiego najbardziej znane jest z wersji orkiestrowej Maurice`a Ravela.

Tymczasem organista i pianista Keith Emerson i jego przyjaciel – gitarzysta i wokalista Greg Lake, postanowili na życzenie swoich mocodawców z Island Records przedstawić swoją wizję utworu rozpisanego na kilka części, ale z elementami rockowego widowiska i urokliwych piosenek. Powstała płyta spójna, z kilkoma fascynującymi częściami, z których Sagę, Blues Variations i Wielką Bramę Kijowską wciąż słucha się z dojmującym uczuciem satysfakcji, że można stworzyć muzykę rockową pełną egzaltacji, fascynujących improwizacji o rewelacyjnym podkładzie subtelnych znaczeń. Zasługa to niewątpliwie Keitha Emersona grającego na syntezatorze  Mooga, instrumencie doskonale sprawdzającym się w partiach szalonych wariacji i ekspresyjnych wygłupów. Nie gorzej zresztą wypadają organy Hammonda, na których Emerson gra z werwą rockowego improwizatora.

 

Greg Lake, subtelny liryk w Sadze opowiada o czasie, ale i miłości, która decyduje o naszym życiu: Dźwigam podróżny pył/którego nie można strząsnąć/Żyje głęboko we mnie/Oddycham nim każdego dniaTy i ja bytujemy właśnie w tej przestrzeni, jesteśmy wspomnieniem przeszłości ziemi. Czysta i dyskretna gra gitary akustycznej pogłębia liryczny nastrój i przypomina o tym, co jest istotne w naszym życiu.

Emerson z Lake`em wykorzystali bezpośrednio tylko cztery miniatury Musorgskiego: Gnom – opisującą budzącego grozę karła; Stary zamek – o trubadurze wypatrującym ukochanej;  Chatkę na kurzej stopie – o fantastycznym domu Baby Jagi oraz Wielką Bramę Kijowską z partią dzwonów nawiązującą bezpośrednio do Borysa Godunowa. Muzyka budzi różne odczucia, ale przez 33 minuty i 30 sekund naprawdę się nie nudzimy. Krzepimy się ułudą wspaniałości dziwnego świata stworzonego w wyobraźni kilku genialnych twórców, dla których iluzja i czary są ważniejsze od realnej rzeczywistości. Wychodzimy z koncertu z przeświadczeniem, że dramat się nie skończył. On będzie trwał do skończenia świata. To nie koniec mego życia/Nie początek mojej śmierci/Śmierć jest życiem – śpiewa Greg Lake, a muzyka jeszcze rozbrzmiewa przez chwilę w naszych uszach, trwając majestatycznie w oparach płynącego czasu ku nieskończoności.

Grzegorz Kozyra

….

O autorze:

 

Screenshot 2015-04-29 00.31.42

Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor trzech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013).

Subskrybcja
Powiadomienie
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze Popularne
Inline Feedbacks
View all comments