Jan Tomkowski – Żaglowce literatury: statek umarłych Céline`a

Tak, z pewnością Louis Ferdynand Céline, z zawodu lekarz, z powołania pisarz, z przypadku albo konieczności artysta wyklęty, znał morze. O ile pamiętam, podróżował do Afryki, bywał w Anglii, wyprawił się nawet do Ameryki. Jednak najpiękniejszy żaglowiec, który spotkamy na kartach jego niesamowitych książek, był dziełem wyobraźni.

CELINA

Ach, ten nieprawdopodobny Céline! Zawsze kojarzyć mi się będzie z Marcelem Proustem, choć nie dałbym głowy, że autor Podróży do kresu nocy, gdyby urodził się i wychował w dobrej rodzinie, a potem obcował z arystokratyczna elitą, napisałby W poszukiwaniu straconego czasu. Jednak to bardzo prawdopodobne, podczas gdy Proust postawiony na miejscu Céline`a, skazany na bytowanie pośród społecznych dołów, nie napisałby chyba żadnej książki. Każde zdanie tej chaotycznej z pozoru prozy świadczy o niesamowitym talencie Céline`a i nieograniczonych wprost możliwościach twórczych.

Rzadko bywał wizjonerem, lecz ten fragment z powieści Śmierć na kredyt opisujący żaglowiec płynący poprzez Paryż warto zapisać w pamięci. Może jest w nim tęsknota, a może nienawiść. Może nadzieja, a może apokaliptyczna przepowiednia?

Statek o rozwiniętych żaglach mija Łuk Triumfalny, płynie majestatycznie Placem Gwiazdy, zmierzając do Parku Monceau. Mija zatopione domy towarowe, pogrążone w wodzie pomniki, drzewa unoszone z prądem. A gdzie tłumy zapełniające Pola Elizejskie, wspinające się mozolnie na wieżę Eiffla i przebiegające mostami nad Sekwaną? Może ludzie jeszcze się nie obudzili, a może już zasnęli na zawsze? Może spoczywają na dnie, w naniesionej przez fale warstwie mułu, muszelek i gnijących odpadów, których obecności pisarz taki jak autor Śmierci na kredyt na pewno by nie przeoczył.

Jakże mogłoby być inaczej, skoro żaglowiec Céline`a jest statkiem śmierci, a na jego pokład wstęp mają tylko umarli! Wyobraźmy sobie bryg, korwetę albo szkuner, z początku zupełnie pusty, lecz zapełniający się rok po roku, miesiąc po miesiącu. Bez pośpiechu pną się po trapie ci, co nieustannie przechodzą na drugą stronę. Na początku naszego życia statek, którego załogę tworzą nasi umarli, jest prawie pusty. Z upływem lat zaludnia się systematycznie, choć zawsze starczy na nim miejsca także dla nas. Umarli zajmują przecież tak niewiele przestrzeni, właściwie nie zajmują jej w ogóle, bo ich postacie krążą w niedostępnych dla nas wymiarach.

Żaglowiec przepływa, dopiero co rozbudzony Paryż przeciera oczy, Sekwana płynie leniwie.

Cóż za wizja!

Myślimy z ulgą, że jeszcze nie czas.

 

Jan Tomkowski 

 

O autorze:

Screenshot 2015-03-21 15.32.13

Jan Tomkowski  (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments