Jan Tomkowski – Agnieszka i inni

Screenshot 2015-05-25 14.31.51

Akurat 24 maja, gdy Polacy z nadzieją wybierali nowego prezydenta, umarł Krzysztof Kąkolewski. Poznałem go tylko przelotnie, na uroczystości wigilijnej, przed laty, ale czytałem właściwie nieustannie. Co było najpierw? Drukowane w „Literaturze” odcinki Co u pana słychać?, przejmujące rozmowy z niemieckimi zbrodniarzami wojennymi, a może raczej świetny wywiad – rzeka Wańkowicz krzepi, poświęcony najpopularniejszemu na początku lat siedemdziesiątych polskiemu pisarzowi. Nie, chyba jednak zacząłem od innej książki. Jak umierają nieśmiertelni – kulisy zbrodni w willi Romana Polańskiego, ale nade wszystko zagadkowa historia pewnego pokolenia czy tylko pewnego towarzystwa. To był nieosiągalny bestseller, lecz przedrukowywała tę pozycję we fragmentach nawet prasa codzienna!

A po 1989 roku Krzysztof Kąkolewski stawał się coraz bardziej samotny – taka była cena niezależności pisarza, który umiał narażać się wszystkim i z wszystkimi toczyć heroiczną walkę.

Kiedy usłyszałem wiadomość o śmierci autora cyklu Generałowie giną w czasie pokoju, wiadomość prawie przytłoczoną najnowszymi doniesieniami z lokali wyborczej, pomyślałem od razu o niewielkim utworze, zaliczanym już dziś do klasyki polskiego reportażu. Zresztą czy to reportaż czy przejmujący krzyk, czy artykuł interwencyjny, czy raczej studium psychologiczne? Niewątpliwie arcydzieło, które czytałem po raz pierwszy na łamach tygodnika „Literatura”, chyba w latach siedemdziesiątych.

Rzecz nazywa się niewinnie Zabawa w Agnieszkę i opowiada makabryczną historię kobiety zaszczutej przez otoczenie, której nie pomógł ani wymiar sprawiedliwości, ani lokalne władze, ani nikt inny. Broniąc się przed uwięzieniem w zakładzie psychiatrycznym, bohaterka Kąkolewskiego zmienia miejsca pobytu, ukrywa się, unika jakichkolwiek kontaktów z ludźmi. Staje się nieufna, lecz jakże może ufać komukolwiek? Rzuca przecież wyzwanie systemowi, w którym wszyscy znają doskonale swoje miejsce i w zamian za posłuszeństwo otrzymują względne poczucie bezpieczeństwa, na przykład tak zwany święty spokój. Wyobraźcie sobie buntowniczkę bez dowodu osobistego, stałego miejsca zameldowania i książeczki zdrowia. Kto pamięta jeszcze PRL, ten wie…

Polski reportaż wyglądał w tej epoce dość niewinnie – jakieś konflikty w terenie, spotkania w gminie albo zakładzie pracy, które łatwo zażegnać odwołując się do interwencji rady zakładowej, organizacji partyjnej albo władz centralnych. Kąkolewski proponował coś zupełnie innego –historię w duchu Kafki, równie przejmującą i równie beznadziejną, nie rokującą żadnej nadziei na szczęśliwe zakończenie.

Takich bohaterów, równie samotnych i równie desperackich jak Agnieszka, chyba lubił i cenił. Chyba sam był do nich trochę podobny…

Jan Tomkowski

Fot.  Włodzimierz Barchacz

 

O autorze:

Screenshot 2015-03-21 15.32.13

Jan Tomkowski  (ur. 22 sierpnia 1954 w Łodzi), doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor historii literatury polskiej w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk.

 

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments