Grzegorz Kozyra – Moje stare płyty (9) – Colloseum

Płyta Valentyne Suite Colloseum rodzi dwa szybkie skojarzenia: to album z najlepszym utworem w historii tej kapeli i z najpiękniejszą okładką. Utworem tym jest oczywiście tytułowa suita, która wcale nie opowiada o dniu świętego Walentego i zakochanych, tylko o Walentynie… przynoszącej wiosnę. Skąd zrodziły się takie akurat skojarzenia w głowach brytyjskich muzyków, nie wiem.

Na okładce widzimy śliczną blondynkę ubraną na biało i przypominającą kapłankę jakiegoś misteryjnego kultu. Na środku stoi wysoki lichtarz, a na nim paląca się świeca. Wokół rozciąga się pejzaż z zieloną trawą i krzewami w kolorze jasnego brązu. W dali widać las. Czy Walentyna jest kapłanką? Powiedzmy, że boginią ze snu, na przykład Jona Hisemana, lidera Colloseum i jednego z autorów tej kompozycji.

 

To ona jest bohaterką suity składającej się z trzech części: Theme One – January’s Search; Theme Two – February’s Valentyne; Theme Three – The Grass Is Always Greener. Najpierw Bogini poszukuje Pana Stycznia. Ale jak to robi? W atmosferze zimowej mitręgi i śnieżnych zasp odzywają się organy, perkusja i saksofon, by poddając się szałowi improwizacji, zamieniać się ciągle miejscami, i kombinować aż do końcowego rozdygotania i organowego szaleństwa. Dave Greenslade jest naprawdę w doskonałej formie, improwizuje prawie przez 3 minuty niczym genialny Keith Emerson.

Temat drugi zaczyna się w klimacie zadumy Walentynkowej; śpiewa chórek, tony organów stają się wzniosłe, saksofon gra jakby na wydechu. Ale spokój tej muzyki nie kojarzy nam się tylko z mrozem Pana Lutego, także z miłością, która oczekuje na wiosenne wyzwolenie. Wskazują na to ostatnie fragmenty, napięte aż do ostatnich granic, gdzie szalone muzyczne poszukiwania ogarniają szczególnie perkusję. Czyżby rodziła się właśnie wiosna? Sekcja saksofonów odtwarza wiosenną walkę z zimą, burzą się soki ziemi.

W ostatniej części utworu najwięcej do powiedzenia ma gitara, zwłaszcza we fragmencie środkowym, kiedy już wiadomo, że ziemia się zazieleni, przyniesie tak oczekiwane przez wszystkich ciepło, słońce i radość. Kiedy trawa stanie się jeszcze bardziej zielona, soczysta i bujna, będzie można się w niej ukryć, położyć i wdychać słodki zapach pierwszych  kwiatów. Organy włączają się w pasję wiosennej wesołości, a perkusja i saksofon dopowiadają już resztę. Ostatnie słowo należy do całego zespołu. Motyw główny, który można nazwać tematem Zieleni, domyka całość świetnej instrumentalnej konstrukcji stworzonej przez znających się na fachu improwizatorów. Wyśniona Bogini z uśmiechem na ustach mówi: Tak, to ja spotkałam Wiosnę. Szukałam Stycznia, ale się go pozbyłam. Luty był tylko doraźną przygodą. Pokochałam Zieleń. 

Grzegorz Kozyra

….

O autorze:

Screenshot 2015-04-29 00.31.42

Grzegorz Kozyra: eseista, poeta, dziennikarz. Autor trzech tomów eseistycznych: W CZASIE NIEDOKOŃCZONYM (2005), DUCH SŁOWIAŃSKI (2009), CIEŃ I MAGNOLIE (2013).

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments