Barry Sheehy – Nie ma wspanialszych sprzymierzeńców

Przypominanie wydarzeń i faktów, przytaczanie opinii badaczy dziejów i obiektywnych obserwatorów jest najlepszą formą ukazywania roli Polski w historii zachodniej cywilizacji i kultury. Jedną z inicjatyw jest akcja “Opowiadamy Polskę światu”, która zaowocowała publikacją ważnych wypowiedzi na temat Polski w prestiżowych mediach na całym świecie. Ukazały się one w “Le Figaro”, “Die Welt”, “Sunday Express”, “Chicago Tribune”, “Le Soir”, “El Mundo” i innych pismach. Wśród artykułów jest tekst kapitana Barry Sheehy, którego wstępna wersja znalazła się na łamach portalu “Polska Canada”  Fascynacja braci Sheehy bohaterstwem Polaków podczas II wojny światowej zaowocowała udokumentowaną wyprawą  za ocean w 2018 roku.

Oto artykuł kapitana Barry Sheehy:

Polska wysłała na front aliancki ćwierć miliona żołnierzy piechoty, marynarki i lotnictwa, mimo że była w niewoli, okupowana przez nazistowskie Niemcy i Związek Sowiecki. Jest tak wiele przykładów polskiej waleczności podczas II wojny światowej, że trudno jest skupić się tylko na jednym. To, o czym chcę opowiedzieć, wydarzyło się na plaży Normandii – pisze w poruszającym, osobistym świadectwie kpt. Barry SHEEHY

Pewnego lata postanowiłem pojechać z moimi braćmi do francuskiej Normandii, by zobaczyć miejsca, w których bohatersko bili się żołnierze kanadyjscy. Ale oto stojąc na Wzgórzu 262 – które w sierpniu 1944 roku zdobyła 1. Polska Dywizja Pancerna (będąca wówczas częścią 1. Armii Kanadyjskiej), zamykając tym samym korytarz Falaise i odcinając drogę ucieczki wojskom niemieckim – myślałem tylko o Polakach. 

Podziwiałem odwagę i męstwo polskich żołnierzy, którzy odizolowani i odcięci od wszelkich posiłków na Mont Ormel do końca bronili swoich pozycji. Jako pierwsi przebili się do nich kanadyjscy grenadierzy. Ta bitwa zakończyła wielką krwawą kampanię w Normandii.

Walki w tym miejscu Francji były jednymi z najbardziej krwawych starć podczas całej II wojny światowej.

Polska wysłała na front aliancki ćwierć miliona żołnierzy piechoty, marynarki i lotnictwa, mimo że była w niewoli, okupowana przez nazistowskie Niemcy i Związek Radziecki. Bohaterscy Polacy służyli w każdej większej kampanii wojennej, włączając w to bitwę o Anglię, bitwę o Atlantyk, zmagania w północnej Afryce, we Włoszech, Normandii i w całej północno-zachodniej Europie. Polscy kryptolodzy odegrali kluczową rolę w rozszyfrowaniu niemieckiej Enigmy, co było jednym z największych naukowych osiągnięć w tamtych czasach i skróciło wojnę o dobrych kilka lat. Jest tak wiele przykładów polskiej waleczności podczas II wojny światowej, że trudno jest skupić się tylko na jednym. Weźmy ostateczne natarcie na Monte Cassino, które prowadzili Polacy wraz z Kanadyjczykami, lub dywizjony RAF-u (302 i 303) w bitwie o Anglię czy wreszcie niesamowite bohaterstwo polskiego niszczyciela „Pioruna”, który zaatakował najpotężniejszy okręt wojenny w tamtej części świata – „Bismarcka”. Malutki niszczyciel, nim rozpoczął walkę na działa i torpedy z niemieckim Behemotem, wysłał w jego stronę sygnał: „Jestem Polakiem, jestem Polakiem”.

Jest jednak pewne zdarzenie, o którym żywo pamiętają moi rodacy. Polski niszczyciel „Ślązak”, pod dowództwem weterana kapitana Romualda Tymińskiego, wziął udział w tragicznym rajdzie na Dieppe w 1942 roku i był świadkiem najbardziej krwawego dla Kanady dnia podczas II wojny światowej. Ponad 5 tysięcy świetnie wyszkolonych kanadyjskich żołnierzy, którzy wyszli na brzeg tamtego dnia, zginęło, zostało rannych lub wziętych do niewoli. To był czarny dzień dla mojej ojczyzny. Ale podczas tej rzezi polski niszczyciel „Ślązak” zrobił coś niesamowitego. Kapitan Tymiński, widząc, jak na plaży trwa hekatomba Kanadyjczyków, zignorował rozkaz trzymania się z dala od brzegu i podpłynął jak najbliżej, by osłonić ogniem kanadyjskich żołnierzy. Okręt był tak niebezpiecznie blisko mielizny, że wszyscy byli pewni, iż na niej osiądzie. Strzelając nieprzerwanie z dział w stronę niemieckich stanowisk, zatrzymał się tuż przed płycizną, a polscy marynarze ustawili na plaży działka przeciwlotnicze, z których prażyli do niemieckich samolotów. W krótkim czasie strącili cztery nacierające maszyny. Kiedy nadszedł rozkaz opuszczenia plaży, „Ślązak” wziął ze sobą jeszcze osiemdziesięciu pięciu kanadyjskich żołnierzy, a prawie połowa z nich to byli niezwykle zaprawieni w boju ludzie Królewskiego Regimentu Kanady. Ci twardzi weterani z frontów zachodniej Europy patrzyli na kapitana Tymińskiego i jego załogę jak na bohaterów.

Kapitan Tymiński po wojnie osiedlił się w Kanadzie i został honorowym członkiem Królewskiego Regimentu Kanady w uznaniu jego odwagi pod Dieppe. Jest pochowany na polskim Cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni. 

Stojąc z braćmi na Wzgórzu 262 w Normandii, przysięgliśmy, że pewnego dnia pojedziemy do Polski i złożymy wieńce pod pomnikiem gen. Maczka, by uhonorować dzielnych Polaków i ich kanadyjskich sprzymierzeńców. Po dwudziestu latach od złożenia przysięgi, w październiku 2018 roku, spełniliśmy tę obietnicę.

Kpt. Barry Sheehy

.

Fot. Generał Stanisław Maczek podczas dowodzenia dywizją, 1944

Subskrybcja
Powiadomienie
0 Komentarze
Inline Feedbacks
View all comments